Przejdź do treści

Uniwersytet Śląski w Katowicach

  • Polski
  • English
search
Logo Europejskie Miasto Nauki Katowice 2024

Kto jest zbrodniarzem, a kto ofiarą? Wywiad z prof. K. Czornik nt. konfliktu Izraela z Hamasem

23.11.2023 - 11:37 aktualizacja 24.11.2023 - 07:52
Redakcja: wc-a
Tagi: nauki o polityce i administracji, nauki społeczne

dr hab. Katarzyna Czornik, prof. UŚ

Dr hab. Katarzyna Czornik, prof. UŚ | archiwum prywatne

| Weronika Cygan |

Od momentu zaostrzenia się konfliktu pomiędzy Hamasem a Izraelem 7 października 2023 roku miną wkrótce dwa miesiące i raczej nie zapowiada się na jego rychłe zakończenie. O trudnym problemie bliskowschodnim, którego zrozumienia nie ułatwia szalejąca w internecie dezinformacja, opowiada dr hab. Katarzyna Czornik, prof. UŚ z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

WERONIKA CYGAN: Od początku powstania państwa Izrael na jego terenach wrzało. Czy jednak atak Hamasu z 7 października 2023 roku można było przewidzieć?

PROF. KATARZYNA CZORNIK: Z informacji, które do nas docierają, wynika, że zarówno władze, służby wywiadowcze, jak również armia izraelska popełniły ogromny błąd. Zlekceważyły bowiem pojawiające się sygnały o przygotowywanym ataku na Izrael, były zaskoczone samą ofensywą i jej skalą oraz zastosowanymi metodami, co w konsekwencji doprowadziło do spóźnionej reakcji i ogromnej porażki na polu walki, oznaczającej 1,4 tys. śmiertelnych ofiar po stronie izraelskiej (w większości cywilów) i ponad 240 osób uprowadzonych przez Hamas do Strefy Gazy (w tym 32 dzieci). Ze śledztwa, które przeprowadziło CNN, analizując materiały propagandowe (m.in. filmy ze szkoleń) zamieszczane w ciągu ostatnich dwóch lat przez Hamas w internecie, wynika jednoznacznie, że terroryści z Hamasu szkolili się w Strefie Gazy do zmasowanego ataku na Izrael od co najmniej sześciu miesięcy. Atak był dobrze zaplanowany i zorganizowany. Nie był jedną z wielu powtarzających się od lat akcji terrorystycznych, których co jakiś czas dokonuje Hamas na terytorium Izraela. Był zatem w pewnym stopniu do przewidzenia.

Żyjąc w stanie permanentnego zagrożenia, Izrael oczywiście posiada efektywne instrumenty mające gwarantować bezpieczeństwo jego społeczeństwu, jak m.in. rakietowy system obrony powietrznej Żelazna Kopuła. Sytuacja w regionie Bliskiego Wschodu, a zwłaszcza w miejscach takich jak Strefa Gazy czy Zachodni Brzeg Jordanu jest niestabilna od dziesięcioleci. Izrael, uchodzący za jedyną bliskowschodnią demokrację, jest z kolei państwem funkcjonującym w stanie ciągłej niepewności, niebezpieczeństwa czy ryzyka ataku, co wymaga od jego władz, armii oraz służb wywiadowczych wzmożonej czujności i reagowania na wszelkie sygnały o możliwym ataku ze strony wrogich ugrupowań, w tym zwłaszcza ze strony radykalnie antyizraelskiej organizacji terrorystycznej, jaką jest Hamas. Niemniej 7 października efekt zaskoczenia i niedowierzania zdeterminował opóźnioną reakcję obronną izraelskiej armii i pozostałych służb. Armii Izraela zajęło aż kilkanaście godzin opanowanie sytuacji i odzyskanie utraconych posterunków. Atak ten można zatem odczytywać w kategoriach największej klęski polityczno-militarno-wywiadowczej Izraela od niemal pół wieku.

Należy przy tym podkreślić fakt, że ci, którzy zawiedli, muszą ponieść konsekwencje. Mam tutaj na myśli przede wszystkim premiera Izraela Benjamina Netanjahu. Warto przypomnieć, że polityk ten nie cieszy się popularnością w samym Izraelu, a od początku 2023 roku trwały w wielu miastach Izraela masowe protesty przeciwko premierowi w związku z próbami zmiany sytemu wymiaru sprawiedliwości. Spór o forsowaną przez rząd premiera Netanjahu reformę sądownictwa pogrążył Izrael w najgłębszym kryzysie wewnętrznym od czasu powstania państwa 75 lat temu, co również przyczyniło się do uśpienia czujności izraelskich służb i elity rządzącej.

