Zachęcamy do lektury artykułu popularnonaukowego autorstwa Pani dr Małgorzaty Lubelskiej-Sazanów, który został opublikowany w serwisie Onet.pl
Dr Małgorzata Lubelska-Sazanów
Jaki jest koń, każdy widzi. Ale czy jest on szczęśliwy?
Jeździectwo oczami człowieka
Wielu z nas myśląc o jeździectwie, widzi uśmiechniętą dziewczynę z rozwianym włosem, mknącą na rumaku przez pola. Tak przynajmniej kreuje wizję tego sportu kultura masowa. Uśmiechnięty koń, uśmiechnięty jeździec i więź, która tworzy się między nimi – taki obraz przekazują popularne filmy: „Zaklinacz koni”, „Życie w cuglach”, „Mustang z dzikiej doliny”, „Flicka”. Produkcje te, jedynie przykładowe z ogromu filmów o tej tematyce, karmią tą wyidealizowaną wizją przede wszystkim dzieci. W wieku przedszkolnym z zapartym tchem śledzą one konne podróże bohaterki serii „Barbie”, a jako nastolatkowie oglądają poważniejsze filmy o jeździectwie, jak „Niezwyciężony Secretariat” lub „Czas wojny”.
Zainteresowanie końmi nie powinno dziwić, bowiem ich udomowienie miało ogromny wpływ na rozwój społeczeństw. W starożytnym Egipcie konie czczono jako symbole mocy i szybkości, a taktyka walki na koniach stworzona przez koczowników z Azji Środkowej zmieniła bieg historii. Dzięki koniom ludzie się przemieszczali, realizowali marzenia i wygrywali wojny. Współcześnie, gdy króluje sztuczna inteligencja, więź między ludźmi a końmi jest nadal silna, choć zmienia się jej kontekst. Obecnie współpraca z końmi obejmuje przede wszystkim działania terapeutyczne, sport i rekreację. Terapia z udziałem koni (hipoterapia), jest stosowana w leczeniu traum, uzależnień i wielu zaburzeń, w tym autyzmu oraz depresji. Praca z końmi – jako zwierzętami o wyjątkowej wrażliwości na emocje człowieka – angażuje wiele różnych zmysłów i obszarów ludzkiego mózgu, co stymuluje i reguluje układ nerwowy. Różnorodne bodźce sprzyjają rozwojowi neuronów oraz połączeń synaptycznych w mózgu, co może przyczynić się do jego plastyczności i elastyczności. Interakcje z koniem wymagają koordynacji wzrokowo-ruchowej, równowagi, zdolności do odczuwania pozycji własnego ciała (propriocepcji) oraz zrozumienia języka ciała zwierzęcia. Istnieją badania naukowe i obserwacje praktyczne sugerujące, że zajęcia z końmi mogą korzystnie oddziaływać na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne. Obcowanie z tymi zwierzętami może pomóc w obniżeniu poziomu kortyzolu, hormonu stresu oraz w zwiększeniu wydzielania endorfin, które są naturalnymi antydepresantami. Brzmi wspaniale, prawda? Warto jednak zastanowić się, co na to sam koń…
Czy koń rzeczywiście jest szczęśliwy, gdy zakłada się mu metalowe wędzidło do pyska i uciska kręgosłup ciężarem ciała jeźdźca? Hipoterapia broni się pod względem moralnym. Jej wpływ na zdrowie człowieka i antydepresyjny wymiar kontaktu z końmi, uzasadnia ich użytkowanie pod siodłem, o ile nie powoduje to dla zwierząt nadmiernych cierpień. Należy zadać sobie pytanie, czy jazda rekreacyjna i użytkowanie koni w sporcie są tak samo uzasadnione, jak w przypadku, gdy działanie to ma cel terapeutyczny. W tym miejscu, jako autorka tego tekstu, zmuszona jestem poruszyć niewygodny temat etycznego aspektu jeździectwa i zburzyć wizję konia, który sam rwie się do współpracy z człowiekiem, a skacze przez przeszkody i tańczy w rytm muzyki z czystej pasji. Tak samo, jak krowy nie są fioletowe i dojenie mechaniczne niekoniecznie przyprawia je o uśmiech, tak i koni nie uszczęśliwia kolejny dosiadający je jeździec. W dalszej części artykułu przedstawione zostaną blaski i cienie użytkowania koni w rekreacji i sporcie, w oparciu o naukowo i praktycznie potwierdzone fakty.
Jeździectwo oczami konia
Nic nie jest czarno-białe, a zwłaszcza jeździectwo, które pełne jest niewyraźnych granic i szarych stref. Większość jeźdźców szanuje swoje konie i traktuje je jak partnerów. Jednak stosowanie, mniej lub bardziej, brutalnych metod treningowych, stało się częścią tego sportu niestety już wieki temu. Dziś, choć oficjalnie zakazano znęcania się nad końmi, sposoby wywierania na nie nacisku pozostały takie same. W sytuacji, gdy koń stanowi źródło zarobku, szybszym rozwiązaniem wydaje się czasem użycie bardziej brutalnych metod celem uzyskania jego podporządkowania. Sport jeździecki przynosi olbrzymie zyski dla gospodarki USA i każdego z większych krajów w Europie, zatem chęć zwycięstwa w zawodach może być dostatecznie duża, żeby skłonić wielu właścicieli, trenerów i jeźdźców do rozważenia mniej etycznych metod treningowych. Dodatkowo, w czasie pandemii COVID-19, gdy stadniny były jednymi z niewielu funkcjonujących obiektów sportowych, popularność jeździectwa znacznie wzrosła. Zgodnie z prawami rynku wzrost zainteresowania daną aktywnością i zwiększenie popytu na nią, podwyższa ryzyko lekceważenia wymagań obowiązujących dotychczas w określonej branży. W przypadku jeździectwa oznacza to najczęściej przetrenowanie koni rekreacyjnych, obniżenie standardów szkolenia jeźdźców, czy też tzw. „drogę na skróty” w celu osiągnięcia podporządkowania się konia do stosowanych metod treningowych w krótszym czasie.
