Zaletą katowickiej uczelni – co warto zaznaczyć – jest to, że podczas rekrutacji komisja stawia na różnorodność kandydatów, zarówno pod względem ich artystycznych wizji oraz gustów, jak i osobowości. Okres studiów w katowickiej Szkole Filmowej wspominam dobrze. Były to drugie studia, które ukończyłem, i śmiało stwierdzę, że najbardziej wartościowe, mimo że nie wszystko na uczelni wyglądało tak, jak pierwotnie zakładałem.
Skupię się na atutach. Tym bezsprzecznym jest fakt, że podczas edukacji mamy szansę (ba, musimy!) nakręcić kilka krótkometrażowych filmów. Uważam, że jest to jedna z największych wartości edukacyjnych w szkole filmowej. Niełatwo jest samodzielnie, poza szkołą zrealizować film na przyzwoitym poziomie, nawet krótkometrażowy. Przeszkód może być wiele: niewystarczający budżet, brak sprzętu, wiedzy, opieki artystycznej czy warsztatu. Ten ostatni (warsztat) również zdobywamy, studiując w filmówce. Podstawy pracy nad filmem, rozwijanie koncepcji, rozwój scenariusza, próby, wreszcie realizacja własnego filmu zwieńczona procesem postprodukcji – to droga, którą musimy przejść, jeśli chcemy studiować w budynku imienia Krzysztofa Kieślowskiego.