WERONIKA CYGAN: Czy możemy powiedzieć, że w XXI wieku jest to najostrzejszy konflikt na linii Izrael-Palestyna? Kiedy we współczesności doszło do starcia o podobnej skali?

PROF. KATARZYNA CZORNIK: To, co obserwujemy od 7 października, to jedna z kolejnych odsłon szeroko rozumianego konfliktu bliskowschodniego, którego początków można dopatrywać się w narodzinach ruchu syjonistycznego i wydania przez jego założyciela i głównego ideologa Theodora Herzla w 1896 roku książki pt. „Państwo Żydowskie”. Bardziej współczesny wymiar konfliktu datuje się od 1948 roku, a zatem od proklamowania państwa Izrael. Kolejno można mówić o wojnach arabsko-izraelskich, a następnie o konflikcie izraelsko-palestyńskim, którego jedną z odsłon jest obecna wojna Izraela z Hamasem.

Patrząc zatem retrospektywnie na konflikt bliskowschodni, należy stwierdzić, że ostatni atak Hamasu z całą pewnością był bezprecedensowy. Nigdy wcześniej nie odnotowano tak ogromnej liczby ofiar konfliktu najpierw po stronie izraelskiej (zginęło najwięcej osób od czasu Holocaustu), kolejno palestyńskiej, jak również nigdy wcześniej nie było aż takich zniszczeń infrastrukturalnych w ramach działań odwetowych w Strefie Gazy. Obecną odsłonę konfliktu wyróżnia zatem (oczywiście negatywnie!) skala brutalności, agresji, okrucieństwa, braku poszanowania fundamentalnych praw człowieka, i to po obydwu stronach konfliktu. Tylko dla przykładu: Hamas wykorzystuje palestyńską ludność cywilną (w tym dzieci) jako żywe tarcze, a Izrael usprawiedliwia operację militarną w Strefie Gazy, w której ginie palestyńska ludność cywilna (w tym dzieci!) koniecznością zniszczenia Hamasu.

Można jeszcze dodać, że poszukując analogii w historii konfliktu bliskowschodniego do obecnych wydarzeń, niektórzy eksperci zaskoczenie po stronie izraelskiej, o którym już wspominałam, porównują do wojny październikowej, szerzej znanej jako wojna Jom Kipur z 1973 roku. Izrael, w ramach wojny odwetowej, został wówczas zaatakowany przez siły Egiptu i Syrii. Zaskoczenie wiązało się z faktem, że w państwach atakujących trwał Ramadan (miesiąc pokoju), a w Izraelu jedno z najważniejszych żydowskich świąt – Święto Pojednania (Jom Kipur – stąd nazwa wojny). Oczywiście tych dwóch wojen nie można ze sobą porównywać. Dotyczą one bowiem zupełnie innych okoliczności, przyczyn czy nawet podmiotów atakujących. Warto jednak przypomnieć, że wojna Jom Kippur, mimo początkowego zaskoczenia, zakończyła się spektakularnym sukcesem Izraela. Niemniej ówczesna premier Izraela Golda Meir, mimo ostatecznego zwycięstwa Izraela, podała się do dymisji w związku z utratą społecznego zaufania i falą krytyki, która spadła na jej osobę. To akurat porównanie powinno dać do myślenia, powszechnie krytykowanemu, premierowi Benjaminowi Netanjahu, który już dawno utracił zaufanie izraelskiego społeczeństwa, a przynajmniej zdecydowanej jego większości.

Tłum ludzi. Jedna osoba odwrócona tyłem trzyma w dłoniach kartę z napisem Free Palestine. Flaga Palestyny w kształcie serca

Ostatnie wydarzenia w Strefie Gazy odbiły się szerokim echem na całym świecie. Ludzie w wielu krajach wyrażali sympatię wobec idei wolnej Palestyny | fot. Gayatri Malhotra na Unsplash

WERONIKA CYGAN: W historii najnowszej Izrael kilkukrotnie był celem ataku sąsiadujących państw muzułmańskich. Czy obecnie również istnieje ryzyko koalicji przeciwko Żydom?

