Go to main content

University of Silesia in Katowice

  • Polski
  • English
search
Logo European City of Science 2024

Kto się boi sztuki zaangażowanej?

06.09.2017 - 10:25 update 05.11.2019 - 11:18
Editors: admin

Artykuły z cyklu „Nauka i sztuka”

„Jak się uda, jestem silna” – to fragment wypowiedzi kobiety, mieszkanki Lublina, która stała się bohaterką jednego z dwunastu obrazów autorstwa dr hab. Joanny Wowrzeczki (Instytut Sztuki Uniwersytetu Śląskiego). Słowa wywarły na artystce tak silne wrażenie, że uczyniła je również tytułem stworzonego przez siebie cyklu. To nie pracownia była jednak centrum wydarzeń. Wszystko zaczęło się na osiedlu kontenerowym przy ul. Antoniny Grygowej – stygmatyzowanej części Lublina, gdzie artystka wysłuchała historii kilkunastu kobiet zmagających się z trudną codziennością. Podzielona na sześć części opowieść dr hab. Joanny Wowrzeczki odsłania proces twórczy „zaangażowany”, polegający na wychodzeniu poza pracownię i porzucaniu wygodnych, oswojonych przestrzeni.


Dr hab. Joanna Wowrzeczka prezentuje jeden z obrazów z cyklu "Jak się uda, jestem silna"
Dr hab. Joanna Wowrzeczka z Instytutu Sztuki Wydziału Artystycznego
Fot. Sekcja Prasowa UŚ
 

Zaangażowanie silnie wiąże się z odpowiedzialnością, jest wychodzeniem ze swojej bezpiecznej przestrzeni. W pewnym momencie decydujemy, że możemy się splatać z innymi ludźmi poza naszym oswojonym „bąblem”, że jesteśmy gotowi wspólnie definiować, budować lub naprawiać rzeczywistość i nie uciekamy z niej, gdy zaczyna się dziać coś niepokojącego, co może nam zagrażać. Wychodząc poza własną przestrzeń, pamiętam, że jestem człowiekiem uniwersytetu. Co jakiś czas zadaję sobie pytanie, jakie są moje zobowiązania wobec uniwersytetu i wobec przestrzeni publicznej. Moja twórczość artystyczna jest „zaangażowana”. Nie boję się tego słowa, nawet jeśli spychać miałoby ją na peryferia i czynić z niej bękarta sztuki. Zastanawiam się, jakie narzędzia mogę wykorzystywać, będąc artystką i akademiczką, by pomagać innym ludziom. W 2002 roku współtworzyłam Galerię „Szarą” w Cieszynie, która miała przybliżać sztukę współczesną nieprzyzwyczajonemu do niej odbiorcy. W 2003 roku poznałam środowisko „Krytyki Politycznej”. Zrozumiałam wtedy, że zaangażowanie może być głębsze i realizowane na wielu różnych poziomach. Zaczęłam je definiować na nowo. Sześć lat później otworzyliśmy w Cieszynie Świetlicę Krytyki Politycznej „Na Granicy”. Już wtedy miałam świadomość, że potrafimy wyjść ze słodkim bagażem uniwersytetu poza jego mury i przekładać to, czego się nauczyliśmy na język praktyki. Patrzę na świat przez filtr społecznego zaangażowania, jestem tego świadoma i biorę za moje spojrzenie odpowiedzialność.

Do Lublina zostałam zaproszona przez Szymona Pietrasiewicza, który prowadzi Pracownię Sztuki Zaangażowanej Społecznie „Rewiry” działającej przy lubelskim Centrum Kultury. Odwiedziłam kilka miejsc, w których mieszkają ludzie doświadczający wykluczenia społecznego, lecz szczególne wrażenie zrobiła na mnie ulica Antoniny Grygowej. Zobaczyłam przerażające osiedle kontenerowe wyglądające, jakby tamtędy przebiegał jeden z wojennych frontów. Ten widok mnie poruszył. Zaczęłam się zastanawiać, czy coś mogę tutaj zrobić? Nie mieszkam w Lublinie, a zatem wiedziałam, że nie wezmę długoletniej odpowiedzialności za wybrane przeze mnie miejsce. Postanowiłam porozmawiać z mieszkańcami, a następnie stworzyć obrazy opowiadające intymne historie, by w ten sposób pokazać problemy, z którymi borykają się na co dzień moi bohaterowie.
 

Jeden z obrazów dr hab. Joanny Wowrzeczki, prawie całą przestrzeń zajmuje zdjęcie dokumentu, którego autorem jest wojewoda pomorski. W prawym dolnym rogu siedzą na kanapie dwie kobiety.

