Przejdź do treści

Uniwersytet Śląski w Katowicach

  • Polski
  • English
search
Wydział Nauk Ścisłych i Technicznych
Logo Europejskie Miasto Nauki Katowice 2024

Międzynarodowe święto roweru

24.10.2021 - 07:20 aktualizacja 24.10.2021 - 07:25
Redakcja: jp

24 października

MIĘDZYNARODOWE ŚWIĘTO ROWERU

Save the date with our scientists

„Kartka z kalendarza” to cykl artykułów, które powstawały z okazji różnych nietypowych świąt. Autorami prezentowanych materiałów są studenci, doktoranci i pracownicy Wydziału Nauk Ścisłych i Technicznych UŚ.

24 października obchodzone jest Międzynarodowe Święto Roweru. O swojej pasji opowiada dr hab. Barbara Feist, prof. UŚ z Instytutu Chemii. Z wykształcenia jestem chemikiem. Oprócz chemii moją pasją są podróże, szczególnie górskie oraz rowerowe. Jeśli chodzi o rowery, to wszystko zaczęło się dokładnie 20 lat temu od wyjazdu z grupą przyjaciół na Roztocze…


fot. archiwum prywatne

dr hab. Barbara Feist, prof. UŚ


Instytut Chemii

Szlakiem latarni morskich czyli rowerem wzdłuż wybrzeża Bałtyku

Z wykształcenia jestem chemikiem. Oprócz chemii moją pasją są podróże, szczególnie górskie oraz rowerowe. Jeśli chodzi o rowery, to wszystko zaczęło się dokładnie 20 lat temu od wyjazdu z grupą przyjaciół na Roztocze. Tak udało nam się razem w kolejnych latach przejechać dużą część Polski oraz spory kawałek Europy. Chciałam nadmienić, że nie należę do rowerowych ścigaczy dla których ważny jest długi dzienny dystans i to, by w jak najkrótszym czasie pokonać jak najwięcej kilometrów. Mnie osobiście wystarcza 50-70 km dziennie. Wówczas mogę połączyć jazdę rowerem ze zwiedzaniem terenów przez które przejeżdżam. Lubię zatrzymać się choćby na chwilę w ciekawych miejscach, poczuć klimat danego miejsca, zakosztować smaków miejscowych potraw.
Moim marzeniem było od dawna przejechanie rowerem polskiej części wybrzeża Bałtyku. W tym roku udało mi się w końcu to marzenie zrealizować. Wyprawa zaczęła się w ostatni weekend sierpnia w Świnoujściu na granicy polsko – niemieckiej, natomiast zakończyła po prawie dwóch tygodniach w Piaskach przy granicy z Federacją Rosyjską. Termin nie był przypadkowy. Po sezonie nad morzem jest już niewielu turystów, co bardzo usprawnia poruszanie się rowerem.

Głównym celem tej wyprawy było zdobycie szlaku latarni morskich. Latarnie znajdują się w okolicach najpiękniejszych morskich kurortów. Zatem przebycie tego szlaku stanowiło wspaniałą okazję do zwiedzenia większości zabytków polskiego wybrzeża. Na polskim wybrzeżu jest w sumie 17 latarni, z czego do zwiedzania udostępnionych jest 13. Mnie osobiście udało się być na 11 spośród nich. Pierwsza z nich znajduje się już w Świnoujściu i należy do najwyższych w Polsce. Na jej szczyt prowadzi ponad 300 schodów. Kolejna latarnia w Niechorzu znajduje się na wysokim klifie. Z kolei w latarni w Kołobrzegu można było zwiedzić muzeum minerałów a w latarni w Stilo wystawę malarstwa marynistycznego. Najstarsza latarnia natomiast mieści się na przylądku Rozewie. Niestety czasem nawet rowerem nie ma możliwości bezpośredniego podjechania pod dany obiekt. Tak było np. w przypadku latarni w Czołpinie, do której prowadziła ponad 400 metrowa kładka oraz w Stilo, do której trzeba było podejść ponad km idąc po piasku. Ciekawostką jest, że latarnia w Stilo jest jedną z dwóch, obok latarni w Jastarni, wykonanych w całości z metalu. Natomiast z latarni w Czołpinie można podziwiać ruchome wydmy Słowińskiego Parku Narodowego. Jedyna działająca latarnia na Mierzei Wiślanej znajduje się w Krynicy Morskiej. Na szczyt latarni prowadzą schody przymocowane do ścian – wewnątrz latarnia jest pusta, tak że wchodząc na górę widzimy salę wejściową latarni na dole.