PROF. KATARZYNA CZORNIK: Sytuacja, o której Pani wspomina – budowanie koalicji państw arabskich przeciwko Izraelowi – to zamierzchłe czasy. Wiele zmieniło się w relacjach pomiędzy państwami arabskimi a Izraelem na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci. Warto przypomnieć, że w 1979 roku został zawarty pierwszy traktat pokojowy pomiędzy Izraelem a państwem arabskim – Egiptem. Było to możliwe dzięki amerykańskim mediacjom i spotkaniu rok wcześniej premiera Izraela Menachema Begina, prezydenta Egiptu Anwara Sadata i prezydenta USA Jamesa Cartera w letniej rezydencji prezydentów amerykańskich w Camp David. Następnie w 1994 roku został podpisany, również dzięki amerykańskim mediacjom, traktat pokojowy na linii Izrael–Jordania. Ogromne znaczenie w relacjach pomiędzy Izraelem a państwami arabskimi odegrały tzw. Porozumienia Abrahamowe. W 2020 roku zostały podpisane porozumienia pokojowe pomiędzy Izraelem z jednej strony, a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Bahrajnem z drugiej. W tym samym roku doszło również do normalizacji stosunków na linii Izrael–Maroko oraz Izrael–Sudan. Wydarzenia z 2020 roku stanowiły kluczowy punkt bliskowschodniego planu prezydenta USA Donalda Trumpa.

Ogromnie ciekawy pozostaje również wątek prób normalizacji stosunków pomiędzy Izraelem a Arabią Saudyjską, która z punktu widzenia muzułmańskiego jest państwem wyjątkowym. To bowiem państwo, na terenie którego znajdują się dwa święte miasta dla islamu – Mekka i Medyna. Arabia Saudyjska to kolebka islamu. Potencjalne porozumienie pomiędzy Izraelem a Arabią Saudyjską budziło zatem wiele kontrowersji w świecie muzułmańskim i jeszcze kilka lat wstecz było w ogóle nie do pomyślenia. Niemniej ponownie dzięki zaangażowaniu USA do takiego porozumienia miało dojść. Jeszcze we wrześniu 2023 roku John Kirby (koordynator ds. komunikacji strategicznej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu) ogłosił, że ustalono ramy dla normalizacji stosunków pomiędzy Arabią Saudyjską a Izraelem. Atak Hamasu na Izrael można zatem odczytywać wielowymiarowo. Jednym z jego celów było bowiem również zniweczenie wysiłków na rzecz podpisania planowanego porozumienia saudyjsko-izraelskiego. Na tym polu, przynajmniej krótkoterminowo, Hamas odniósł sukces. W sytuacji, w której na szali jest los Palestyńczyków brutalnie traktowanych przez Izrael, następuje eskalacja operacji wojskowej prowadzonej przez siły izraelskie, która prowadzi do coraz większej liczby ofiar śmiertelnych i zniszczeń w Strefie Gazy, Rijad nie może oficjalnie kontynuować rozmów na rzecz porozumienia z Izraelem. Jako państwo arabskie nie może zdradzić sprawy palestyńskiej. Stąd zamrożenie wysiłków na rzecz porozumienia.

Podsumowując zatem, państwa arabskie muszą stanąć w tym konflikcie, zresztą podobnie jak w poprzednich jego odsłonach, po stronie palestyńskiej, ale z pewnością nie dojdzie do budowania szerokiej antyizraelskiej koalicji państw arabskich. Dla przykładu Zjednoczone Emiraty Arabskie i Bahrajn jednoznacznie potępiły atak Hamasu, ale dopiero wówczas, gdy pojawiły się informacje o liczbie ofiar śmiertelnych. Z kolei Egipt i Katar – to drugie państwo jest najmniej krytyczne wobec Hamasu – podjęły się działań mediacyjnych pomiędzy stronami konfliktu. Spoglądając na reakcję państw arabskich, należy zatem wziąć pod uwagę, że na przestrzeni dekad zmieniły się zarówno okoliczności polityczne, jak i geostrategiczne. Wśród państw arabskich również obecne są sprzeczne interesy. Oczywiście należy brać pod uwagę mniej realny scenariusz rozlania się konfliktu na cały Bliski Wschód. Wówczas państwa arabskie mogłyby wystąpić przeciwko wspólnemu wrogowi – Izraelowi.

WERONIKA CYGAN: Pod koniec października na terytorium Egiptu spadły dwa pociski ze Strefy Gazy. Czy podobne incydenty mogą posłużyć za pretekst do ataku na Izrael?

