Przejdź do treści

Uniwersytet Śląski w Katowicach

  • Polski
  • English
search
Logo Europejskie Miasto Nauki Katowice 2024

Kryzys „cyberdżihadyzmu”?

26.07.2017 - 15:11 aktualizacja 05.11.2019 - 11:18
Redakcja: admin

Na przełomie 2014 i 2015 roku działalność propagandowa tzw. Państwa Islamskiego w przestrzeni wirtualnej osiągnęła swoją największą popularność. Publikowane materiały prezentujące dekapitację jeńców, sceny walk czy inne treści związane z terroryzmem docierały każdorazowo za pośrednictwem portali społecznościowych, informacyjnych czy tematycznych stron internetowych do milionów odbiorców. Począwszy od 2016 roku zainteresowanie internautów nowo publikowanymi materiałami zaczęło jednak spadać. – Jest to niewątpliwie oznaka trwającego  kryzysu propagandy Państwa Islamskiego, jednak z pewnością nie możemy mówić o jej końcu. Członkowie organizacji terrorystycznych będą bowiem szukać nowych sposobów zastraszania kuffar (niewiernych) oraz przekonywania wyznawców islamu do swoich radykalnych idei – mówi dr hab. Miron Lakomy z Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Wydziału Nauk Społecznych UŚ, który od pięciu lat bada zjawisko „cyberdżihadyzmu”. W artykule pt. „Cracks in the Online »Caliphate«: How the Islamic State is Losing Ground in the Battle for Cyberspace” dokonuje diagnozy spadku efektywności kampanii propagandowej tzw. Państwa Islamskiego.


Dr hab. Miron Lakomy
Dr hab. Miron Lakomy z Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego
Fot. Sekcja Prasowa UŚ

Jak wyjaśnia dr hab. Miron Lakomy, „cyberdżihadyzm” paradoksalnie narodził się w Stanach Zjednoczonych. W połowie lat 90. XX wieku grupa wyznających islam studentów amerykańskich uczelni uznała, że internet może być świetnym medium służącym rozpowszechnianiu treści popularyzujących ich religię. Na początku działalność studentów nie miała kontekstu dżihadystycznego, jednak idea wykorzystania cyberprzestrzeni dla celów propagandowych szybko stała się modna wśród członków organizacji terrorystycznych, takich jak: Al-Ka’ida, Hamas, Hezbollah czy czeczeńska grupa Szamila Basajewa. – Jedne z pierwszych filmów propagandowych przedstawiających śmierć jeńców nagrywali Czeczeni. Były to egzekucje wykonywane na rosyjskich żołnierzach z okresu wojny czeczeńskiej w II połowie lat 90. ubiegłego wieku – mówi naukowiec z Uniwersytetu Śląskiego. Przełom nastąpił w 2003 roku, gdy wojska amerykańskie przeprowadziły atak zbrojny na Irak. Wówczas członkowie Al-Ka’idy zaczęli intensywniej wykorzystywać potencjał cyberprzestrzeni. Internauci mogli zobaczyć nie tylko egzekucje jeńców, jak chociażby słynną dekapitację amerykańskiego zakładnika Nicolasa Berga, ale również grać w propagandowe gry komputerowe czy usłyszeć nasheedy (nagrania muzyczne o tematyce religijnej). Były to jednak materiały wykonywane przy użyciu prymitywnych technik, dostępne głównie w języku arabskim, niestanowiące atrakcyjnego produktu z punktu widzenia zachodniego odbiorcy.

Jedne z pierwszych filmów propagandowych przedstawiających śmierć jeńców nagrywali Czeczeni. Były to egzekucje wykonywane na rosyjskich żołnierzach z okresu wojny czeczeńskiej w II połowie lat 90. ubiegłego wieku.

– Kolejny przełom nastąpił w 2014 roku, do czego przyczyniła się działalność tzw. Państwa Islamskiego w cyberprzestrzeni. Materiały propagandowe tej organizacji zaczęto tłumaczyć na kilkadziesiąt języków, a za ich przygotowanie odpowiedzialni byli doświadczeni specjaliści, wykształceni często na zachodnich uczelniach – wyjaśnia dr hab. Miron Lakomy. – Przykładowo słynny Jihadi John pojawiający się w głośnych egzekucjach jeńców zachodnich studiował na brytyjskim University of Westminster. Mężczyzna zginął zresztą podczas amerykańskiego ataku przeprowadzonego w 2015 roku przy pomocy drona. W tworzenie materiałów propagandowych zaangażowali się także muzycy, tacy jak niemiecki były raper Denis Cuspert (znany jako Deso Dogg), odpowiedzialny za produkcję nasheedów – dodaje naukowiec. Publikacje powstawały w jakości HD przy zastosowaniu zaawansowanych technik postprodukcji, w tym efektów specjalnych, grafiki 2D i 3D czy profesjonalnej reżyserii. Dzięki temu przypominały hollywoodzkie produkcje przygotowywane przez zachodnie koncerny medialne. W związku z tym na przełomie 2014 i 2015 roku zanotowano gwałtowny wzrost zainteresowania materiałami propagandowymi publikowanymi przez organizacje terrorystyczne. W statystykach przodowało tzw. Państwo Islamskie. Publikowane wówczas nagrania filmowe czy muzyczne lub informacje o nich (dystrybuowane przez masowe media) docierały do milionów internautów na całym świecie. Za popularność tych materiałów odpowiada zatem nie tylko brutalność prezentowanych scen walk czy śmierci jeńców, lecz także sposób prezentacji treści. – Zło, jeśli jest dobrze „opakowane”, przyciąga nieporównanie skuteczniej – komentuje naukowiec.