Przemierzając wybrzeże, poruszaliśmy się głównie międzynarodowym szlakiem rowerowym R-10. Ciekawym jego fragmentem jest Szlak Zwiniętych Torów prowadzący z Ustki do Rowów. To w sumie niedługi, zaledwie 23 km odcinek. Prowadzi nasypem nieczynnej linii kolejowej. Urzeka swoimi walorami przyrodniczymi i krajobrazowymi prowadząc przez obszary chronionego krajobrazu. Zahacza o otulinę Słowińskiego Parku Narodowego. Po drodze można zatrzymać się na Wydmie Orzechowskiej. Alternatywną drogą wartą pokonania rowerem jest nadmorski czerwony szlak pieszy. To urokliwy odcinek prowadzący z Poddąbia do Orzechowa. Jest to przeuroczy szlak wzdłuż wybrzeża klifowego. Jest trudny technicznie, miejscami biegnie blisko krawędzi klifów. Wymaga w wielu miejscach przenoszenia roweru. Wiedzie wąskimi ścieżkami leśnymi o urozmaiconej formie terenu. Występują na nim liczne strome zjazdy oraz podjazdy. Szczególnej uwagi wymagają często piaszczyste podłoże oraz wystające korzenie drzew. Przez to droga jest niezwykle ciekawa i urokliwa. Godna polecenia jest także trasa biegnącą przez Słowiński Park Narodowy na odcinku od Rowów do Czołpina. Park ten został utworzony w celu zachowania niezmienionym systemu jezior przymorskich, bagien, łąk, torfowisk, borów i lasów oraz wydmowego pasa mierzei z unikatowymi w Europie wydmami ruchomymi. Przez park jechaliśmy piękną, szeroką, utwardzoną drogą leśną, pokonując w ten sposób ok 15 km. Ostatnie 3 km to wąska ścieżka porośnięta trawami z licznymi wystającymi korzeniami. Kolejne ponad 20 km przemierzaliśmy już pieszo zaczynając od zdobycia Wydmy Czołpińskiej. Dalej szliśmy w kierunku Łeby mierzeją przebiegającą między jeziorem Łebsko a Bałtykiem. Droga prowadziła wybrzeżem morza. Po ok 17 km pieszej drogi doszliśmy do Wydmy Łąckiej. Jej wysokość dochodzi do 30 m a z jej szczytu roztacza się pustynny krajobraz oraz morze z jednej strony i jezioro Łebsko z drugiej strony. Wydma przesuwając się w głąb lądu zabiera co raz większe obszary lasu. Czasem dobrze jest na kilka godzin zejść z roweru.

Podróże oczywiście też kształcą i powodują, że możemy zweryfikować swoją wiedzę. Będąc w Jastrzębiej Górze zatrzymaliśmy się przy obelisku Gwiazda Północy – jak się okazuje, najbardziej wysuniętym na północ punktem w Polsce. W roku 2000 na prośbę zarządu Towarzystwa Miłośników Jastrzębiej Góry, główny zespół zabezpieczeń geodezyjnych Urzędu Morskiego w Gdyni dokonał pomiaru brzegu morskiego, z którego wyniknęło, że to nie na przylądku Rozewie znajduje się najbardziej na północ wysunięty punkt Polski, ale właśnie w Jastrzębiej Górze.
Przemierzając wybrzeże Bałtyku po drodze mijaliśmy piękne morskie kurorty, uzdrowiska, miasta portowe, latarnie morskie, parki krajobrazowe (Nadmorski Park Krajobrazowy, rezerwat „Ptasi Raj” na Wyspie Sobieszewskiej, Mierzeja Wiślana z najwyższą wydmą stałą w Europie) i narodowe (Woliński oraz Słowiński), ruchome wydmy, wybrzeża klifowe, jeziora nadmorskie, deltę Wisły, plaże. Podziwialiśmy wschody i zachody słońca. Doświadczyliśmy już pierwszego dnia chrztu morskiego gdy ulewny deszcz przemoczył nas do suchej nitki. Większość trasy przejechaliśmy pod wiatr, który wiał od wschodu. Widzieliśmy ruiny kościoła w Trzęsaczu, spływaliśmy kajakiem rzeką Radew, zwiedziliśmy piękne Ogrody Hortulus w Dobrzycy oraz muzeum bursztynu w Jarosławcu. Przejechaliśmy cały Półwysep Helski, by stąd przedostać się promem do Gdyni i dalej jechać rowerem na wschód. W Sztutowie zwiedziliśmy Muzeum Stutthof obejmującego część byłego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego o tej samej nazwie. Po przejechaniu Kątów Rybackich zatrzymaliśmy się by spojrzeć jak przebiegają prace przy przekopie Mierzei Wiślanej. W sumie pokonaliśmy rowerem ponad 700 km. To był wspaniały czas, który na długo pozostanie w naszych wspomnieniach. Jestem przekonana, że to właśnie zwiedzanie rowerem dodało uroku i niesamowitych wrażeń naszej wyprawie.

return to top