Kończący się rok 2025 dla Studenckiego Koła Artystyczno-Naukowego Litografów „Kurant” jest szczególny, bo jubileuszowy. Aż trudno w to uwierzyć, ale Koło obchodzi 20-lecie działalności. Czy mają jakąś cudowną receptę na wieloletnią aktywność i co przyciąga do „Kuranta” kolejne pokolenia studentów i studentek – zapytaliśmy dr hab. Adama Czecha, prof. UŚ – opiekuna koła (nieprzerwanie od 20 lat) i dr hab. Krzysztofa Pasztułę, prof. UŚ, który zakładał pracownię litografii.
– Warsztat litograficzny przypomina pracownię alchemika, w której pachnie różnymi miksturami. Dla wielu osób mogą to nie być miłe zapachy, a dla nas są jak ambrozja – śmieje się dr hab. Krzysztof Pasztuła. I dodaje, że litografia jest bliska malarstwu, gdy studenci malują na kamieniu to, co zamierzają odbijać. – Na każdym etapie można ten rysunek „podnieść”, wzbogacić albo zniszczyć. To buduje magię litografii – nigdy się nie wie, co z tego ostatecznie wyjdzie. Ta nieprzewidywalność jest dla mnie najbardziej pociągająca – opisuje. Wygląda na to, że ta magia oddziałuje na kolejne pokolenia studentów i studentek. Choć do pracowni litografii trafiają, bo chcą lepiej poznać tradycyjne techniki graficzne, ale też poeksperymentować. No i liczą na reset od komputerów. – Niekoniecznie trafiają tu osoby super cierpliwe, czasami przychodzą nerwusy, których trzeba nauczyć, że nie od razu zobaczą efekty swojej pracy. Kamień wymaga czasu, to co na nim narysujemy musi odczekać, poleżeć, zanim zajmiemy się kolejnymi etapami pracy – podkreśla dr hab. Adam Czech. Bywa, że w pracowni litografii wykorzystuje się techniki cyfrowe jako narzędzie wspomagające, ale priorytetem są techniki tradycyjne – trudne, pracochłonne, wymagające. – Ci, którzy chcą się w nie zagłębić, są zachwyceni – przyznaje Krzysztof Pasztuła.
Czują się tu dobrze
Historia „Kuranta” rozpoczęła się w 2005 roku. Krzysztof Pasztuła i Adam Czech wspominają, że panował wtedy swoisty boom, i niemal wszyscy zakładali studenckie koła. Ale niewiele z nich może się pochwalić tak długim stażem jak „Kurant”. Koło powstało, żeby dać studentom możliwość rozwijania swoich talentów i umiejętności twórczych, poznawania nowych technik graficznych, eksperymentowania, co wciąż jest aktualne. W nowym semestrze koło będzie mieć m.in. pokaz asfaltu syryjskiego. Będą też doskonalić swoje umiejętności w technice mokulito, łączącej elementy drzeworytu i litografii. Ważną motywacją była chęć udziału w wystawach i konkursach, poza wydziałem i uczelnią. I tak jest nadal – studenci mają możliwość wysyłania prac na konkursy i wystawy na całym świecie. W ciągu roku to nawet kilkadziesiąt takich wydarzeń. Bywa, że to osoby studiujące, a nie ich profesorowie zdobywają nagrody. Ale jak podkreślają opiekunowie koła, jest to dla nich powód do radości, satysfakcji i dumy. „Kurant” przyciąga jeszcze z innego powodu. – Ważnym czynnikiem, który gromadzi tutaj ludzi jest integracja. We wtorki po godz.16.00, gdy życie wydziałowe zamiera, w pracowni litografii praca wre, aż do wieczora. Studenci wiedzą, że jesteśmy tu dla nich i że nikomu nie odmówimy wsparcia – podkreśla Krzysztof Pasztuła. A Adam Czech dodaje: – Osoby studiujące na grafice lub edukacji artystycznej czują się tu dobrze. Przychodzą, bo chcą porozmawiać o sztuce, pobyć ze sobą, a nawet jeśli im coś nie wychodzi, to wiedzą że są wśród swoich i mogą liczyć na pomoc. Można powiedzieć, że spotkania „Kuranta” działają jak arteterapia. Wspomina, że rozmowy ze studentami i studentkami zainspirowały go do stworzenia instalacji graficznej, złożonej z wydruków na foliach, które wypełnia woda, a całość jest ulokowana na metalowej konstrukcji. Instalacja nosi tytuł: Kroplówka z litografii. Każda z „kroplówek” odnosi się do wartości, jakie studenci dostrzegają w byciu częścią „Kuranta”. Są to m.in. spełnienie, uspokojenie, ukojenie, energia. Wśród propozycji były też: motywacja, relacja, zatrzymanie, kreatywność.
