| Maria Sztuka |
Rewolucja technologiczna wpaja w nas przekonanie o trwałości zapisów cyfrowych, ich niezniszczalność jest jednak wątpliwa. Świadczy o tym chociażby konieczność tworzenia wciąż nowych kopii zapasowych i przenoszenia ich na coraz to nowocześniejsze nośniki. Nie ma też żadnej gwarancji, że gromadzone dziś dane cyfrowe przetrwają kolejne wieki, że dorównają swą długowiecznością złotej księdze Etrusków sprzed 2,5 tysiąca lat, liczącym kilkadziesiąt tysięcy lat wizerunkom naskalnym w jaskiniach Altamiry i Lascaux czy pochodzącym sprzed dwóch tysięcy lat freskom z Pompejów i Herculanum, dzięki którym przetrwała pamięć o antycznym świecie.
Zdaniem artysty malarza Ireneusza Botora fresk w XXI wieku nadal może służyć jako środek uniwersalnych i kulturowych przekazów, ponieważ wyzwala żywe pokłady percepcji odbiorców, budzi ich zainteresowanie, generuje różne pytania. Może także pełnić funkcję łącznika z tradycją artystyczną oraz być kulturowym fundamentem w globalizującym i unifikującym się świecie. Fresk nie ma daty ważności.
Dr hab. Ireneusz Botor, prof. UŚ od 20 lat związany jest z Uniwersytetem Śląskim, prowadzi zajęcia w Instytucie Sztuk Plastycznych w Cieszynie, zajmuje się malarstwem freskowym we wnętrzach sakralnych oraz malarstwem sztalugowym podejmującym tematy współczesności. Jego twórczość prezentowana była na kilkudziesięciu wystawach indywidualnych, zbiorowych w kraju i za granicą. Autorskie realizacje malarstwa monumentalnego Ireneusza Botora znajdują się m.in. w Neusiedl an der Zaya w Austrii, w Katowicach (8 plafonów), Tychach (12 plafonów), w Klasztorze Sióstr Elżbietanek w Nysie, w Kurii Metropolitalnej w Katowicach, a także w zbiorach wielu muzeów.
W swojej pracy badawczej wiele uwagi poświęca funkcjonowaniu kultury w dobie globalizacji oraz kwestiom wprowadzenia „wartości dodanej” kultury polskiej i europejskiej. Prowadzi prace badawcze nad zastosowaniem fresku mokrego z uwzględnieniem percepcji człowieka XXI wieku.
Prof. Ireneusz Botor na tle projektów (kartonów) do fresków Tajemnic Maryjnych w kościele Matki Boskiej Częstochowskiej w Katowicach-Podlesiu | archiwum prywatne
Po Śladach do fresku
Pod koniec ubiegłego wieku artysta peregrynował po Śląsku. Wspólnie z żoną, Sonią Pryszcz-Botor (także artystą malarką, eksperymentującą z materią tkacką), przez kilkanaście lat wędrował szlakiem śląskich miast i miasteczek w poszukiwaniu skarbów kultury, które warto ocalić od zapomnienia. Seria akwareli i akwafort (ponad 250 elementów) złożyła się na cykl Ślady, w którym artyści utrwalili ginącą neogotycką i barokową architekturę miejską i pałacową historycznego Śląska, obiekty, które powstały z tradycji innej niż przemysłowa.
Podczas podróży po odchodzących w zapomnienie miejscach Ireneusza Botora szczególnie zachwyciła XVIIi XVIII-wieczna tradycja freskowa Śląska, podziwiał ją m.in. w Lubiążu, Krzeszowie, Otmuchowie, Nysie, Brzegu, Głogówku, Wrocławiu. Efektem tych inspiracji była pierwsza realizacja w technice fresku mokrego w Tychach.
– W latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku – wspomina artysta – otrzymałem propozycje wykonania plafonów w kościele Marii Magdaleny w moich rodzinnych Tychach. Wprawdzie był to al secco, czyli malowidło na suchym tynku, ale to był początek i podjąłem się tego zadania z ogromnym optymizmem. Wkrótce przyszły zlecenia z Nysy, Katowic, Austrii.
Wśród rozlicznych projektów artystycznych i badawczych artysty trzy podejmowały tematykę związaną z freskami. Efektem pierwszego, w 2017 roku, były plafony w kościele Matki Boskiej Częstochowskiej w Katowicach-Podlesiu, następny projekt pt. Fresk w XXI wieku i tradycja artystyczna wobec procesów globalizacji kulturowej realizowany był w barokowym kościele Marii Magdaleny w Tychach (fresk Syn marnotrawny, 2021), trzeci: Obraz jako depozyt pamięci kulturowej i dokumentalnej wobec wyzwań unifikujących procesów globalizacji jest w trakcie realizacji w podleskim kościele, jego efektem będą dwa malowidła al secco na ścianach prezbiterium obrazujące wydarzenia historyczne.
