Przejdź do treści

Uniwersytet Śląski w Katowicach

  • Polski
  • English
search
Wydział Nauk Ścisłych i Technicznych
Logo Europejskie Miasto Nauki Katowice 2024

Dzień kultury fizycznej

26.07.2021 - 14:51 aktualizacja 08.09.2021 - 09:44
Redakcja: jp

22 czerwca

DZIEŃ KULTURY FIZYCZNEJ

Save the date with our scientists

„Kartka z kalendarza” to cykl artykułów, które powstawały z okazji różnych nietypowych świąt. Autorami prezentowanych materiałów są studenci, doktoranci i pracownicy Wydziału Nauk Ścisłych i Technicznych UŚ.

22 czerwca obchodzony jest Dzień kultury fizycznej. O tym, że nie samą nauką żyje człowiek, wszyscy wiemy. Praca badawcza, dydaktyka czy edukacja to formy pracy umysłowej, od której też należy odpocząć. Polecamy aktywny wypoczynek. Nasi pracownicy i studenci pokazują, że można mieć czas na treningi i być jednocześnie mistrzem na polu swojej działalności zawodowej.

Tomasz Goryczka
fot. spartanrace.pl

Dr hab. TOMASZ GORYCZKA, prof. UŚ


profesor uczelni, Instytut Inżynierii Materiałowej

Mam licencję na „zabijanie”

Sędziuję biegi przeszkodowe na poziomie Mistrzostw Europy – mam licencję na „zabijanie” 😎
Sędziuję, bo już nie mam sił biegać w biegach przeszkodowych 😉

Natalia Heczko
fot. archiwum prywatne

NATALIA HECZKO


studentka technologii chemicznej, zdobywczyni II miejsca w klasyfikacji drużynowej kobiet w narciarstwie alpejskim – Wintercup, Akademickie Mistrzostwa Polski

Dlaczego wybrałam narciarstwo?
Narty były zawsze moim ulubionym sportem. Zaczęłam uprawiać narciarstwo bardzo wcześnie, kiedy miałam 3 lata. Jazda na nartach jest doskonałym treningiem dla naszej osobowości – zwłaszcza samodyscypliny i wytrwałości, oraz zastrzykiem energii, które bez wątpienia przydają się także w życiu codziennym. A kiedy mowa o przypływie energii, to nie można pominąć też zastrzyku adrenaliny. Adrenalina jest jak synonim sportu ekstremalnego oraz rywalizacji. To sygnał informujący o konieczności podjęcia walki, aktywności, ucieczki, zebrania wszystkich sił właśnie w tym momencie. Taka pozytywna adrenalina pobudza organizm i poprawia wszystkie cechy motoryczne, to jest: siłę, szybkość i wytrzymałość. Ponadto pomaga skoncentrować się na celu i podnieść motywację. Kiedy emocje już opadną, pozytywna adrenalina daje ogromne poczucie zadowolenia.
Narciarstwo daje niepowtarzalną szansę na odkrywanie nowych miejsc – zarówno w kraju, jak i za granicą.

Teresa Kasprzyk-Kucewicz
fot. https://gdyniasport.pl

Dr inż. TERESA KASPRZYK-KUCEWICZ


adiunkt, Instytut Inżynierii Biomedycznej

Kolarstwo i joga – to ja.

Kolarstwem interesowałam się chyba od zawsze, a pasję jazdy na rowerze i pierwszych startów zaczęłam rozwijać na studiach. Rower daje mi wolność i pozwala zmierzyć się z własnymi słabościami. W pewien specyficzny sposób motywuje do stawiania sobie coraz to nowych wyzwań i sumiennej pracy. Joga, a zwłaszcza regularna praktyka ashtanga jogi, jest moja oazą spokoju i pozwala na odnalezienie wewnętrznego spokoju i przywrócenie równowagi organizmowi.