PROF. KATARZYNA CZORNIK: Faktycznie, pod koniec października pociski spadły na popularną turystycznie egipską miejscowość Tabę, która leży na styku trzech państw Egiptu, Izraela i Jordanii, ale również na inny turystyczny kurort – Nuweibę. Ponadto do wojny na swój sposób próbowali włączyć się jemeńscy Huti. Jednakże najbardziej drażliwy punkt wojny to kwestia potencjalnego rozlania się konfliktu na terytorium Libanu, z którego bojówki szyickiego Hezbollahu przeprowadzają ataki rakietowe i artyleryjskie. Izrael odpowiada bombardowaniem pozycji Hezbollahu na terytorium Libanu. W takiej sytuacji na arenie bliskowschodniej pojawia się sponsor Hezbollahu i jednocześnie największy wróg Izraela w regionie – szyicka Islamska Republika Iranu. Do całkowitej destabilizacji regionu doszłoby wtedy, gdyby w konflikt pomiędzy Hamasem a Izraelem bezpośrednio włączył się Iran. Taka sytuacja wymagałaby bowiem bezpośredniej reakcji ze strony Stanów Zjednoczonych jako sojusznika Izraela, a to uruchomiłoby lawinę reakcji innych państw zarówno bliskowschodnich, jak również tych, które lokują swoje interesy w tej części świata, w tym Chin, Indii czy Rosji. Z ostatnich doniesień wynika jednak, że Iran nie zamierza włączać się bezpośrednio w konflikt, ale zamierza nadal wspierać działania Hamasu.

WERONIKA CYGAN: Odnoszę wrażenie, że opinia publiczna w różnych krajach na świecie sprzyja idei wolnej Palestyny. Czy rzeczywiście jest to przejaw tak szerokiego poparcia dla dążeń niepodległościowych tego narodu czy raczej Izrael przez lata łamania praw człowieka zraził do siebie zbyt wielu ludzi?

PROF. KATARZYNA CZORNIK: Nie do końca rozumiem, co ma Pani na myśli, mówiąc o „łamaniu przez lata przez Izrael praw człowieka”. Pragnę jednak z całą stanowczością podkreślić, że na konflikt bliskowschodni należy spoglądać wielowymiarowo i wielopłaszczyznowo. Nie można oceniać tego konfliktu emocjonalnie, zwłaszcza gdy ogląda się przerażające obrazy ze Strefy Gazy. W tym konflikcie każda ze stron jest zarówno ofiarą, jak i zbrodniarzem. Nie można bowiem zapominać o tym, że to Hamas rozpoczął tę odsłonę konfliktu, mordując niewinnych ludzi po stronie izraelskiej, w tym dzieci. Trzeba pamiętać, że Hamas – terrorystyczna organizacja palestyńska – nie liczy się z życiem samych Palestyńczyków, wystawiając ich jako żywe tarcze na pewną śmierć. Ale nie można zapominać także o tym, że Izrael odpowiada (i również wielokrotnie wcześniej odpowiadał, zwłaszcza gdy premierem był Benjamin Netanjahu) w sposób brutalny i nieproporcjonalny. Nie można zapominać o ofiarach cywilnych po stronie palestyńskiej. Nie może być zgody na to, że – jak podkreślały władze izraelskie – żeby zabić jednego z kluczowych terrorystów Hamasu bombarduje się obiekty cywilne, w tym szpitale. Oczywiście, że Hamas ma swoje kryjówki, czy siedziby ulokowane w licznych tunelach pod całą Strefą Gazy, ale czy to jest wystarczający powód, by zginęło tyle ofiar cywilnych, w tym dzieci? Niestety polityka Netanjahu od lat sprawia, że współczucie i empatia dla Izraela spada – tak dzieje się również w tej odsłonie konfliktu. Warto również wspomnieć o tym, że priorytetem dla rządu Benjamina Netanjahu jest zniszczenie Hamasu. Rodzi się więc pytanie: co z uprowadzonymi osobami do Strefy Gazy? Czy ich uwolnienie nie powinno być priorytetem? Władze izraelskie nie mówią o tym publicznie, ale nie można jednocześnie pokonać Hamasu i uwolnić porwanych. Te dwie kwestie są ze sobą sprzeczne. Hamas nie uwolni porwanych, jeżeli będzie postępować operacja militarna ze strony Izraela.

Natomiast w kwestii sympatii i poparcia wielu społeczeństw wobec dążeń państwowych Palestyńczyków, które obecnie są wyrażane podczas licznych demonstracji, warto zwrócić uwagę na fakt, że takich manifestacji poparcia nie było wcześniej, a przynajmniej nie na taką skalę. Niestety kwestia palestyńska staje się żywa, tylko wtedy, gdy dochodzi do tragedii, takich jak ta z 7 października, a następnie znów jest stopniowo zapominana i tak to trwa od dziesięcioleci.

