Autor: Radek Rak
Gatunek: paragrafowa gra książkowa
Zagadnienia psychologiczne: psychologia osobowości, psychologia poznawcza, psychologia mediów, imersja, psychologia głębi
Kto poleca: dr hab. Łukasz Jach, prof. UŚ
Mówi się, że koty mają dziewięć żyć. Mówi się też, że książki dzielą się na takie, które nadają się wyłącznie do jednokrotnego przeczytania i takie, do których można powracać i powracać, odnajdując wciąż nowe warstwy. Co jednak stałoby się, gdyby do książki przeszczepić część kociej natury tak, aby miała ona więcej niż jedno zakończenie, a jej akcja wymagała dylematów, które z jednej strony otwierają nowe możliwości, ale z drugiej wiążą się z utratą innych kierunków działania? Odpowiedzią na to nieco pokręcone pytanie jest książka autorstwa Radka Raka pod tytułem „Dunder albo kot z zaświatu”, w której pasjonujące są zarówno forma, jak i treść. Ale po kolei…
„Dunder…” to nie jest typowa książka, dająca się przeczytać od deski do deski. To gra paragrafowa, w której co jakiś czas przed czytelnikiem stawiane są wybory fabularne mające wpływ na przebieg opisywanych wydarzeń. Choć początek jest zawsze taki sam, to później ścieżki opowieści rozwidlają się wielokrotnie, prowadząc do wielu różnych zakończeń. Czytelnik w pewnym sensie sam staje się więc autorem opowieści. W zależności od tego, jak bardzo zachowawcze lub brawurowe będą nasze wybory, cała historia może płynąć albo powolnym, leniwym nurtem, albo zamienić się w fabularny rollercoaster z wieloma zwrotami akcji. Już samo to sprawia, że książkę tę można polecić do czytania w większym gronie w ramach ćwiczeń ze sztuki negocjacji. Gdy jedni będą chcieli wybrać opcję „a”, innym ciekawsze wydać mogą się opcje „b” albo „c”. Zdań kilka, a wybrać coś trzeba. Na jakiej podstawie podejmiecie decyzję? Kto najlepiej przekona pozostałych do swojego wyboru?
Konstrukcja gry paragrafowej w formie papierowej książki z typowymi, „przewracanymi” kartkami wystawia też na próbę takie cechy psychologiczne, jak: potrzeba poznawczego domknięcia, skłonność do wyboru najbardziej optymalnych opcji czy pragnienie rozrywki osiąganej możliwe najmniejszym wkładem własnego wysiłku. Ilekroć wybieramy jakąś opcję, tylekroć pozostawiamy za sobą coś jakby nieotworzony pakunek, w którym znajdują się inne pozamykane paczuszki. Czy wytrzymamy z tą świadomością, czy jednak będziemy próbowali wracać na każde rozdroże? Na jak długo wystarczy nam sił i cierpliwości, aby „cofać ruchy” i przede wszystkim, czy takie czytanie będzie nadal satysfakcjonujące? Z tej perspektywy gra paragrafowa może pomagać zrozumieć, że niekiedy nie da się „zjeść ciastka i mieć ciastko” i wartość uzyskania pełnej informacji może nie być możliwa do pogodzenia z wartością przyjemności płynącej z czytania.
No dobrze, ale o czym właściwie jest ta książka? Cóż, tytułowy Dunder to czarny, mówiący i nieco uszczypliwy kot mieszkający pod jednym dachem z Heleną – współczesną czarownicą, nadążającą za postępem techniki w XXI wieku. Pewnego dnia, po niezbyt przyjemnej rozmowie z kobietą, Dunder postanawia poszwendać się nieco po okolicy. Podczas spaceru natrafia na przesądnego mężczyznę, Brata Taka, który spieszy dokądś na rowerze. Kot zastanawia się, czy powinien przebiec mu drogę („czarne koty przynoszą pecha”), czy raczej podążyć jego śladem („nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz”). Dylemat ten rozwiąże się sam, a raczej… kot zrobi to, co wybrane zostanie przez czytelników. Ścieżki opowieści łączą realizm z magią, świat jawy ze światem snu, symbolikę chrześcijańską z wątkami słowiańskiej mitologii i ludowych legend. Ziemia, po której stąpa Dunder zdaje się być przesiąknięta tą samą energią, którą odczuwa się czytając „Dziady”, „Wesele” czy opowieści o wiedźminie Geralcie. Właściwie oczywiste jest to, że opisywany świat ma więcej warstw, niż tylko te, które dostrzega „mędrca szkiełko i oko”. Gra może się więc spodobać tym, którzy interesują się rolą archetypów i symboli w regulowaniu różnych sfer naszego życia. Porządku opisanego w niej świata nie da się pojąć wyłącznie w kategoriach racjonalnych czy naukowych. To świat, w którym myślenie ma do powiedzenia tyle samo co uczucie, a spostrzeganie idzie ramię w ramię z intuicją.