| Wioletta Bednarczyk |
Czy to możliwe, aby istniało życie tam, gdzie zawsze świeci słońce, gdzie nie pada deszcz, nie wieje wiatr, nie ma czasu na ochronne zamarzanie? Czy – analogicznie – można doświadczać życia, unikając życiowych zachmurzeń? Czy faktycznie sensem, celem życia jest bycie szczęśliwym, rozumiane jako unikanie smutku, złości, bólu? Jak długo moglibyśmy żyć w palącym słońcu szczęścia? Co by nas motywowało do zmian, ruchu, co sygnalizowałoby potrzebę zmian?
Gdy obserwuję ludzi zarówno w przestrzeni gabinetowej, jak i życiowej, zauważam, że nieustannie poszukujemy przyjemności, pragniemy odczuwać tylko radość, zadowolenie. Nie chcemy widzieć zmęczenia, smutku, straty, frustracji czy złości, niepewności. Liczy się dla nas tylko to, by było przyjemnie, radośnie. Unikając trudnych emocji, otaczamy się jednak grubym murem, pancerzem, zbroją. Zamiast tańczyć w deszczu, zmysłowo reagować na to, co życie przynosi, ubieramy się coraz szczelniej, zamykamy na doświadczenia zmysłowe. Stajemy się coraz bardziej unieruchomieni i opancerzeni – a nazywamy to poczuciem bezpieczeństwa. Stephen Johnson w książce Style charakterów nazywa to swoistą zbroją charakteru, natomiast Alexander Lowen między innymi w pozycji Narcyzm często używa określenia „zbroja”. Na potrzeby tego tekstu możemy sobie to wyobrazić jako nieprzepuszczalny, gruby, mało elastyczny strój przeciwdeszczowy, w którym przyszło nam tańczyć taniec życia, chroniąc się przed deszczem. W takim stroju, jak pisze Lowen, brakuje nam żywotności, pod płaszczem robi się coraz bardziej zimno, a wokół pusto, ciemno i sztywno. Brakuje nam deszczu, smutku związanego ze stratą, huczącego wiatru, który przenosi, rozprasza lęk, brakuje grzmotu złości, a nawet zimnej nienawiści. Żywotność obumiera, życie wewnętrzne się kurczy. Wówczas z pomocą przychodzi obecność. Obecność jako spokojny, jasny, otwarty, chłonny stan umysłu, czyli mindfulness. Obecność w świecie własnych przeżyć i w świecie zewnętrznym, na który przecież zawsze jakoś reagujemy. Mindfulness[MP1] wypływa z głębokiej ludzkiej tęsknoty za samym sobą, z chęci pełnego zaistnienia we własnym życiu i przeżycia go tak, jakby było naprawdę ważne, najważniejsze. W danym momencie, „tu i teraz”. I z istotnym założeniem, że „tu i teraz” potrzebujemy karmiących, dobrych relacji z samymi sobą i wzajemnie z innymi, w spontanicznym ruchu, jak w tańcu.
Życie może być tańcem – tańcem, który wymaga zaangażowania, otwartości, świadomości kolejnych kroków oraz przepływu emocji, żywotności. Emocje, podobnie jak deszcz, są neutralne, nie są ani pozytywne, ani negatywne. Wilgotność, mżawka czy ulewny deszcz, a może rosa to tylko różne postaci neutralnej wody. Emocje również mają różną postać. Życie można zatańczyć w deszczu (ang. rain). Metoda mindfulness – RAIN – została stworzona przez Michele McDonald ponad dwadzieścia lat temu i rozpropagowana przez nauczycielkę mindfulness Tarę Brach, składa się z 4 kroków, których pierwsze litery tworzą akronim RAIN (‘deszcz’). Aby tańczyć w deszczu, należy zwrócić uwagę na następujące elementy: R (recognize) – rozpoznanie tego, co się dzieje, co czujemy w danym momencie, tu i teraz, zauważenie kontekstu, sytuacji, tego, co ma dla nas w danej chwili znaczenie; A (allow) – akceptacja doświadczenia takim, jakie jest, zauważanie bez ocen, powinności, przyjęcie tego, co przychodzi, jak zbłąkanego gościa w trudnej podróży, i poczęstowanie go herbatą; I (investigate) – to inspekcja, powiązanie uczuć z wrażeniami z ciała i z myślami oraz wskazanie ich związku z rozpoznanymi emocjami; N (nurture) – nieidentyfikowanie się, rozróżnienie, że ja i moje myśli, uczucia, czucia nie są mną, są informacjami na temat mojej percepcji doświadczanej rzeczywistości.