Jednym z tragicznych efektów owej popularności była rosnąca liczba zamachów terrorystycznych przeprowadzanych w różnych miejscach na całym świecie i inspirowanych dostępnymi nagraniami. Narodziło się również zjawisko nazywane foreign fighters przejawiające się podróżami motywowanych religijnie ochotników na Bliski Wschód w celu wzięcia bezpośredniego udziału w dżihadzie

W swoich badaniach dr hab. Miron Lakomy dowodzi jednak, że począwszy od 2016 roku zainteresowanie materiałami publikowanymi przez członków tzw. Państwa Islamskiego znacząco spadło. – Są to wyraźne oznaki kryzysu potwierdzające, że coś w tej machinie propagandowej zaczęło się psuć – komentuje badacz i wskazuje kilka czynników, które miały wpływ na spadek globalnego zainteresowania kampanią „cyberdżihadystyczną” Daesz.

Przede wszystkim ogromne znaczenie mają działania internautów, którzy skutecznie tropią publikowane treści terrorystyczne i zgłaszają je administratorom stron internetowych czy portali społecznościowych. Tworzą również materiały ośmieszające idee dżihadyzmu, takie jak parodie popularnych filmów propagandowych czy memy. Wzmaga się ponadto działalność służb specjalnych współpracujących na poziomie międzynarodowym, które zajmują się wyszukiwaniem i zamykaniem stron internetowych czy kont członków i sympatyków tej organizacji terrorystycznej na portalach społecznościowych. – Specyfika nowych mediów poprawia skuteczność podejmowanych działań. Użytkownicy, których konta zostały zablokowane, mogą oczywiście zakładać następne, niezwykle trudno jest jednak odzyskać gromadzoną często przez lata liczbę fanów na Facebooku czy osób obserwujących na Instagramie lub Twitterze. To samo dotyczy stron internetowych, które stają się coraz trudniej dostępne – komentuje naukowiec.

Omawiany kryzys popularności tych materiałów nie oznacza jednak końca działań propagandowych podejmowanych przez tzw. Państwo Islamskie. Poszukiwane będą nowe możliwości dotarcia do użytkowników, takie jak gry komputerowe czy technologia wirtualnej rzeczywistości

Działania skierowane przeciwko treściom terrorystycznym podejmowane są również w przestrzeni pozawirtualnej. Przeprowadzane są m.in. bezpośrednie ataki na specjalistów działających na rzecz tzw. Państwa Islamskiego. Dzięki temu uszczuplone zostają zespoły pracujące nad jakością udostępnianych materiałów propagandowych.– Omawiany przeze mnie kryzys popularności tych materiałów nie oznacza jednak końca działań propagandowych podejmowanych przez tzw. Państwo Islamskie. Poszukiwane będą nowe możliwości dotarcia do użytkowników, takie jak gry komputerowe czy technologia wirtualnej rzeczywistości. Także nowe formy przekazu w mediach i rozwiązania technologiczne nadal będą inspirować członków tego lub innych ugrupowań do tworzenia materiałów propagandowych promujących ideologię dżihadu – podsumowuje dr hab. Miron Lakomy.

Małgorzata Kłoskowicz


Artykuł naukowy dr. hab. Mirona Lakomego pt. „Cracks in the Online »Caliphate«: How the Islamic State is Losing Ground in the Battle for Cyberspace” został opublikowany na łamach czasopisma naukowego „Perspectives on Terrorism” 2017, nr 3, vol. 11 i jest dostępny na stronie: www.terrorismanalysts.com.

Wyniki badań dr. hab. Mirona Lakomego opublikowane zostały m.in. w mediach, niemieckich, francuskich, arabskich czy amerykańskich, w tym na stronach portalu informacyjnego „The Huffington Post”.

return to top