Historie naszych podróży
mgr OLIWIA STARCZEWSKA
Erasmus+ | Braga | Portugalia
Fot. archiwum prywatne
Jeśli nie wiesz co zrobić ze swoim życiem – to jedź na Erasmusa:)
Brzmi to może górnolotnie i wydaje się mocno naciągane – w rzeczywistości jednak jest to najlepsza rada jakiej mogę udzielić studentom i doktorantom, którzy dopiero na poważnie zaczynają „dorosłą” egzystencję (bardziej doświadczonym mogę po prostu życzyć wspaniałej zabawy). Erasmus to nauka – akademicka, zawodowa – owszem.
Jednak przede wszystkim jest to nauka życia: dawania sobie rady w zmiennych warunkach, bez wsparcia rodziny i przyjaciół mieszkających obok, w natłoku wydarzeń i emocji. To nauka patrzenia na świat z perspektywy nie tylko swojej, ale ludzi których odwiedzamy i z którymi spotykamy się na miejscu. Szkoła otwartości na inność, na różnorodność, szkoła tolerancji i akceptowania zachodzących zmian. Radzenia sobie z problemami które nas spotykają. Poznawanie nieznanych kultur, smaków, obyczajów, sposobów na życie, odmiennego od naszego systemu edukacji. Zapoznanie z krajami znanymi z Internetu i TV- z muzeami, parkami, wytworami artystów. Z tym, czego żadna sieć nie zdoła nam pokazać jeśli nie doświadczymy tego na własnej skórze.
W końcu – to poznanie samego siebie. Najlepsza droga w głąb, jaką możemy sobie zafundować. Bowiem czy cokolwiek sprawdzi człowieka lepiej, niż skok na głęboką wodę? Nie wiesz, czy dasz radę: czy sobie poradzisz, czy zdołasz się dogadać, załatwić formalności, zameldować w akademiku, zaliczyć semestr, kupić obiad, poznać ludzi? Czy zdołasz zmierzyć się z sytuacjami, które wyskoczą w trakcie (zawsze wyskakują!)? Czy dostosujesz się do warunków środowiskowych i kulturowych (bo można się na miejscu nieźle zdziwić)?
A potem wykonujesz ten skok, JEDZIESZ i… okazuje się, że możesz WSZYSTKO!
Chcieć to móc – tylko od Twojego nastawienia będzie zależało jak dobrze się odnajdziesz i sobie poradzisz. Boisz się sam – namów kolegę albo koleżankę – razem zawsze raźniej. Nie rezygnuj z wyjazdu i marzeń tylko dlatego, że masz obawy. Dasz radę, wrócisz silniejszy. Gwarantuję !
***
4 rok studiów, letni semestr, luty 2009 roku. Zamiast szykować się na wykład, pakuję się na Erasmusa. Czeka mnie semestr w Bradze, w Portugalii. Moją nową uczelnią będzie Universidade do Minho, Wydział Fizyki. Razem z Adamem – kolegą który jedzie wraz ze mną – trafimy pod skrzydła uroczej i uczynnej profesor Marii Gomes, dyrektor departamentu. Dostaniemy także opiekunów naukowych, Sofię i Siergieja, którzy będą pomagali nam się zaadaptować i prowadzić nasze badania naukowe z zakresu elektroceramiki BaTiO3. Nauka będzie szła dobrze, wbrew obawom. Ale to dopiero za kilka dni, teraz bilety, lotnisko…
- …i informacja z uczelni, że niestety nie zdołali nam przygotować pokoi w akademiku (nie mamy no i co nam zrobisz)…
- …i opóźniony lot który sprawia, że zamiast ponad godziny na przesiadkę we Frankfurcie mamy 30 minut (i bramkę na drugim końcu lotniska)…
- …potem nieuniknione spóźnienie na samolot do Porto (podziękowania dla kapitana Lufthansy, który na nas czekał 20 minut zamiast zostawić!)…
- …a w Porto nie ma naszego bagażu 🙂
Uroczy początek przygody, nieprawdaż??
Później też jest wesoło: dormitorium niczym cela więzienna, obsługa na tymczasowym kampusie nie zna angielskiego, nie ma ciepłej wody, a bagaż, który miał być o 7.00 po 3 telefonach przyjeżdża po 13.00. I tak cud, że się zjawia! I że mamy w ogóle nocleg w dormitorium, który załatwiła dla nas opiekunka! I że Sergiej nas odebrał z lotniska… 3 noce się prześpi, a potem przeprowadzka do wypasionego akademika Lloyd Braga (2 osobowe pokoje z łazienkami).
Koszmar? WCALE NIE!! Okazja do hartowania ducha! Skoro daliśmy radę tylu rzeczom w ciągu 48 godzin, to damy radę wszystkiemu!! Nauce, samodzielnej pracy, badaniom, poznaniu innych studentów na Erasmusie, kursowi portugalskiego na który się zapisaliśmy. Odmienności lokalnej kultury codziennej. Portugalskiemu „mañana” – czyli jutro, spokojnie. Nie ma wyników dzisiaj? Mañana. Będą jutro. Może 🙂
W dodatku szok niesamowity – młodzi ludzie nie znają angielskiego. Ni ciut ciut. Nie dogadasz się z lokalną młodzieżą i studentami. Trauma (za jakiś czas okazuje się, że znają język Szekspira starsi mieszkańcy i zawsze z nimi można pogadać).
Kolejna różnica – „święta pora żerna„. Zwykle między 12.00 a 14.00 lub 13.00 a 15.00. Nikt nie pracuje, wszyscy idą jeść. Możesz iść z nimi albo… nie jeść ! Pora żerna się kończy, knajpy się zamykają i choćbyś skonał z głodu na progu – nie wejdziesz! Będziesz czekał do 18.00-19.00, aż otworzą się na kolację. Siesty nie ma jak w Hiszpanii, ale przerwa jest. Przy okazji owa przerwa powoduje, że praca i zajęcia na uczelni nie kończą się o 17.00, tylko o 19.00, a nawet 20.00. Za to rano mało kto zaczyna aktywność uniwersytecką przed 9.00. Bary piwne rzadko startują przed 22.00, dyskoteki grubo po północy. Inny tryb życia – można go pokochać albo znienawidzić. Nie jesteśmy u siebie – więc trzeba pokochać!
Cała masa innych wyjazdowych doznań, docieranie się, wspólne spędzanie czasu ze studentami z innych krajów. Niezależne wyjazdy do ościennych miast czy krajów – osobiście miałam okazję w Portugalii zwiedzić poza Bragą także Porto, Fatimę i park narodowy Geres. Dodatkowo zrobiłam szybki wypad tanimi liniami do Hiszpanii (Madryt i Segovia do której od lat chciałam jechać). Czy będąc w Polsce miałabym taką okazję? NIE!
Erasmus nie jest czymś, co da się streścić w kilku zdaniach. To ogrom doświadczeń, sytuacji, nawiązanych znajomości, odkryć, czasem mniej przyjemnych chwil, które zdarzają się w życiu – ale podczas których lokalni na pewno nie zostawią Cię samemu sobie. To szkoła życia w świecie. Nie da się tego zapomnieć tak po prostu. To zostaje w człowieku na zawsze – otwierając horyzonty.
Nie wiesz czy to dla ciebie? To spójrz na zdjęcia i powiedz, że tak NIE CHCESZ ?!