Bycie choreografem tańca swojego życia wymaga również odwagi do akceptacji ograniczeń oraz otwartości na to, co przyniesie każdy kolejny krok w deszczu, w słońcu czy w zamieci śnieżnej. Żeby móc przejść przez życie tanecznym krokiem, należy akceptować, zauważać bez oceniania, a z zaciekawieniem uczucia, myśli i wrażenia, łapać balans, ugruntowanie w wyznawanych wartościach i działać, czyli stawiać kolejne kroki. Tańcząc w deszczu, uczymy się przeżywać życie tak, aby lęk, smutek czy stres, przykre uczucia czy wspomnienia nas nie ograniczały, ale by pozwalały stawiać kolejne kroki w różnej dynamice. To nadaje swoisty charakter tworzonej choreografii.
Kiedy w życiu napotykamy na przeszkody – albo po prostu na czymś nam bardzo zależy – naturalną reakcją ciała jest stres, napięcie, mobilizacja, aktywizacja autonomicznego układu nerwowego. Uruchamiamy wszystkie mechanizmy, aby osiągnąć wytyczony cel. Zamiast walczyć z sobą i próbować się „uspokoić”, lepiej zauważyć to, co się dzieje, i użyć tego do mobilizacji, do postawienia kolejnego, bardziej dynamicznego kroku.
Badania Petera Levine’a, twórcy terapii traumy, wskazują, iż jednoczesne pobudzenie współczulnej części układu nerwowego (reakcje stresowe) i przywspółczulnej (uspokajanie się) doprowadza do reakcji zamarcia, odcięcia, braku żywotności i bezruchu. Kiedy fizjologiczne reakcje stresowe ciała związane z adaptacją zostają zablokowane, powoli zastygamy, sztywniejemy, zamykamy się w skorupie, często zawstydzenia. Pojawia się bezruch, a to uniemożliwia wprowadzanie zmian. Emocje same w sobie są ruchem, przepływem, przychodzą i – o ile z nimi nie walczymy – odchodzą. Czasami z różnych przyczyn nie mamy w sobie zgody na przeżywanie jakichś emocji, stawiamy im tamy, tłumimy je. Jeżeli tłumienie okazuje się niewystarczające, zaczynamy wypierać emocje, zakopywać je coraz głębiej i głębiej. Być może gdy byliśmy dziećmi, ta strategia chroniła nas przed emocjami, których przeżycie było wtedy dla nas za trudne. W dorosłym życiu jednak często powielamy ten sztywny nawyk, który staje się zbroją – a w niej trudno się ruszać, doświadczać ruchu, czuć i żyć. Nie możemy wtedy kierować się czuciem, zazwyczaj opieramy się na tym, co spostrzegamy, a co jest podobne do tego, co przydarzyło się nam kiedyś. To jakby wyglądać z wieży zabudowanego, pozamykanego zamku i spodziewać się niebezpieczeństwa, bo alarm się zepsuł i ciągle wyje. Na szczęście osobie uwięzionej w swoich emocjach da się pomóc w toku terapii, często przydatna bywa praca z ciałem, taniec. Również mindfulness ma bardzo wiele do zaoferowania w zakresie integracji ciała i umysłu. Praktyki uważnego oddechu, a z czasem ruchu ciała pomagają w procesie ożywienia. Techniki uważności pozwalają na zmianę krok po kroku, na poczucie swojego ciała, poszczególnych jego partii i ożywanie.