Karol Krawczyński
fot. Walusza Fotografia

KAROL KRAWCZYŃSKI


student kierunku informatyka, VI Miejsce w Akademickich Mistrzostwach Polski w tenisie ziemnym

Dlaczego tenis ziemny?

Pierwszy raz na kort wyszedłem w wieku 6 lat. Jako dziecko bardzo lubiłem sport, ale tenis ziemny zyskał moją szczególną sympatię. Praktycznie od razu rozpocząłem regularne treningi, dzięki czemu mogłem brać udział w zawodach już jako dziecko. Pokochałem rywalizację oraz dążenie do poprawy swoich umiejętności na każdym treningu. Pierwsze przegrane nie zrażały mnie, a sukcesy jeszcze bardziej motywowały do ciężkiej pracy. Wytrwałość, walka o każdy punkt, podnoszenie się po porażkach, wyciąganie wniosków to cechy, których nauczyłem się na korcie. Po latach coraz bardziej zauważam, jak przydatne bywają w życiu.

Karol Krawczyński
fot. archiwum prywatne

BARTOSZ NIKIEL


student fizyki, koszykówka

Dlaczego wybrałem koszykówkę?

Wybrałem koszykówkę, gdyż uczestnicząc większość dnia w zajęciach zdalnych popołudniami w ogóle nie czuję zmęczenia – bieganie połączone ze skakaniem i trafianiem do kosza jest idealnym sposobem na aktywne spędzenie wolnego czasu, w szczególności latem, gdy dni są bardzo długie i ciepłe, a zachody słońca piękne. Wystarczy jedna towarzysząca osoba i głośnik, z którego cicho leci muzyka, by chwilowo zapomnieć o całym stresie związanym z życiem studenta w tym trudnym dla nauczania okresie. Polecam każdemu!

Prof. Agnieszka Nowak-Brzezińska
fot. archiwum prywatne

dr hab. AGNIESZKA NOWAK-BRZEZIŃSKA, prof. UŚ


profesor uczelni, prodziekan ds. promocji i współpracy, Instytut Informatyki

Prof. Agnieszka Nowak-Brzezińska
fot. archiwum prywatne

Prof. Agnieszka Nowak-Brzezińska
fot. archiwum prywatne

Prof. Agnieszka Nowak-Brzezińska
fot. archiwum prywatne

Kochani! 22 czerwca obchodzimy Dzień Kultury Fizycznej

Dzień mający na celu propagowanie aktywności fizycznej i zdrowego stylu życia. Związany jest z kulturą społeczeństwa, na którą składa się troska o własne samopoczucie, zdrowie psychiczne oraz fizyczne. Aktywność fizyczna wpływa na stan zdrowia, zwiększając także odporność organizmu, dlatego ważne jest abyśmy pamiętali o tej sferze naszego życia. Co ja mogę mieć do powiedzenia na temat kultury fizycznej? Chciałabym się podzielić tylko i wyłącznie własnymi doświadczeniami i przemyśleniami. Jakież one są? Dziś nie wyobrażam sobie nie uprawiać sportu, nie dbać o to co jem i jak długo śpię po pracującym dniu. Wszystkie te czynniki odgrywają dla mnie ogromną rolę. Jak wygląda aktywność fizyczna w moim wydaniu? Jestem typowym amatorem sportu. Staram się co najmniej kilka razy w tygodniu aktywnie spędzać czas, najlepiej każdego dnia, ale wiadomo, że to nie zawsze jest możliwe. Ale za to codziennie staram się jeść dużo warzyw i owoców. Większość posiłków przygotowuję sama, włącznie z pieczeniem chleba na zakwasie z mąki żytniej 2000 z dodatkiem ziaren (słonecznika, dyni, czarnuszki, siemienia lnianego). Po prostu bardzo to lubię. Naprawdę wierzę, że wszystko to daje mi niesamowitą energię, odporność i radość życia.

