24 lutego 2022r. Rosja oficjalnie zaatakowała Ukrainę. Tego dnia znaleźliśmy się w nowej rzeczywistości. Wojna, którą znaliśmy z opowiadań i lekcji historii, dotknęła naszego sąsiada.
Violetta Kulik: Panie Profesorze, wstrząsające relacje zza wschodniej granicy obudziły nas 24 lutego 2022 roku. Jak ten dzień odmienił nasze wyobrażenia o bezpieczeństwie?
Prof. dr hab. Miron Lakomy: Zmienił je na bardzo wielu płaszczyznach. Jeśli miałbym wskazywać na najistotniejsze przemiany w tym zakresie to zapewne udowodnił, iż wojna pełnoskalowa nadal jest zasadniczym zagrożeniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Po zakończeniu zimnej wojny panowało powszechne przeświadczenie, szczególnie na Zachodzie, iż zagrożenia militarne mogą się objawiać głównie umiędzynarodowionymi konfliktami wewnętrznymi, najczęściej w odległych od Europy częściach świata. Podkreślano, iż długotrwałe konflikty międzypaństwowe stają się coraz rzadsze. Tymczasem 24 lutego 2022 r. udowodnił, iż zagrożenie agresją zbrojną na dużą skalę jest realne. I dzieje się to tuż za progiem NATO i Unii Europejskiej. Innymi słowy, inwazja Rosji na Ukrainę przede wszystkim przywróciła znaczenie klasycznie pojmowanego bezpieczeństwa militarnego. Podważyła również sens wielu „modnych” przed 2022 r. narracji na ten temat. Dotyczy to m.in. głosów wskazujących na niewielkie znaczenie liczebności sił zbrojnych w perspektywie nowoczesnych wojen czy też zmierzchu sił pancernych.
Violetta Kulik: „Wojna wyzwala pokłady niezwykłej empatii w polskim społeczeństwie” – tak rozpisywały się media, od dnia wybuchu wojny w Ukrainie. Miasta, uczelnie, cała Polska ruszyły ze wsparciem dla naszego sąsiada. Wciąż docierają do nas obrazy cierpienia i wiadomości o kolejnych zbrodniach na narodzie ukraińskim. Czy rok po agresji nasze społeczeństwo nadal okazuje wsparcie?
Prof. dr hab. Miron Lakomy: Oczywiście, nasze społeczeństwo nadal okazuje wsparcie, które szczególnie w pierwszych miesiącach po wybuchu konfliktu uzyskało bezprecedensową skalę. Nie wszyscy w Europie to niestety docenili. Niemniej, bazując na ostatnich badaniach można stwierdzić, iż poziom zaangażowania społeczeństwa zaczął powoli spadać, co można tłumaczyć wieloma czynnikami, w tym m.in. znużeniem wojną oraz trudną sytuacją ekonomiczną. Nie nastąpiły tu jednak jakieś poważne zmiany.
Podkreślić należy, iż w obecnej sytuacji kluczowe znaczenie ma inny rodzaj wsparcia. Chodzi o bezpośrednią pomoc wojskową, ekonomiczną i techniczną, jakiej Polska stale udziela Ukrainie.
Violetta Kulik: Czy rok 2023 będzie tym, kiedy wywołana przez Rosję wojna zakończy się zwycięstwem dla zaatakowanej Ukrainy?
Prof. dr hab. Miron Lakomy: Na to pytanie na tę chwilę nie da się odpowiedzieć. Na froncie obecnie panuje względna równowaga. Wysiłek Rosjan (w tym PMC Wagner) koncentruje się na zdobyciu Bachmutu. Koszty walk o to miasto są olbrzymie dla obu stron.
Najprawdopodobniej w tym roku dojdzie jednak do ostatecznych rozstrzygnięć. Zarówno jedna, jak i druga strona konfliktu, wedle dostępnych informacji, przygotowują się do wiosennej ofensywy. Sytuacja na froncie w najbliższych tygodniach i miesiącach uwarunkowana będzie wieloma czynnikami, w tym m.in. pogodą w Donbasie, tempem dostaw zachodniego uzbrojenia na Ukrainę, szkoleniem ukraińskich żołnierzy, a także nastrojami wśród zachodnich – głównie amerykańskich – elit politycznych.
Violetta Kulik: Czy Rosja poniesie odpowiedzialność za swoje czyny?
Prof. dr hab. Miron Lakomy: Mimo olbrzymiej skali rosyjskich zbrodni na Ukrainie, szczerze wątpię, aby udało się sprawców tychże pociągnąć do odpowiedzialności.
Violetta Kulik: Serdecznie dziękuję za rozmowę.
prof. dr hab. Miron Lakomy