Paweł Szala, absolwent Wydziału Prawa i Administracji, aplikant adwokacki, laureat licznych konkursów z zakresu prawa.
Nauka na dwóch kierunkach, łączenie teorii z prawniczą praktyką, a do tego udział w konkursach wiedzy prawniczej – tak w skrócie można by podsumować okres studiów Pawła Szali, absolwenta Uniwersytetu Śląskiego. Szczególnie dużo radości sprawiała mu ostatnia z wymienionych aktywności. Jest laureatem kilku konkursów organizowanych przez firmy tzw. wielkiej czwórki: Deloitte’a, Ernst & Young (EY), KPMG oraz PricewaterhouseCoopers (PwC). W maju 2019 roku zajął 2. miejsce w ogólnopolskim konkursie podatkowym KPMG – Tax’n’You.
Jeśli miałbym doradzać komuś, kto dopiero myśli o podjęciu studiów prawniczych, z pewnością podkreśliłbym znaczenie łączenia teorii z praktyką. Bez wiedzy praktycznej samo studiowanie prawa w moim odczuciu było dosyć abstrakcyjne. Możemy poczuć, czego tak naprawdę się uczymy, dopiero wtedy, gdy wcielamy w życie określone przepisy i patrzymy, jak decydują o przebiegu spraw, które na całym świecie przytrafiają się ludziom.
Już w trakcie studiowania na Uniwersytecie Śląskim praktykowałem w jednej z kancelarii adwokackich, w której zresztą po ukończeniu studiów rozpocząłem pracę. Dzięki tej współpracy mogłem obcować z dokumentami i normami prawnymi, o których uczyłem się na zajęciach, oraz zaczynałem je rozpoznawać i stosować w praktyce. Prawo uczy rozumienia rzeczy wielkich i donośnych, o których pisał chociażby Cyceron, ale i zupełnie prozaicznych związanych na przykład z tym, co należy uczynić, gdy sprzedawca nie chce uznać złożonej przez nas reklamacji kupionej suszarki.
Studia na Uniwersytecie Śląskim są tak zorganizowane, że bez problemu można znaleźć czas na tę praktykę. Jestem tego najlepszym przykładem. Nie tylko łączyłem naukę z pracą, lecz również przez ponad dwa lata studiowałem dodatkowo filozofię.
Wybrałem prawo ze względu na szerokie zainteresowania humanistyczne i dobre perspektywy zawodowe. Podczas studiów spotkałem wiele ciekawych osób zarówno wśród grona naukowo-dydaktycznego, jak i innych studentów. Przykładowo decyzję o rozpoczęciu drugiego kierunku studiów podjąłem wraz z moim przyjacielem Krzysztofem Dąbrówką. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że tematy filozoficzne pojawiające się na zajęciach z prawa są na tyle ciekawe, iż warto zgłębić je intensywniej, niż miało to dotychczas miejsce. To było coś, co nas intelektualnie pobudzało. Najbardziej ciekawiły mnie okresy starożytności i średniowiecza, ale szczególnie wdzięczny jestem śp. dr hab. Katarzynie Niebrój oraz prof. Bogdanowi Dembińskiemu za ukazanie mi innego obrazu studiów – żywych, pełnych głębi spojrzenia, niepomijających tematów trudnych i kontrowersyjnych.
Na Wydziale Nauk Społecznych z przyjemnością brałem udział w swobodnych dyskusjach dopuszczających poruszanie się w wielu pobocznych wątkach, ale też odnoszących się do pytań, które mógł zadać każdy z nas. Z kolei na prawie uczyliśmy się głównie dogmatów mających pewien określony, niepodlegający dyskusji kształt. Oczywiście istnieje możliwość interpretacji prawa, wydaje się jednak, iż jest ona zarezerwowana dla przestrzeni praktyki. Na zajęciach raczej nie ma miejsca na dyskutowanie o wykładni poszczególnych przepisów. Musimy je najpierw dobrze poznać.
W tym miejscu przypomina mi się anegdota opowiedziana na pierwszym roku przez pana profesora Sławomira Tkacza. Dzielił się z nami absolutnymi podstawami z dziedziny prawa, które dla nas były „małymi odkryciami Ameryki”. Umiejętność argumentacji prawniczej porównywał do narzędzi i samochodów. Z usterkami w starych fiatach można sobie poradzić, używając młotka, i takim młotkiem są wszystkie kodeksy i akty prawne, z którymi stykamy się przez większą część studiów. Nowsze samochody wymagają już nie tylko młotka, lecz także pełnej skrzynki narzędzi i specjalistycznego oprogramowania. To zwyczaje, tradycje, ale też filozofia, psychologia, historia, ekonomia czy etyka, które przecież są z prawem ściśle związane. Pan profesor zapowiedział, że powróci do nas, gdy będziemy na ostatnim roku studiów, i udowodni wyższość skrzynki z narzędziami nad młotkami, w które wyposażani byliśmy przez pięć lat nauki. Tak też się stało. Paradoksalnie, prowadzony przez niego przedmiot z teorii i filozofii prawa uważam za najpraktyczniejsze zajęcia, w jakich uczestniczyłem w ciągu pięciu lat studiów.
Studia na UŚ były jak dotychczas najpłodniejszym intelektualnie okresem mojego życia i wdzięczny jestem wszystkim, którzy dołożyli do tego cegiełkę.
Fotografie: Małgorzata Kłoskowicz