Nie zawsze tak było. Swoją aktywność fizyczną rozpoczęłam dopiero na ostatnim roku studiów. Nie pamiętam już, jak to się stało, ale okazało się, że otrzymałam w jednej transzy stypendium na ostatnim roku studiów i za dość pokaźną, jak na owe czasy, kwotę zakupiłam rower górski (Dziękuję Roman Simiński). Startowałam z 20 kg nadwagą na 5 roku studiów. Źle się ze sobą wówczas czułam i bardzo mocno chciałam to zmienić. Mieszkałam wtedy w Dąbrowie Górniczej i codzienne wycieczki wiodły mnie rowerem na, dobrze wszystkim w tamtych stronach znaną, Pogorię IV. W okresie zimy czy brzydkiej pogody zamieniałam rower na fitness, a nawet i jogę.
Aż w końcu przyszedł czas na bieganie. Postanowiłam spróbować. Było to mniej więcej 6 lat temu.
Zaczęłam oczywiście od marszobiegów, zwiększając dystans nieśmiało o kolejne kilometry. Wystartowałam w kilku zorganizowanych biegach, tj. Harpagańskiej Dyszce (10km) w Sosnowcu, następnie w Półmaratonie Dąbrowskim – a przede mną cały czas marzenie o maratonie. Czy się kiedyś odważę? Mam nadzieję, że tak. Oczywiście jeden problem to brak gotowości do zmierzenia się z dystansem 42 km, ale drugi, nie mniej ważny, to to, że nie koniecznie lubię biegi zorganizowane. Dlaczego? Unikam rywalizacji, to nie jest coś, co mnie pociąga. Kilka startów w biegach zorganizowanych (największy w moim przypadku to był Półmaraton Dąbrowski na 1200 osób) nie zdołało we mnie zaszczepić ducha rywalizacji. Wolę to poczucie wolności, które daje mi bieganie samo w sobie. To, że mogę w dowolnej chwili założyć buty i wyjść pobiegać, nie trzymając się wytyczonej trasy, nie ścigając się w wielkim tłumie, nie przeżywając gorszej formy. Chylę oczywiście czoła tych z nas, którzy tej rywalizacji potrzebują i osiągają coraz większe sukcesy, bo motywują go właśnie współbiegacze na trasie. Nie uwolniłam się tak do końca z kontrolowania biegów, gdyż wspieram się chociażby gadżetami typu zegarek z pulsometrem, ale robię to dla samej ciekawości dystansu i tętna (zwłaszcza po przechorowaniu Covid w grudniu 2020 roku) – nie zaś dla kontroli tempa biegu. Na to nie zwracam uwagi. W bieganiu chyba najbardziej istotnym wyposażeniem są jednak buty. Gdy są źle dobrane, to może się skończyć na dobrych chęciach. Po swoje pierwsze buty pojechałam do specjalistycznego sklepu biegowego, gdzie z pomocą fachowca dobrano mi but do mojej stopy. Od tego czasu sama wybieram kolejne buty i zawsze mam kilka par i tych trailowych i asfaltowych.

