fot. archiwum prywatne
dr KATARZYNA SCHMIDT, prof. UŚ
Do CERN-u pierwszy raz pojechałam w 2009 roku, w ramach programu edukacyjnego organizowanego przez ośrodek. Byłam wtedy doktorantką w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Śląskiego. I wtedy sobie zamarzyłam: jeszcze tu wrócę!
CERN MOJA HISTORIA
|
Do CERN-u pierwszy raz pojechałam w 2009 roku, w ramach programu edukacyjnego organizowanego przez ośrodek. Byłam wtedy doktorantką w Instytucie Fizyki Uniwersytetu Śląskiego. I wówczas sobie zamarzyłam: jeszcze tu wrócę! Na staż podoktorski wyjechałam do Stanów Zjednoczonych, jednakże po powrocie do Polski dołączyłam do grupy, która czynnie uczestniczy w pracach eksperymentu NA61/SHINE w CERN-ie. Od tej pory regularnie wyjeżdżałam do ośrodka na słynne „szychty” (dyżury podczas zbierania danych) oraz do prac związanych z modernizacją detektora. W eksperymencie zajmuję się głównie oprogramowaniem. Obecnie intensywnie pracujemy nad wdrożeniem metod uczenia maszynowego do odfiltrowania szumów rejestrowanych przez detektor. Zbierając dane w czasie rzeczywistym, chcielibyśmy zachowywać tylko te z nich, które pochodzą z reakcji jądrowej. Pozwoli nam to zaoszczędzić miejsce w przestrzeni dyskowej (5000 TB) oraz ułatwi i przyśpieszy przyszłą analizę. Często słyszę pytanie: ale właściwie po co to robicie? Po co wydawać miliony na eksperymenty, z których zwykły obywatel nie będzie miał żadnych korzyści? Zazwyczaj odpowiadam w ten sposób: czy Albert Einstein, kiedy pracował nad teorią względności, był w stanie przewidzieć, że jego teoria będzie w przyszłości wykorzystywana we współczesnych systemach nawigacji, np. GPS? Nauka, którą uprawiamy (nie tylko w CERN-ie), należy do badań podstawowych, tzn. nienastawionych na natychmiastowe zastosowania. Innymi słowy, służy poznaniu, pogłębieniu naszej wiedzy o otaczającym nas świecie. Poza tym podczas projektowania wielkich eksperymentów powstają nowe technologie, z których następnie korzysta przeciętny człowiek. Najlepszym przykładem są strony internetowe. Tim Berners-Lee, brytyjski naukowiec, wynalazł World Wide Web (WWW) w 1989 roku, pracując w CERN-ie, by rozwiązać problem dzielenia się wynikami badań między naukowcami z uniwersytetów i instytutów na całym świecie. Ale dosyć o rzeczach poważnych. Informacje na temat badań naukowych w CERN-ie czy konkretnie w eksperymencie NA61/SHINE są szeroko udostępniane w internecie (cern.ch, shine.web.cern.ch). Ja chciałabym opowiedzieć o takich aspektach pracy w CERN-ie, o których być może nie przeczytacie w oficjalnych dokumentach. Jednym z nich jest sam ośrodek. Już podczas pierwszej wizyty w nim zwróciłam uwagę na nazwy ulic. Tak, tak, ośrodek jest tak duży, że trzeba było nadać nazwy jego ulicom. A te w CERN-ie pochodzą od nazwisk słynnych fizyków. Nie zabrakło oczywiście ulicy Marie Curie. Wszystkie nazwy znaleźć można tutaj.
Poza tym, gdy tylko pozwala na to czas, można wybrać się do Genewy, w której szczególnie lubię… ścieżki rowerowe. Genewa jest miastem przyjaznym rowerzystom. Okolice Jeziora Genewskiego czy tereny pod szwajcarskim miastem są idealnym miejscem na krótkie wycieczki rowerowe.
Magiczną atmosferę, jaką można zastać w CERN-ie, tworzą przede wszystkim ludzie. Jest to miejsce międzynarodowej współpracy osób z całego świata, mówiących w różnych językach, ale których wspólną mową jest język fizyki. Szczególnie widoczne jest to w godzinach lunchu w głównej kantynie – około południa pomieszczenie zapełnia się ludźmi, którzy zazwyczaj tworzą niewielkie grupki. Żywo dyskutują. Dominującymi językami są angielski, francuski i włoski, ale nierzadko słychać też polski. Nie trzeba znać ich wszystkich, by zorientować się, że każdy rozmawia o swojej pasji. Kantyna jest czynna do 24.00, lecz nie znaczy to, że o tej porze staje się pusta. Nie można już nic kupić, jednak dyskusje, rozmowy towarzyskie czy spotkania fanów gier planszowych trwają do później nocy. Można poznać różne kultury i obyczaje. Często zawierane są przyjaźnie na całe lata, a nierzadko… małżeństwa. Tak też było w moim przypadku. Oboje z mężem pochodzimy ze Śląska, ale poznaliśmy się, a jakże, w CERN-ie! |