Emerytowana nauczycielka języka polskiego. Na Grygową trafiła, kiedy jej mąż popełnił samobójstwo po otrzymaniu wyroku sądowego. Orzeczenie przekreślające wszelkie nadzieje na spadek rodzinny, który miał zaradzić spadającemu kapitałowi ekonomicznemu na skutek transformacji systemowej. Człowiek ten nie wyobrażał sobie ostatnich lat w niedostatku. Jego ciało nie miało wpisanych w siebie startegii radzenia sobie z brakiem wszystkiego.

 

Co właściwie zobaczyłam na Grygowej? Cztery bloki, w których oficjalnie mieszka około 800 osób, ale w rzeczywistości liczba lokatorów może być nawet dwa razy większa. Brakuje podstawowej infrastruktury. Nie ma w najbliższej okolicy szkoły, biblioteki, ośrodka zdrowia, kościoła, a nawet większego sklepu oferującego produkty w niezawyżonych cenach. Jest za to schronisko dla zwierząt oraz lotnisko, a zatem brud i hałas, do tego wysypisko i spalarnia śmieci będące źródłem pleniącego się w niektórych mieszkaniach robactwa, na które sanepid od kilku lat nie reaguje. Wydaje się, że także mieszkańcy Grygowej w strukturze miasta traktowani są niczym „społeczne odpady”. A przecież mieszkania, które odwiedziłam, były czyste, schludne, chociaż bardzo małe, a w każdym z nich artefakty ułożone wedle określonego porządku na półkach i stolikach, na ścianach powieszone obrazki. Okazuje się, że estetyka wnętrza odgrywa ogromne znaczenie nawet tam, gdzie warunki życiowe są skrajnie trudne. Każda gospodyni poczęstowała mnie herbatą czy kawą. W niektórych domach pachniało praniem, w innych obiadem, w jednym papierosami. To nie jest jednolita zbiorowość, o tym nie wolno zapominać.
 

Jeden z obrazów dr hab. Joanny Wowrzeczki, a na nim dominujący w przestrzeni obrazu dokument "Ponaglenie wezwania". W prawym dolnym rogu siedząca w fotelu kobieta pijąca kawę.

Iwona. Uderzający porządek i estetyzacja. Tak jakby te wszystkie małpki, kaczuszki i miśki miały być strażnikami tego, co Iwonie udało się wywalczyć. Kolejna wychowanka domu dziecka, która, chociaż się stara, przegrywa ze strukturą zbudowaną z powtórek i reprodukcji, a więc przewidywalną.

 

Rozmawiałam z dwunastoma kobietami, słuchałam ich opowieści bez nagrywania, aby spotęgować wspólnie tworzoną intymną przestrzeń. Nie zadawałam sobie pytania, czy to, co słyszę, jest prawdą. Przyjmowałam otwarcie każdą wypowiedź. Nawet jeśli ich słowa obierzemy z łupin nieprawdy, to i tak otrzymamy dramatyczny obraz trudnej rzeczywistości. Wychodziłam z mieszkań zdruzgotana. Człowiek chciałby tych ludzi wziąć na ręce, przytulić, przede wszystkim dać pracę, a tak niewiele może zrobić. Zobaczyłam ubóstwo, które jest reprodukowane. Jeśli ktoś wychował się w biednym domu, właściwie ma niewielkie szanse na zmianę swojego losu. Dodatkowo biurokracja skutecznie podtrzymuje nasze miejsce w strukturze społecznej, a system pomocy społecznej okazuje się nieefektywny.
 

Jeden z obrazów dr hab. Joanny Wowrzeczki. Dominują na nim zdjęcia dwóch recept.  W prawym dolnym rogu kobieta siedząca na łóżku ze swoim paromiesięcznym dzieckiem.

Magda i jej paromiesięczne dziecko. Próbowała uciec z Grygowej, niestety to jest jedyne miejsce, w którym wie, jak żyć. Partner pracuje nielegalnie, bo jako schizofrenik nie może znaleźć pracy w swoim zawodzie.

 

Analizując Grygową, tworzyłam w głowie indywidualne portrety moich bohaterek. Kończąc rozmowę, prosiłam każdą z nich o wybranie dokumentu, recepty, pozwu, rachunku czy różnych kwitów, które mogą być symbolem problemów. Fotografowałam je w mieszkaniach na wybranym podłożu, aby następnie zdjęcia formularzy i fragmentów tkanin bez ingerencji cyfrowej przenieść na płótno – w formie wizualnie „przytłaczającej” moje bohaterki. Kobiety na obrazach zajmują niewiele przestrzeni, tak jak niewielkie są ich mieszkania. W ten sposób opowiadałam ich historie. Obrazy te stały się również częścią wydanego na 2013 rok kalendarza – także będącego trwałym śladem zapadających w pamięć rozmów.
 