Po co mi to całe bieganie?
Uwielbiam to uczucie, gdy wracam po biegu, czasem mniej, a czasem bardziej zmęczona, i siadam z butelką wody mineralnej by “dojść do siebie”. Mogę wówczas wsłuchiwać się w coraz to spokojniejszy oddech i tryliony endorfin, które mnie zalewają. Jestem przekonana, że każdy biegacz potwierdzi, że najlepsze przychodzi po biegu. Nie ma mowy o tym, że uczucie zmęczenia/wysiłku przysłania tę radość w sercu z przebytego treningu. Prawda?Oczywiście ogromnie cieszyłam się z mojego wyniku w półmaratonie, ale chyba większą radość dało mi uczestnictwo w biegach charytatywnych, czasem o małych dystansach, typu 6 km na Pogorii w Dąbrowie Górniczej. Gdy wiemy, że za nasz udział w biegu ktoś komuś pomoże w wyjściu z ciężkiej sytuacji/choroby, to satysfakcja jest podwójna.
Od biegania po asfalcie o wiele bardziej cenię sobie biegi po ścieżkach leśnych (mieszkam teraz w okolicy pięknych lasów).
Specyfika mojej pracy sprawia, że spędzam często 10 bądź więcej godzin przy komputerze każdego dnia. Praca naukowa czy dydaktyczna wymagają ode mnie czasu na przemyślenie bądź to nowych badań naukowych, bądź materiałów do zajęć ze studentami. Najczęściej to bieganie jest więc dla mnie czasem, gdy mogę się nad tym pochylić. Godzina biegu (czy spaceru) wystarczy, by z jednej strony oczyścić umysł z tego, co niepotrzebne i uporządkować wszystko, co planuję zrobić po biegu. Bieg w towarzystwie z kolei pozwala w bardzo fajnej atmosferze pokonać kilometry, niemal nie zauważając, że właśnie pokonało się spory dystans i spaliło kalorie odpowiadające tabliczce ulubionej czekolady. Tak – muszę się przyznać – często nagradzam się ulubionymi smakołykami 🙂 Gdy pobiegam, z radością pozwalam sobie na ulubioną czekoladę, pizzę czy upieczone właśnie ciasto z truskawkami 😉Uwielbiam zarówno biegi latem jak i zimą. Najbardziej ekstremalnym biegiem był ten w 30 stopniowym mrozie po tyskich Paprocanach, gdzie po godzinie biegu miałam zamarznięte rzęsy 🙂 całe białe. Wymagające doświadczenie i pewnie niechętnie je powtórzę. Najpiękniej biega się wiosną, gdy wszystko budzi się do życia, słychać śpiew ptaków i podziwia się kwitnące drzewa i kwiaty.

Gdy nie biegam (bo kiedyś mięśnie muszą odpoczywać), wybieram lżejszą formę treningu, czyli spacery. To forma aktywności, którą każdy z Nas potrafi wykonać. Światowa Organizacja Zdrowia informuje, że zdrowe osoby powinny dziennie wykonywać około 6-8 tysięcy kroków. Zakładając, że jeden krok ma długość od ok. 60 do 80 cm, dziennie powinniśmy przejść dystans pomiędzy 3,6 a 6,4 km. A więc idąc dość żwawym tempem to 40-70 minut spaceru.

P.S. na koniec pozdrawiam moich studentów – tych, którzy już biegają i zdarza nam się ucinać na ten temat miłe pogawędki i się wzajemnie motywować (zajrzyjcie na bloga Kamila: https://biegajacyprogramista.pl/), ale i tych, którzy właśnie w tej chwili zastanawiają się, czy zacząć biegać.

Odpowiedź brzmi: Tak, zobaczycie, że warto.
Drodzy Moi – ruch to zdrowie! A w zdrowym ciele zdrowy duch! Zatem świętujmy tak często jak to możliwe, a dzisiaj zwłaszcza.

Prof. Agnieszka Nowak-Brzezińska
fot. archiwum prywatne

mgr inż. KAMIL ZEMCZAK


absolwent kierunku informatyka

Dlaczego wybrałem bieganie?

Swoją przygodę z bieganiem rozpocząłem w roku 2013 – a powód był jeden i prosty: chciałem schudnąć. Kiedy zaczynałem biegać, nie zdawałem sobie sprawy z tego, że właśnie rozbudzam w sobie jedną z moich najważniejszych pasji w życiu. Początki nie były łatwe. Obcierały mnie buty, nie czułem endorfin, a po przebiegnięciu dwóch kilometrów czułem się, jakbym przebiegł maraton. Przez długi czas nic z tym nie robiłem, biegałem tylko i wyłącznie dlatego, by zrzucić zbędne kilogramy, często denerwując się i myśląc, że to nie jest dla mnie – aż do pewnego dnia. W pewny słoneczny dzień wyprzedził mnie Pan w podeszłym wieku (na moje oko – 70+ lat), który miał lepszą sylwetkę oraz wydolność ode mnie. Powiedziałem sobie wtedy: z całym szacunkiem dla tego Pana, ale tak nie może być. Od tamtej chwili zainwestowałem w porządne buty do biegania, byłem bardziej regularny i zdeterminowany, czego efektem było to, że bieganie zaczęło przynosić coraz więcej przyjemności.