Flaga Izraela na tle zabudowań

Według prof. Katarzyny Czornik atak Hamasu na Izrael z 7 października był w pewnym stopniu do przewidzenia | fot. Taylor Brandon na Unsplash

WERONIKA CYGAN: Hamas twierdzi, że walczy na rzecz Palestyńczyków, ale czy sami Palestyńczycy popierają tę organizację?

PROF. KATARZYNA CZORNIK: Hamas inaczej postrzegają Palestyńczycy, a inaczej świat zachodni. Hamas, czyli Islamski Ruch Oporu, wyodrębnił się z Bractwa Muzułmańskiego w Gazie po wybuchu pierwszej intifady w 1987 roku. Wówczas duchowym przywódcą Hamasu został szejk Ahmed Jasin, który wezwał Palestyńczyków do stawienia oporu Izraelowi. Od momentu powstania Hamas rozbudowywał swoje komórki i starał się pozyskiwać międzynarodowe finansowanie struktur. Organizacja zyskała rozgłos dzięki ogromnej aktywności charytatywnej na rzecz Palestyńczyków. Skala pomocy społecznej, której Hamas udzielał ludności palestyńskiej, przekładała się na uzyskiwane poparcie polityczne i militarne. Hamas pozyskiwał swoich członków w zakładach pracy, w szkołach, na uniwersytetach, czy po prostu na palestyńskiej ulicy. Jeżeli zwerbowany członek Hamasu dokonał terrorystycznego ataku samobójczego, wówczas jego rodzina otrzymywała wysokie zapomogi i była finansowo zabezpieczona. Co ważne, Hamas nie zaakceptował utworzenia w 1993 roku Autonomii Palestyńskiej w ramach porozumienia z Oslo, a podpisane przez przywódcę Organizacji Wyzwolenia Palestyny Jasira Afarata porozumienie uznał za zdradę interesów palestyńskich.

W 2005 roku Hamas wygrał jednak wybory lokalne, startując jako Partia Reform i Przemian, a w 2006 roku wygrał wybory parlamentarne, zdobywając 76 miejsc w 132-osobowym parlamencie Autonomii Palestyńskiej. Brak uznania dla zwycięstwa Hamasu ze strony Zachodu, a także wewnątrz-palestyńskie podziały, doprowadziły w 2007 roku do rozbicia Autonomii Palestyńskiej na dwie strefy wpływów: radykalnie ustosunkowany Hamas przejął kontrolę nad Strefą Gazy, natomiast bardziej umiarkowana OWP (Al-Fatah) przejęła Zachodni Brzeg Jordanu. Taki podział wśród Palestyńczyków trwa do dzisiaj.

Hamas dla Palestyńczyków pełnił zatem funkcję zarówno organizacji społecznej, jak i partii politycznej. W jego historii były momenty liberalizacji podejścia do kwestii palestyńskiej państwowości i konfliktu z Izraelem, ale ostatecznie zawsze zwyciężała opcja twardego, militarnego rozwiązania sprawy palestyńskiej. Czy taka postawa Hamasu znajduje poparcie wśród Palestyńczyków? W ostatnich latach, zwłaszcza ze względu na katastrofalną sytuację ekonomiczną i bytową ludności palestyńskiej w Strefie Gazy (aż 2,3 mln mieszkańców na terytorium liczącym zaledwie 360 km², przy np. bezrobociu sięgającym 46%), poparcie dla Hamasu spadało, a frustracja Palestyńczyków znajdowała odzwierciedlenie w protestach przeciwko władzom Hamasu, do których doszło m.in. w lipcu 2023 roku. Wydarzenia z 7 października pokazały, że dla Hamasu nie ma znaczenia, że giną niewinni Palestyńczycy, co z całą pewnością przełoży się na jeszcze większy spadek poparcia Palestyńczyków dla Hamasu.

WERONIKA CYGAN: Czy istnieją jakiekolwiek szanse, że w tym regionie nastanie pokój? Jakie działania mogłyby doprowadzić do zaprzestania konfliktu?