Jeden z obrazów dr hab. Joanny WOwrzeczki. W prawym górnym rogu w kuchni stoi kobieta. Większą część obrazu zajmuje zdjęcie pisma z Urzędu Skarbowego.Zofia. Była uosobieniem wszystkich najlepszych analiz reprodukcji przemocy i biedy. Jak malować kogoś, kto nas tak porusza? Na czym się skoncentrować? Dokument, który dostałam od niej, to uzasadnienie sądowe do umorzenia zaległości podatkowej będącej kwestią pomyłki. Kawałek papieru uświadomił mi, że w tym całym procesie nie chodziło tylko o rację finansową, ale przede wszystkim o godność. Zofia ma wszystko obliczone… ile herbaty może wypić, ile zjeść dziennie i to jej się udaje. Siły atlety trzeba, żeby z rodowodem domu dziecka i wszystkim tym, co potem… chcieć się uśmiechać, mając na obiad herbatę.

 

Rozmowy dostarczyły informacji na temat zaniedbań, których w moim odczuciu dopuścił się system opieki, miasto, otoczenie. Przygotowałam listę najbardziej palących potrzeb i przekazałam ją władzom Lublina. Brałam też udział w konferencjach i debatach organizowanych w tym mieście, gdzie mogłam dyskutować z innymi ludźmi, którzy zechcieliby zainteresować się problemami mieszkańców tego osiedla. Coś się zmieniło. Jedna z moich bohaterek – Agnieszka – założyła radę osiedlową, pracuje z innymi mieszkańcami mimo braku odpowiedniego wykształcenia. Potrzebuje informacji, jak można założyć fundację, jak przekonać urzędników, by zaczęli reagować na potrzeby mieszkańców Grygowej, chociażby w sprawie uciążliwego robactwa. Tu otworzyła się przestrzeń dla uniwersytetu. Wystosowałam podczas jednej z konferencji apel do naukowców o wsparcie prawniczo-proceduralne dla tych osób i od razu dwóch akademików zadeklarowało pomoc. W ten sposób wspólnie podejmujemy rzeczywiste kroki, realizując tak bliską mi ideę sztuki zaangażowanej i zaangażowanego uniwersytetu.

Jeden z obrazów dr hab. Joanny Wowrzeczki. W prawym górnym rogu kobieta z dwójką dzieci. Większą część obrazu zajmuje zdjęcie orzeczenia o niepełnosprawności jednego z dzieci.Agnieszka. Niezwykle zaradna i dzielna. Dziecko starsze z lekkim upośledzeniem umysłowym i ruchowym, co uniemożliwia jej podjęcie pracy. To ona rok po naszej rozmowie zainicjuje działania rady osiedlowej, to ona również będzie pisać pisma do władzy nawołujące do zrobienia porządku z robakami i smrodem.

 

 


Zdjęcia wybranych obrazów autorstwa dr hab. Joanny Wowrzeczki z cyklu pt. „Jak się uda, jestem silna” wykonała Agnieszka Muras.

Rozmawiała Małgorzata Kłoskowicz.

 

Dr hab. Joanna Wowrzeczka – artystka i socjolożka, adiunkt w Instytucie Sztuki Uniwersytetu Śląskiego zajmująca się badaniem funkcjonowania sztuki współczesnej w Polsce, przestrzeni publicznej oraz problemami osób wykluczonych społecznie. Kierowniczka Świetlicy Krytyki Politycznej „Na Granicy” w Cieszynie od 2010 roku. Współzałożycielka Galerii Sztuki Współczesnej „Szara” i jej kuratorka w latach 2001–2005. Koordynatorka projektów. których celem jest budowanie środowiska artystycznego w Cieszynie i środowiska zaangażowanego w sprawy społeczne. Zachęca studentów i mieszkańców miasta do udziału m.in. w Gminnym Programie Rewitalizacji Miasta Cieszyna.

W roku akademickim 2016/2017 zakończyła realizację dwuletniego projektu finansowanego ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pt. „Włącz Kulturę!” umożliwiającego artystyczne badania i ingerencje w przestrzeń śródmieścia Cieszyna przez uznanych artystów współczesnych, takich jak: Elżbieta Jabłońska, Julita Wójcik, Jacek Niegoda, Marcin Polak, Diana Lelonek, Anna Jochymek, Aleka Polis, Ludomir i Magdalena Franczak. Obecnie stypendystka Marszałka Województwa Śląskiego. Opiekunka merytoryczna Przeglądu Twórczości Studenckiej „A Rt+. Cieszyn Tętni Sztuką”, który zainicjowała wraz ze studentami.

return to top