Jeśli chodzi o wagę, swój cel osiągnąłem, więc jakbym miał zadać sobie obecnie pytanie – dlaczego biegam? To odpowiedź byłaby następująca: biegam, ponieważ jest to czas jedynie dla mnie. Zero rozpraszaczy czy niespodziewanych obowiązków podczas treningu – tylko ja i zaplanowany bieg. To właśnie najbardziej doceniam podczas treningu, ponieważ w dzisiejszych czasach trudno jest się rozstać z telefonem i komputerem, tym bardziej, jeżeli pracuje się jako programista. Kolejnym powodem, dla którego biegam, jest chęć utrzymywania zdrowego trybu życia i pozostawania w ruchu. Dzięki temu, że biegam, świetnie czuję się fizycznie i psychicznie. Ostatnim, ale nie najmniej ważnym, powodem jest pragnienie przełamywania swoich granic i osiągania wyznaczonych celów. To dodatkowo motywuje, aby wyjść i się poruszać.

Biegam minimum raz w tygodniu, a maksymalnie sześć razy – to zależy od etapu przygotowań do konkretnego celu. Poza bieganiem staram się regularnie chodzić na siłownie, by wzmocnić poszczególne partie swojego ciała.

Mój najdłuższy dystans, który pokonałem to maraton (42,195 km). Przebiegłem go w czasie 3h 34 minuty. I patrząc przez pryzmat całości mojej przygody z bieganiem, uważam, że to moje największe osiągnięcie. Co prawda nie udało się zrealizować określonego celu – czyli przebiec poniżej 3h i 30 minut, ale czułem się po tym biegu bardzo dobrze, a w porównaniu do mojego pierwszego maratonu nie byłem bardzo wycieńczony.

Największe osiągnięcie, jeśli chodzi o wynik, to trzecie miejsce w II Bytomskim Charytatywnym Biegu Godności „GONItwa”. Pokonałem wtedy 5 km w 19 minut i 23 sekund i stanąłem na ostatnim miejscu podium. Niesamowite uczucie i pokazanie, że bieganie amatorskie wcale nie musi wiązać się z brakiem namacalnych sukcesów.

Często spotykam się z tezą „po co biegać amatorsko, skoro w dużych imprezach jest się dwusetnym i nie da się realizować z najlepszymi”. Oczywiście w tej tezie jest trochę prawdy, bowiem biegając amatorsko naprawdę ciężko stanąć na podium tych najpopularniejszych imprez. Niemniej jednak uważam, że to nie o to w tym wszystkim chodzi. Bardzo dobrym uczuciem jest założenie sobie określonego celu i zrealizowanie go w zawodach. Kibice, organizacja, medal…takich rzeczy się nie zapomina, a wspomnienia zostaną z nami do końca życia.

Mój przykład pokazuje, że nie trzeba biegać od najmłodszych lat, by osiągać dobre wyniki w bieganiu. Nigdy nie jest za późno, by zrobić coś dla siebie, poprawiając przy tym swoje zdrowie psychiczne oraz fizyczne. Endorfiny wcale nie muszą przyjść wraz z pierwszym biegiem – czasami trzeba po prostu cierpliwości. Kiedy po dłuższym czasie bieganie nie przynosi żadnej przyjemności może zamiast porzucać aktywność warto pomyśleć o innej jego formie. Jest jeszcze siłownia, basen, rower… możliwości jest wiele. W zdrowym ciele, zdrowy duch 😊

Na koniec chciałbym zaprosić wszystkich chętnych do odwiedzenia mojego bloga: www.biegajacyprogramista.pl – znajdziecie tam różne ciekawe materiały na temat programowania i biegania

return to top