Tajemnica długowieczności fresku
Fresk (z włoskiego fresco ‘świeży’) oznacza obraz namalowany na świeżo nałożonym tynku. Technika jest skomplikowana i wymaga nie tylko cierpliwości, ale także ogromnej precyzji i dyscypliny. Przebieg powstawania mokrego fresku (buon fresco) prof. I. Botor opisuje na przykładzie podleskiego kościoła. Pierwszy oczywiście powstaje projekt, czyli rysunek na kartonie w skali 1:1 (także w przypadkach dużych powierzchni, takich jak Syn marnotrawny). Kolejny etap to już praca we wnętrzu kościoła. Początek jest żmudny i pracochłonny, konieczne jest bowiem staranne oczyszczenie powierzchni z farby i emulsji. Przygotowanie podleskich plafonów trwało pół roku. Powierzchnia musi być surowa i odpowiednio szorstka, musi mieć także wymaganą przyczepność, trzeba więc wiercić w niej niewielkie otwory. Na tak przygotowanych plafonach murarz kładzie na całej powierzchni dwie warstwy zaprawy (arriciato) przygotowanej według receptury artysty. Trzecia warstwa (intonaco) tworzy gładką powierzchnię, gotową do malowania. Murarz przygotowuje tylko taką część powierzchni, którą artysta jest w stanie namalować w ciągu jednego dnia (tzw. dniówka, giornata). Dzieje się tak dlatego, że wyschnięta zaprawa nie wiąże się już z farbą – wyjaśnia prof. I. Botor. Nanoszenie poprawek jest niemożliwe, a w przypadku błędu (zdarza się to bardzo rzadko) trzeba zerwać tynk i nałożyć go na nowo.
Technika fresku mokrego opiera się na składnikach pochodzących z natury. To nie tylko wapno gaszone, ale także barwniki odporne na jego alkaliczne działanie. Pigmenty pozyskiwane są z minerałów pochodzących z różnych miejsc z całego świata. Hematyt z Arizony, siena z Toskanii, umbra cypryjska, lapis lazuli z Włoch – miejsca, z których pochodzą, są wyznacznikiem ich niepowtarzalnych barw i świetlistości.
– Fresk jest symbolem ciągłości przekazu i tradycji kulturowej. Technika nie udaje żadnej innej, dzięki czemu wnosi aspekt prawdomówności, co koresponduje z przekazem treści sakralnych. Bezpośredniość kontaktu autora z tworzywem i naturalność procesów chemicznych zachodzących podczas tworzenia fresku ma wymiar humanistyczny w porównaniu z technologią cyfrową uzależnioną od zmieniającej się aparatury. Związany jest on nie tylko z samym przekazem, ale również ze zmaganiem się twórcy z fizyczną materią podczas realizacji. Wykorzystanie potencjału naturalnego tworzywa daje możliwość wytworzenia rzeczy o wiele trwalszych fizycznie niż najlepsze zapisy cyfrowe – podkreśla profesor.
Fragment fresku „Syn marnotrawny” w kościele Marii Magdaleny w Tychach. Po lewej: surowa warstwa arriciato, po prawej: malowidło naniesione na warstwę intonaco | fot. Ireneusz Botor
Depozyty pamięci
Prace powstające w podleskim kościele mają głębokie przesłanie. Obrazy deponują pamięć, dokumentują fakt zbudowania przez społeczność Podlesia kościoła w 1920 roku. Był to czas odradzania się Polski na tym terenie. Obrazy, które wypełnią ściany prezbiterium, będą nawiązywać do ówczesnych wydarzeń. Na jednej pojawi się scena z 1920 roku z uroczystości poświęcania kamienia węgielnego przed jego wmurowaniem w surowym jeszcze wnętrzu. Wśród postaci, które uczestniczyły w tym historycznym wydarzeniu, będzie można odnaleźć m.in. ks. Emila Szramka, na drugiej artysta przedstawia procesję niosącą ołtarzowy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej do wybudowanego obiektu w 1921 roku.
Najważniejszym aspektem jest pamięć kulturowa
– To pamięć o społeczności, która zbudowała tę świątynię, to przecież ona zamówiła projekt architektoniczny, obraz ołtarzowy u artysty malarza Bolesława Rutkowskiego, stacje drogi krzyżowej, instrument organowy firmy braci Rieger z Karniowa. Pamięć kulturowa zapisana jest w charakterze architektury, sposobie przedstawienia człowieka, rodzaju treści i estetyce, która ukształtowała duchowość tej społeczności na każdym poziomie, od obyczaju do kultury profesjonalnej. Społeczność zamawiała to, z czym się identyfikowała – wyjaśnia prof. I. Botor.
W tyskim kościele artysta wykorzystał odniesienia do baroku śląskiego, do źródeł, z których wyrosła intencja wzniesienia świątyni w XVIII wieku. Wyobraźnię ludzi ukształtowały m.in. stacje drogi krzyżowej namalowane przez Ludwika Baendela, który inspirował się sztuką Oswalda Voelkela z Dolnego Śląska wykształconego w szkole monachijskiej. Charakter tej kultury przeniknął także do mojego życia – zapewnia profesor, który z kościołem tym jest związany emocjonalnie, jest to bowiem jego parafia i zna ją od dziecka.
Czy w XXI wieku archaiczna technika przemawia do odbiorców?
– Nie jest przeszkodą ani obciążeniem dla uniwersalnych przekazów, wręcz przeciwnie. Poprzez osadzenie w konkretnej tradycji może być wartością. Warunkiem czytelności fresków jest jednak obecność w obrazie uniwersalnych elementów ludzkich zachowań, które będą odbierane w każdym czasie. Funkcją obrazu jest przemawianie. W zglobalizowanym świecie to bardzo ważny fundament, wyposaża nas we własny bagaż kulturowy, chroni przed zagubieniem – odpowiada artysta.
Artykuł pt. „Freski jako depozyt pamięci” został opublikowany w lipcowym numerze „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” nr 10 (310).