Hiszpania. Niezwykle fascynujący kraj, tygiel kultur i języków. O tym, że Hiszpania jest inna („España es diferente”) rozmawiam z dr hab. Dagmarą Głuszek-Szafraniec, prof. UŚ, autorką książki: „Publiczni nadawcy w regionach autonomicznych Hiszpanii. Między misją a polityką”.
Violetta Kulik: Pani Profesor, dlaczego ta Hiszpania jest inna?
Dr Dagmara Głuszek-Szafraniec, prof. UŚ: Och, nad tym głowią się tęgie umysły od pokoleń! Ale rzeczywiście Hiszpania ma w sobie taką dwoistość: z jednej strony konserwatywna, szerząca chrześcijaństwo w Nowym Świecie, dążąca do podporządkowania całego Półwyspu Iberyjskiego, autorytarna, bo przecież doświadczyła dyktatur generałów Primo de Rivery i Franco, a jednocześnie niezwykle otwarta na nowe, respektująca prawa mniejszości, różne modele rodziny, równość kobiet i mężczyzn w życiu publicznym, a przede wszystkim różnorodna kulturowo i językowo.
Violetta Kulik: Językowo, czyli…?
Dr Dagmara Głuszek-Szafraniec, prof. UŚ: Czyli w Hiszpanii nie mówi się wyłącznie w języku kastylijskim, który jest tym oficjalnym językiem państwowym, ale są również inne języki mające status języków oficjalnych. Na pewno wielu z nas słyszało już o Katalonii i jej dążeniach niepodległościowych. W tym regionie dominuje język kataloński (catalá), ale nawet w samej Katalonii są przepisy chroniące inną mniejszość językową, czyli mieszkańców Doliny Aran, gdzie mówi się w języku okcytańskim (aranés). Kolejny region, który wyróżnia się na tym tle, to Kraj Basków, gdzie mówi się w języku euskera. W przeszłości słyszeliśmy o nim głównie w kontekście organizacji terrorystycznej ETA, walczącej o oderwanie Baskonii od Hiszpanii. Moim studentom polecam szczególnie książkę Fernando Aramburu i serial pt. „Patria”, opowiadający o losach dwóch rodzin, uwikłanych w konflikt baskijski. Wielki hit w Hiszpanii! Oprócz katalońskiego i baskijskiego równoprawnymi językami są jeszcze galego w Galicii czy walencjański we Wspólnocie Walencji. I na tym nie koniec! Bo na przykład w Asturii mówi się również w języku bable i mirandés, a w Kantabrii w montañes. Dodatkowo istnieje co najmniej pięć dialektów języka hiszpańskiego i każdy z nich jest elementem tożsamości regionalnej mieszkańców.
Violetta Kulik: To rzeczywiście sporo. Jaka jest Hiszpania z perspektywy państwa unitarnego?
Dr Dagmara Głuszek-Szafraniec, prof. UŚ: Perspektywa państwa unitarnego cały czas ogranicza nasze myślenie o tym, na ile mamy wpływ na władzę i politykę, a w Hiszpanii polityka i władza na szczeblu regionalnym i lokalnym jest równie ważna, jeśli nie ważniejsza od tej centralnej. Mało kto pamięta, że Hiszpania składa się z aż siedemnastu wspólnot autonomicznych i dodatkowo dwóch miast o tym statusie (Ceuta i Melilla leżą w Afryce na terenie dzisiejszego Maroka), co pozwala na głęboką decentralizację władzy. Oznacza to przekazanie wielu kompetencji na niższe poziomy zarządzania państwem, tam, gdzie administracje lokalne mają świadomość, na czym polega specyfika danego problemu i jak najlepiej można mu zaradzić. Władze regionalne mogą realnie oddziaływać na funkcjonowanie wspólnoty autonomicznej i decydować o wielu kwestiach: kulturze, edukacji, ale także transporcie, ochronie środowiska, zdrowiu, a nawet badaniach naukowych! Państwo jest po prostu bliżej obywatela.
Violetta Kulik: A czy media publiczne w Hiszpanii mają w tym jakiś swój udział? Jaka jest ich pozycja na rynku medialnym Hiszpanii?
Dr Dagmara Głuszek-Szafraniec, prof. UŚ: I tak i nie. Hiszpania miała w swojej historii różne perturbacje związane z mediami publicznymi. To ważny nadawca, mający spory wpływ na opinię publiczną, ale z tego powodu bywał w przeszłości traktowany przez partie polityczne jak łup wyborczy. Ten scenariusz znamy także z Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Polski. Media publiczne w Hiszpanii miały również problem z zachowaniem niezależności i obiektywizmu, zwłaszcza latach 80. i 90. XX wieku, bo o czasach dyktatury Franco lepiej nie wspominać. Po zamachach w Madrycie z 11 marca 2004 roku, kiedy doszło do licznych manipulacji i nacisków na TVE przez rząd Aznara, by jak najdłużej zataić informację o udziale Al-Kaidy w zamachach, postanowiono zreformować publicznego nadawcę i przede wszystkim go odpolitycznić. Służyć temu miał nowy model zarządzania i wprowadzenie szczegółowych zadań misyjnych. Obecnie hiszpańskie media publiczne przykładają wielką wagę do szerzenia kultury wysokiej. Jakie będą wyniki tych reform, musimy tak naprawdę jeszcze poczekać. Niemniej jednak, mamy do czynienia zarówno z pluralizmem politycznym w mediach publicznych, obecnie większym aniżeli w Polsce, jak i społeczno-kulturowym. Istnieje przecież cały system nadawczości publicznej dla poszczególnych regionów, który jest niezależny od centrum.