Zawsze są chętni
Prawdopodobnie „Kurant” nie świętowałby 20-lecia, gdyby nie ludzie, a szczególnie osoby szefujące kołu. Aktualnie funkcję tę pełni Aneta Sadowska. – Właściwa osoba na właściwym miejscu – wszystko jest poukładane, przygotowane, zorganizowane – materiały, wystawy, kontakty z galeriami – podkreślają opiekunowie koła. I wspominają wcześniejsze przewodniczące: Darię Kowalczyk, Monikę Puszek, Agnieszkę Ryszkowską i pierwszą szefową „Kuranta” – Gabrielę Wyporską. Każda z nich wniosła swój wkład w działania koła, które wypracowało już swoją markę. Udało mu się także nawiązać wiele kontaktów. Opiekunowie koła dobrze wspominają współpracę m.in. z Instytutem Sztuk Wizualnych Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz Muzeum Zabawek w Karpaczu. – Sukcesem jest to, że rzucamy hasło: jedziemy na plener, bierzemy udział w konkursie, potrzebujemy przygotować materiał na wystawę i zawsze są chętni – dodaje Adam Czech. Entuzjastyczne podejście na pewno się przyda, bo plany koła na 2026 rok są – jak zawsze – ambitne. W styczniu będą prezentować wystawę „Kamieniczki i uliczki z latarenką” w Miejskim Centrum Kultury „Integrator” w Skoczowie (wernisaż: 20 stycznia). W lutym będą gościć z pracami w Pałacu w Lewkowie. Marzec przyniesie wystawę dyplomów w Muzeum Drukarstwa w Cieszynie. Latem planują stworzyć razem z ASP we Wrocławiu wspólną pracę: Axis Mundi, a w listopadzie będę prezentować wystawę w Muzeum Drukarstwa – z cyklu: „Portrety miast – Cieszyn”. Oprócz tego wykładowcy i wybrani studenci z „Kuranta” planują pokazać ponad 100 prac na wystawie w Pałacu Oficerskim w Bitolii (Macedonia), czeka ich także przygotowanie prac na wystawę w Turcji.
Kształtowanie charakterów
W opowieści o historii „Kuranta” pojawił się jeszcze jeden ważny aspekt dotyczący kształtowania charakterów. Bo praca w technikach litograficznych uczy zasad, procedur. – Technologia jest „brudna”, a jedocześnie studenci muszą zachować sterylną czystość, odbitka nie może być upaprana, musi być świetnie odbita. Jest mnóstwo fizycznej pracy, ale też wieloetapowość, która zmusza do przewidywania kolejnych etapów, planowania efektów – opisuje Krzysztof Pasztuła. I dodaje: – Trzeba zaakceptować element nieprzewidywalności. Coś się zdarza przypadkowo i wydaje się być błędem, a w efekcie okazuje się, że jest dobre. Pokazujemy studentom jak wykorzystać te błędy. Taka lekcja przydaje się w życiu, bez względu na to, co się robi.
Tekst: Beata Mońka
Zdjęcia: Aneta Sadowska
Opis zdjęć:
1-3 / wernisaż wystawy „Śląsk cieszyński ornamentem”, Galeria ART w MCK „Integrator” w Skoczowie, styczeń 2024
4-5 / w pracowni litografii, czerwiec 2025
6-8 / warsztaty dla młodzieży ze szkół średnich, październik 2024
9-11 / 20-lecie „Kuranta” – wystawa jubileuszowa w Muzeum Drukarstwa w Cieszynie, październik 2025
12-14 / wernisaż wystawy „Architektura myśli”, Beskidzki Dom Zielin „Przytulia” w Brennej, grudzień 2024
15-19 / w pracowni litografii, 2024 i 2025
