Inżynieria materiałowa – co to właściwie jest?
Inżynieria materiałowa to dziedzina nauki zajmująca się badaniem i tworzeniem różnych materiałów, z których robione są przedmioty codziennego użytku oraz te stosowane w przemyśle. Inżynierowie materiałowi to osoby, które starają się zrozumieć, jak działają materiały, a potem wykorzystują tę wiedzę do wynajdywania nowych i ulepszania istniejących materiałów. Inżynieria materiałowa to fascynująca dziedzina, która pomaga nam tworzyć lepsze produkty i technologie, z których korzystamy na co dzień.
źródło: AI
NAUKA | MOJA PASJA
Nauka – według definicji ze Słownika Języka Polskiego to ogół wiedzy ludzkiej ułożonej w system zagadnień, ale także zespół poglądów stanowiących usystematyzowaną całość i wchodzących w skład określonej dyscypliny badawczej. Nauka to także czynność: uczenie się czegoś lub uczenie kogoś.
Zapraszamy do lektury cyklu Nauka | Moja Pasja, w którym nasi badacze prezentują, nad czym pracują oraz pokazują, że nauka i proces badawczy mogą wciągnąć na dobre.
dr hab. JACEK KRAWCZYK
Instytut Inżynierii Materiałowej
…pasja nie jest wąskim korytarzem zainteresowań! Pasję kreują różne fascynacje, które później wiążą się ze sobą jak sieć neuronowa…
Wielowątkowość poznawcza
Wszystko zaczęło się już w szkole podstawowej, choć zapewne nie było jeszcze do końca świadome i przemyślane… „Wszystko”, czyli zainteresowanie nauką i techniką. Nie była to oczywiście żadna pasja, a raczej ciekawość i chęć poznawania świata właśnie od strony ścisłej. Najbardziej zajmowały mnie więc zajęcia praktyczno-techniczne serwowane w ramach ówczesnego programu nauczania oraz chemia, z którą eksperymentowałem na tyle mocno, że wynikiem pewnej reakcji – akurat nie chemicznej, lecz reakcji mojej nauczycielki – był finał miejskiej olimpiady w tym przedmiocie. Pod koniec ośmioletniej podstawowej edukacji trafiłem przypadkowo do kółka elektronicznego, co zaowocowało „skierowaniem mojego pociągu do nauki” na tory technikum elektronicznego. Wydawało się to idealnym (tak, wiem – ideały nie istnieją) rozwiązaniem na przyszłość: połączenie hobby z perspektywicznym zawodem automatyka przemysłowego. Ten cel realizował się całe pięć lat, w czasie których pojawiały się coraz to nowe zainteresowania, niekoniecznie związane tylko z nauką. O tych jednak wspominał nie będę, mając na uwadze, że prawdopodobnie większość z czytelników przechodziła lub właśnie przechodzi okres młodzieńczych burz słonecznych i wie o co chodzi. Wracając natomiast na tory… pojawiły się nowe pasje, w tym ta związana z transportem szynowym, ale nie tylko – również drogowym czy lotniczym. To właśnie transport mógł być kierunkiem moich przyszłych studiów, których wybór zbliżał się nieubłaganie. Oczywiście wcześniej obrona tytułu technika i matura (ta klasyczna „stara” matura), dająca mi kolejne powody do zastanowienia nad typem studiów, bowiem wynik z języka polskiego okazał się nawet nieco lepszy niż z matematyki, a dodatkowo matematyczka zachęciła mnie gorąco do podjęcia studiów na kierunkach ścisłych słowami „… i tak sobie nie poradzisz…”.