Violetta Kulik: To w takim razie, jakie są różnice pomiędzy mediami na poziomie regionalnym i ogólnokrajowym w Hiszpanii?
Dr Dagmara Głuszek-Szafraniec, prof. UŚ: Większość regionów ma swoje własne media zarówno prywatne, jak i publiczne, które informują nie tylko o sprawach lokalnych, ale także komentują bieżące wydarzenia krajowe i światowe i na dodatek robią to w językach regionalnych. Najlepiej rozwinięty rynek ma Katalonia, która mogłaby rzeczywiście pod względem liczby i zasięgu źródeł informacji konkurować z niejednym rynkiem medialnym w Europie. Ale warto zwrócić uwagę też na fakt, że właśnie w regionach prowadzi się często samodzielną politykę medialną, wspierającą lokalny przemysł medialny, promującą twórców i producentów pochodzących z danego regionu. Czasem jest to po prostu promocja w mediach publicznych dziedzictwa kulturowego danej wspólnoty autonomicznej, ale niekiedy też i wsparcie finansowe dla tych mediów, które używają języka regionalnego. Wszystko zależy od tego, jakim budżetem dysponuje dany region. Istnieje w tej kwestii naprawdę ogromna swoboda. Chyba trudno byłoby nam sobie wyobrazić sytuację w Polsce, jaka ma miejsce od lat w publicznej telewizji baskijskiej. W Euskal Telebista prezentuje się prognozę pogody używając mapy wszystkich ziem baskijskojęzycznych, tj. Kraju Basków w Hiszpanii, Nawarry, która była kiedyś uznawana za baskijskie państwo i jest z nim historycznie związana oraz ziem leżących we Francji, gdzie mieszka ludność baskijska. Cały trick polega na tym, że taką mapą posługują się również ruchy niepodległościowe w Baskonii.
Violetta Kulik: I tu przechodzimy do kolejnego wątku, czyli polaryzacji w mediach hiszpańskich. Jak traktuje się politykę w mediach w Hiszpanii?
Dr Dagmara Głuszek-Szafraniec, prof. UŚ: Hiszpańskie dziennikarstwo bazuje na polityce, miało swój wielki wkład w kształtowanie dyskursu publicznego w okresie demokratyzowania się Hiszpanii po zakończeniu dyktatury Franco. Wtedy o prasie mówiło się nawet, że to jest taki „el parlamento de papel” (papierowy parlament), na łamach którego odbywała się publiczna debata o przyszłości państwa. Media hiszpańskie mają swoje zasługi w ratowaniu demokracji, jak np. w trakcie zamachu stanu w 1981 roku, kiedy to radio relacjonowało przebieg wydarzeń i informowało na bieżąco opinię publiczną o zamiarach wojskowych, przez co mobilizowało społeczeństwo do poparcia dla zmian demokratycznych. Ale jeśli mowa o polaryzacji, rzeczywiście dziennikarstwo hiszpańskie jest wyraźnie sprofilowane politycznie. Jest nawet taki termin opisujący to zjawisko – „periodismo de trinchera” (dziennikarstwo okopowe). W Hiszpanii przybiera formę jaskrawej stronniczości, dziennikarz nie tylko ujawnia swoje sympatie polityczne, ale jawnie ich broni lub lobbuje na rzecz konkretnych polityków. I dzieje się tak zarówno po lewej, jak i po prawej stronie sceny politycznej. Jest taki gatunek programów telewizyjnych lub radiowych: „tertulias”, który służy do prezentowania takich osobistych opinii, a nawet funkcja „tertuliano”, czyli ktoś, kto występuje w takich programach. Same media starają się także z wielkim dystansem podchodzić do polityki i polityków. W telewizji zarówno prywatnej, jak i publicznej, o zasięgu lokalnym, regionalnym i ogólnokrajowym emituje się mnóstwo programów typu „politainment”, gdzie polityka i jej główni aktorzy przedstawiani są z przymrużeniem oka. To często satyra na życie polityczne w Hiszpanii, bardzo ostra, bez ogródek wyśmiewająca błędy i głupotę polityków. Hiszpańskie media próbują więc w tym chaosie znaleźć jakieś rozwiązanie. Myślę, że w Polsce moglibyśmy wiele skorzystać z hiszpańskich doświadczeń dziennikarskich, zwłaszcza w kontekście pluralizmu opinii.
Violetta Kulik: Serdecznie dziękuję za rozmowę.
dr hab. Dagmara Głuszek-Szafraniec, prof. UŚ