PROF. KATARZYNA CZORNIK: W tym przypadku konstatacja nie jest optymistyczna. To nie jest konflikt, który ma szansę na rozwiązanie, a przynajmniej nie w perspektywie krótkoterminowej. Na pewno w przeszłości, w latach 90. XX wieku, gdy doszło do historycznego porozumienia z Oslo i powstania Autonomii Palestyńskiej, istniała realna szansa na rozwiązanie konfliktu bliskowschodniego. Niestety obie strony zmarnowały szansę na pokój. Przypomnę tylko, że nagrodzony Pokojową Nagrodą Nobla premier Izraela Icchak Rabin został zamordowany w 1995 roku przez ultraprawicowego żydowskiego ekstremistę Igala Amira. Obecnie po obu stronach konfliktu brakuje osób nastawionych pokojowo, gotowych do pójścia na ustępstwa, a tego wymaga osiągnięcie pokoju. Po stronie izraelskiej nie znajdziemy drugiego Icchaka Rabina czy Szimona Peresa, a wręcz przeciwnie. Od wielu lat w Izraelu dominuje radykalne skrzydło w osobach Benjamina Netanjahu, Itamara Ben-Gewira czy Becalela Smotricza. Dwoje ostatnich to liderzy skrajnych ugrupowań religijno-narodowych, a cała trójka to zwolennicy polityki masowego żydowskiego osadnictwa na Zachodnim Brzegu Jordanu i rozwiązywania problemów palestyńskich metodami siłowymi. Również po stronie palestyńskiej, jak wcześniej wspomniałam wewnętrznie podzielonej między Hamas i Al-Fatah, nie ma woli do porozumienia. Ponadto możliwość osiągnięcia porozumienia komplikuje niemal bezwarunkowe poparcie, którego USA udzielają Izraelowi. Takie decyzje władz amerykańskich, jak oficjalne uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela i przeniesienie tam ambasady USA – decyzja prezydenta USA Donalda Trumpa z 6 grudnia 2017 roku – na pewno nie sprzyjają rozwiązaniu konfliktu bliskowschodniego, ale prowadzą do jego eskalacji.

WERONIKA CYGAN: Na ile wojna w Izraelu jest na rękę Rosji? Prezydent Joe Biden powiedział, że USA są tak silne, że mogą wspierać zarówno Ukrainę, jak i Izrael, ale czy nie były to tylko słowa, mające na celu uspokojenie tych pierwszych?

PROF. KATARZYNA CZORNIK: Z całą pewnością atak Hamasu i wybuch wojny pomiędzy Hamasem a Izraelem wpłynął na zmniejszenie zainteresowania Stanów Zjednoczonych wojną rosyjsko-ukraińską. Dla interesów USA o wiele bardziej znaczące są wydarzenia na Bliskim Wschodzie i utrzymanie lub doprowadzenie do względnej stabilizacji w tym regionie niż kwestia ukraińska. Ponadto w samych Stanach Zjednoczonych niekorzystane dla Ukrainy sondaże pojawiały się jeszcze przed 7 października. W sierpniu 2023 roku CNN opublikowało sondaż, z którego wynikało, że aż 55% Amerykanów było przeciwnych zatwierdzeniu przez Kongres dodatkowej pomocy dla Ukrainy. Takie wyniki nie mogą być bez znaczenia dla ubiegającego się o reelekcję prezydenta Joe Bidena. Tym samym można stwierdzić, że atak Hamasu przysłużył się Federacji Rosyjskiej w ten sposób, że odsunął uwagę zarówno USA, jak i szerszej społeczności międzynarodowej od kwestii ukraińskiej i skierował ją na sprawę palestyńską. Co prawda, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski próbował podejmować działania na rzecz „wykorzystania” konfliktu Hamasu z Izraelem do „odświeżenia” spojrzenia społeczności międzynarodowej na sprawę ukraińską, ale jeszcze nie odniósł na tym polu sukcesu. W październiku 2023 roku władze w Kijowie poinformowały, że prezydent Zełenski pragnie złożyć wizytę w Izraelu na znak solidarności z napadniętym państwem. Władze izraelskie nie odniosły się jednak zbyt entuzjastycznie do tego pomysłu. Izrael ma bowiem poprawne relacje z Moskwą, natomiast przyjęcie u siebie prezydenta Ukrainy stanowiłoby wyraz poparcia Izraela dla kwestii ukraińskiej, a tego Izrael unika od początku agresji Rosji na Ukrainę. Jak zatem widać, wojna Izraela z Hamasem niesie za sobą negatywne implikacje nie tylko dla Bliskiego Wschodu, ale ma również swoje konsekwencje w wymiarze globalnym.

WERONIKA CYGAN: Bardzo dziękuję za rozmowę.

return to top