Przejdź do treści

Uniwersytet Śląski w Katowicach

  • Polski
  • English
search
kandydat
Logo Europejskie Miasto Nauki Katowice 2024

Ile mamy jeszcze czasu? Na pytanie odpowiada ks. dr Grzegorz Strzelczyk

20.07.2023 - 14:39 aktualizacja 20.07.2023 - 14:46
Redakcja: mb

Najkrótsza odpowiedź, jaką jestem w stanie sformułować z chrześcijańskiego punktu widzenia brzmi: nieskończenie wiele
i zarazem niezwykle mało. Paradoks? Zdecydowanie.

Zatem po kolei. Po pierwsze chrześcijaństwo wyrasta z doświadczenia, które zwykliśmy nazywać „zmartwychwstaniem Jezusa”: mistrz z Nazaretu po śmierci ukazywał się swoim uczniom nie tylko jako „żywy”, ale raczej – jak określa to Apokalipsa Jana „żyjący”, a tym samym życiodajny. Uczniowie wyszli z tego doświadczenia z przekonaniem, że przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa ustanowiony został nowy rodzaj relacji człowieka z Bogiem, którego ostatecznym kresem jest jakiś rodzaj zjednoczenia, który nie będzie miał tylko duchowego charakteru, ale obejmie ciało i materię w ogóle. Stąd w wyznaniu wiary sformułowanym ok. IV w. znajduje się stwierdzenie o wierze „w ciała zmartwychwstanie i życie wieczne”. Mamy zatem nieskończenie wiele czasu, tym bardziej, że w chrześcijańskim rozumieniu powstanie z martwych i nieskończone życie (bo to w istocie oznacza określenie „wieczne”) dotyczyć ma wszystkich ludzi, niezależnie od ich statusu moralnego i stopnia zjednoczenia z Bogiem. Tak samo dobrych i złych.

Nie oznacza to jednak takiego samego stanu w puncie dojścia. W Nowym Testamencie mamy wyraźne rozróżnienie – dochodzi ono wprost do głosu np. w Ewangelii Jana 5,29 – pomiędzy „zmartwychwstaniem życia” i „zmartwychwstaniem potępienia”. Stany te różnią się najwyraźniej stopniem jedności z Bogiem i ludźmi: potępienie jawi się jako stan zaprzeczonej miłości, zerwania relacji i odrzucenia.

 

I tu dochodzimy do drugiego bieguna paradoksu, od którego zaczęliśmy.

W nauczaniu Jezusa częste było wezwanie do czuwania. Mamy podstawy by sądzić, że to jeden z rysów działalności historycznego Jezusa, bowiem jest dobrze zakorzeniony w przypowieściach (np. o pannach mądrych i głupich, panu wracającym z uczty itd.). Przy czym trudno rozstrzygnąć, czy najpierwotniejsze wezwanie do czuwania odnosiło się do nadejścia Królestwa Bożego (czyli głównego wątku nauczania Jezusa), czy też jego powtórnego przyjścia (co raczej wygląda na popaschalną reinterpretację). Tak czy siak natarczywe wezwanie do czuwania nie pozwala rozsiąść się w teraźniejszości z przekonaniem, że dopiero jakieś przyszłe wydarzenia lub decyzje będą miały decydujące znacznie.

 

Wygląda na to, że w Jezusowej perspektywie zupełnie nie mamy czasu: każdy moment, każda decyzja ma – przynajmniej potencjalnie – ostateczne i decydujące znaczenie.

Jeśli jeszcze wątek czuwania połączymy z wyraźnym, zwłaszcza w końcówce Mateuszowej Ewangelii, motywem utożsamienia się Jezusa z ubogimi i odrzucanymi, otrzymamy pełny obraz. Bóg nie przychodzi do nas na końcu dziejów, w jakiejś nieokreślonej, abstrakcyjnej wieczności, ale tu i teraz, z zaskoczenia i nie w porę, w tych którzy – z różnych powodów – zostali wypchnięci na społeczny margines, odarci z godności, pozbawieni miłości. Nie mamy zatem czasu, bo każde spotkanie i każda decyzja, którą podejmujemy, jakoś – pozytywnie lub negatywnie – określa nas względem ludzi, a tym samym – względem Boga. Oni cierpią teraz. Tuż obok. Na naszych oczach. Więc tylko uważność teraz, otwiera nam drogę do jakiegoś – potencjalnie szczęśliwego – potem. Nie mamy czasu. W ogóle.

 


ks. dr Grzegorz Strzelczyk
Doktor teologii (2004, Pontificia Universita Gregoriana, Roma) adiunkt w Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Specjalizacja: chrystologia, eklezjologia i zagadnienia metodologiczne teologii systematycznej.
img

Zobacz nasze miasta akademickie!

Katowice

Cieszyn

Chorzów

Sosnowiec

return to top