W obecnych czasach – można by rzec – panuje swoista moda przeciwdeszczowa, stoimy przed wymogiem szczęśliwego, słonecznego życia. Ale zapominamy, że takie życie można tylko oglądać zza szyby, z wieży albo w mediach społecznościowych. Prawdziwe życie to doświadczanie chwili obecnej taką, jaka ona jest. Nie znaczy to, że mamy się godzić na cierpienie, dyskomfort. Wręcz przeciwnie – chodzi o rozpoznanie kryjących się pod tym własnych potrzeb oraz zaspokojenie ich w dorosły, autonomiczny sposób, być może o zmianę nastawienia, a może wycofanie się z danej sytuacji po to, aby poszukać zaspokojenia gdzie indziej. Uważność na nasze uczucia, myśli czy doznania umożliwia nam wybieranie prawdziwie, w zgodzie z sobą i przede wszystkim z życzliwością. Gdy zaczynamy tańczyć w deszczu, odczuwamy dyskomfort, ale po chwili okazuje się, że to deszcz staje się źródłem niepowtarzalnego, dynamicznego ruchu, a w dalszej perspektywie wzmacnia odporność.
Bibliografia
Johnson S.M., Style charakteru, przeł. B. Mizia, Zysk i S-ka, Poznań 1998.
Levine P.A., Uleczyć traumę. 12-stopniowy program wychodzenia z traumy, przeł. Z. Mazurczak, Wydawnictwo Czarna Owca, Warszawa 2016.
Lowen A., Bioenergetyka, przeł. A. Świtalska, Ośrodek Bioenergetycznej Pracy z Ciałem, Pomocy i Edukacji Psychologicznej, Joanna Olchowik, Koszalin 2013.
Lowen A., Narcyzm. Zaprzeczenie prawdziwemu „ja”, przeł. B. Piecychna, Ośrodek Bioenergetycznej Pracy z Ciałem, Pomocy i Edukacji Psychologicznej, Joanna Olchowik, Koszalin 2013.
Uważność i psychoterapia, red. Ch.K. Germer, R.D. Siegel, P.R. Fulton, tłum. M. Cierpisz, przedmowa do wyd. pol. P. Holas, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2015.
Williams M., Penman D., Mindfulness. Trening uważności, Samo Sedno, Warszawa 2014.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, napisz na maila bka@us.edu.pl
Wioletta Bednarczyk (dawniej Wójcik)
Psycholożka, pedagożka zdrowia, seksuolożka, psychoterapeutka (w drodze do certyfikatu). Wszystkie zadania związane z realizacją wyżej wymienionych ról zawodowych realizuje w ramach własnego, prowadzonego od 2008 r. Studia Psychoterapii i Seksuologii SPES. Niezbędne do wykonywania pracy psychoterapeutki doświadczenie zawodowe zdobywała na stażach klinicznych w Ośrodku Leczenia Nerwic i Zaburzeń Odżywiania NZOZ Dąbrówka, podczas praktyk w Centrum Pediatrii, w pracy, m.in. w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej, w Poradni Zdrowia Psychicznego, Centrum Medycznym Medicover. Od 2010 r. prowadzi i realizuje autorskie szkolenia z zakresu profilaktyki zdrowia psychicznego, radzenia sobie ze stresem, mindfulness.
W 2010 r. ukończyła 4-letni Podyplomowy Kurs Psychoterapii, od tego czasu jest też członkinią Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. Pracuje pod stałą superwizją, dbając o standardy etyczno-merytoryczne wykonywanego zawodu. Obecnie przygotowuje się do egzaminu certyfikacyjnego.
Prywatnie mama dwójki cudownych dzieci, artystyczna dusza, która spełnia się tańcząc tango, flamenco, pisząc terapeutyczne opowieści oraz szkicując i malując.
Wioletta Bednarczyk | fot. archiwum prywatne