Trwa ożywiona dyskusja na temat uzyskania na nowo „licencji społecznej” dla branży jeździeckiej, jako społecznego uznania dla jeździectwa poprzez ustalenie nowych reguł etycznych stosowanych w tym sporcie. Wysoki poziom świadomości społecznej, a także rosnące znaczenie ruchów wegańskich i innych mających na celu ochronę dobrostanu zwierząt, przyczyniły się do zakwestionowania etyczności jeździectwa. Incydent, jaki miał miejsce podczas międzynarodowych zawodów wywołał medialną debatę nad moralnym aspektem wykorzystywania zwierząt w sporcie. W 2023 roku grupa aktywistek i aktywistów z „Animal Rising” wbiegła na parkur, czym przerwała zawody Grand Tour w Wielkiej Brytanii. Zachowanie to było niebezpieczne dla samych aktywistów, jak również dla koni będących w trakcie pokonywania parkuru, a zatem także dla jeźdźców, ale nie sposób odmówić mu efektywności. Warto zwrócić uwagę, że konie sportowe większość swojego życia spędzają w stajni – z uwagi na ryzyko kontuzji wiele z nich nie wychodzi na padoki z innymi końmi, a niektóre nie wychodzą wcale. O ile np. w Szwajcarii prawo narzuca obowiązek zapewnienia koniom możliwości przebywania na otwartej przestrzeni minimum 2 razy w tygodniu przez co najmniej 2 godziny, a w Danii codziennie przez 2 godziny, prawo polskie nie przewiduje żadnych regulacji w tym zakresie. Z przeprowadzonego w 2019 roku badania przeprowadzonego przez Międzynarodową Federację Jeździecką (FEI) wynika, że 75% respondentów ma wątpliwości dotyczące dobrostanu koni wykorzystywanych w sporcie. Żywot konia rekreacyjnego – wykorzystywanego do nauki jeździectwa – również bywa niewiele lepszy. Nie dość, że wielokrotnie powtarzają tą samą trasę wkoło maneżu, udostępniają grzbiet w celach zarobkowych swego właściciela, to często zmuszone są wykonywać tę pracę przez wiele godzin. Do tego nauka galopu polegająca na miarowym uderzaniu całym ciężarem ciała w siodło bywa dla zwierząt bolesna (pół biedy, gdy ciężar jeźdźca jest odpowiednio dobrany do gabarytów konia). Choć brzmi strasznie, czy tak rzeczywiście jest? Przecież konie to zwierzęta pracujące, a my – ludzie – też musimy zarobić na swoje utrzymanie.
Czy trzeba na nowo „wymyślić” jeździectwo?
Muszę zawieść tych, którzy spodziewali się jednoznacznej krytyki jeździectwa jako sportu. Część koni prywatnych ma zapewnioną opiekę, której wielu ludzi mogłoby im pozazdrościć – codzienne przebywanie w stadzie na padoku, najlepsze pasze, regularnie wykonywane masaże… A to wszystko w zamian za zaledwie kilka godzin jazdy pod siodłem tygodniowo, do tego pod jednym jeźdźcem, który – będąc właścicielem konia – zazwyczaj jest doświadczony i obchodzi się ze swym koniem umiejętnie. W tym aspekcie należy też zwrócić uwagę na fakt, że konie mają naturalną potrzebę ruchu, którą odebraliśmy im poprzez ekspansywną gospodarkę, uniemożliwiając im życie w naturze. Konieczność zapewnienia koniom odpowiedniego ruchu jest zatem konsekwencją odebrania im możliwości stałego przemieszczania się, do którego są one przystosowane biologicznie. Dlatego ważny jest zdrowy rozsądek. Faktem jest bowiem, że rosnąca popularność sportów jeździeckich i hodowla koni na masową skalę przekształciły ten piękny sport w dochodową gałąź przemysłu. Zamiast przeliczać wartość ekonomiczną tego sportu, należy raczej potraktować go jak zapraszanie partnera do wspólnego tańca – przy czym sztuka dresażu jest właśnie często do tańca porównywana. Jeśli jeźdźcy będą w ten sposób podchodzić do swych partnerów i traktować ich z odpowiednim szacunkiem, wysoce prawdopodobnym jest, że one same swym zachowaniem udzielą im „licencji społecznej”, tj. okażą zaufanie i chęć do pracy. Widok na czworoboku konia o zrelaksowanej sylwetce, skoki przez przeszkody bez ogłowia, czy wzmacniające zaufanie spacery z koniem, to coraz częstszy widok. Ważne jednak, aby pamiętać, że nie wszyscy mają świadomość i empatię umożliwiającą zrozumienie końskich potrzeb, a niewielu koniom rekreacyjnym jest dane pracować z jeźdźcem, który robi to umiejętnie. Warto rozmawiać o tym, jak traktować konia, aby zapewnić mu szczęśliwy żywot i zwracać uwagę na nieprawidłowości w branży jeździeckiej. Konieczne jest wprowadzenie regulowanych prawnie minimalnych standardów życiowych dla koni, jak ma to miejsce m.in. w krajach Europy północnej. Całkowite odejście od użytkowania konia pod siodłem byłoby bowiem ogromną stratą dla ludzkości – każdy jeździec wie bowiem, że „największe szczęście na świecie na końskim leży grzbiecie”. Czy byłaby to również strata dla koni? Chyba niekoniecznie…