Decyzja
Te wszystkie pasje, o ile można je tak nazwać, jakie wtedy tkwiły w mojej głowie i trwająca do dziś chęć brnięcia pod prąd wbrew trendom i bezzasadnym opiniom, pozwoliły mi jednak dokonać wyboru: będą nauki techniczne, ścisłe – jednak nie transport, a materiałoznawstwo z informatyką. Stwierdziłem, że w ten sposób połączę ze sobą zainteresowanie elektroniką, informatyką i komunikacją – w końcu we wszystkich tych dziedzinach potrzebne są nowoczesne materiały. Wybierając do tego nieszablonowo – studia typowo inżynierskie na uniwersytecie, spodziewałem się zapewnić sobie niewielką cząstkę otwartości dla nauk humanistycznych. W taki sposób narodziła się pasja, która trwa do dzisiaj.
Realizacje
Oczywiście tematyka badawcza się zmienia, począwszy od materiałów półprzewodnikowych dla elektroniki, jakimi zajmowałem się przygotowując pracę magisterską, przez kompozyty na bazie związków tworzących fazy kwazikrystaliczne i mogące znaleźć zastosowanie na przykład w motoryzacji jako bariery cieplne w układach hamulcowych, aż po przedmiot moich obecnych zainteresowań czyli monokrystaliczne nadstopy, z których wytwarza się między innymi łopatki turbiny silników odrzutowych pracujących w setkach samolotów przelatującymi codziennie nad naszymi głowami. Przekonałem się, że pasją nie musi być wąski korytarz zainteresowań, może ją kreować wiele fascynacji powiązanych ze sobą jak sieć neuronowa. Dzięki naukowej pasji poznałem wielu wspaniałych ludzi, którzy w pewnym stopniu wpływali i nadal wpływają na jej poszerzanie. Wspomnę tu o ludziach nauki – moich promotorach, współpracownikach, kolegach, ale również o znajomych pracownikach firm działających w branżach powiązanych z moją działalnością naukową – metalurgach, projektantach, konstruktorach, a nawet kierowcach autobusów, maszynistach czy pilotach samolotów, wykonujących swój zawód z zaraźliwą pasją napędzającą innych do działania. I to jest chyba jedyna recepta na efektywne i perfekcyjne wykonywanie swojego zawodu – zaczynać każdy dzień pracy z radością i ciekawością. A jeśli równocześnie zapewniamy byt sobie i rodzinie, wtedy możemy czuć się życiowo spełnieni… Ja akurat mam to szczęście.
Nie tylko nauka
Fot. archiwum prywatne
Przyznać muszę jednak, że nauka nie tworzy mojego jedynego pakietu pasji. Mam kilka innych, a wśród nich największa to chyba siatkówka. Dlaczego ten sport urósł do rangi pasji? Nie wiem, bo i po co się nad tym zastanawiać!!! Wystarczy fakt, że nie potrafię się bez niej obejść, zarówno czynnie na boisku, jak i biernie na trybunach hali, czy przed ekranem telewizora. Tydzień bez siatkówki to tydzień stracony. Czuję niedosyt, brak czegoś ważnego, czegoś co pomaga również rozwijać się nie tylko fizycznie, ale też intelektualnie i co uspokaja psychicznie. Kto gra, ten pewnie wie, o czym piszę. Zdrowa rywalizacja sportowa i radość z wygranej może wyzwalać endorfiny, których tak często nam przecież brakuje. Doświadczyłem tego szczęścia wygrywając wraz z koleżankami i kolegami z Instytutu Inżynierii Materiałowej turniej piłki siatkowej o Puchar Rektora Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Recepta na szczęście
Mamy różne pasje. Jedne mogą być związane z naszą pracą, inne dają jedynie radość i poczucie realizacji czegoś istotnego z naszego punktu widzenia. Jeszcze inne pomagają pogłębiać naukę, czym przyczyniają się do rozwoju ludzkości. Są takie, które ograniczają się wyłącznie do naszego najbliższego otoczenia lub tylko nas samych. Wszystkie jednak są ważne, zatem nie bójmy się ich realizować i nie wstydźmy się ich. Dzięki nim rozwijamy samych siebie. Czyż nie o to chodzi?