Ks. dr Przemysław Sawa z ojcem Jouhanną Khawatem, eremitą, profesorem, tłumaczem na język arabski tekstów syriackich | archiwum prywatne
| Maria Sztuka |
Przed kilkoma laty brytyjska organizacja pozarządowa Aid to the Church in Need (ACN) opublikowała raport dotyczący prześladowań chrześcijan w 22 krajach. „Obawa przed ludobójstwem – w wielu przypadkach uzasadniona – spowodowała exodus chrześcijan, głównie z Bliskiego Wschodu i Afryki, prowadzone przez ekstremistów islamskich, motywowane pobudkami religijnymi czystki zagrażają przetrwaniu Kościoła w tych regionach” – alarmowali autorzy raportu. W październiku ubiegłego roku naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego dr hab. Aleksander Bańka, prof. UŚ z Instytutu Filozofii oraz ks. dr Przemysław Sawa z Wydziału Teologicznego uczestniczyli w wyjeździe studyjnym do Libanu. Pobyt w kraju cedrów miał na celu głębsze poznanie duchowości maronickiej, kultury Libanu, a także nawiązanie niezbędnych kontaktów i doprecyzowanie tematu przyszłych badań.
Ks. dr Przemysław Sawa jest doktorem teologii dogmatycznej, inicjatorem, a zarazem dyrektorem Szkoły Ewangelizacji Cyryl i Metody. Interesuje się teologią dogmatyczną i teologią duchowości, ekumenizmem, teologią niekatolickich wspólnot chrześcijańskich, liturgią i duchowością Kościoła wschodniego. Papież Franciszek ustanowił ks. dr. Misjonarzem Miłosierdzia.
W Libanie naukowcy spotkali się m.in. z Raymondem Naderem – dyrektorem chrześcijańskiej telewizji Noursat w Libanie, współpracownikiem maronickiego patriarchy kardynała Béchary Boutrosa Raï, a także z ojcem Jouhanną Khawatem, eremitą, profesorem, tłumaczem na język arabski (liturgiczny dla maronitów) syriackich tekstów pochodzących ze starożytności.
– Liban przeżywa gigantyczny kryzys – stwierdza ks. dr Przemysław Sawa. – Jego mieszkańcy żyją na skraju ubóstwa. Brakuje prądu, paliwa, żywności, leków, a hiperinflacja sprawia, że pieniądze przestały mieć wartość, kwitnie natomiast korupcja. Nie można dokonywać przelewów, ponieważ w należyty sposób nie funkcjonują banki, nie można także wysyłać paczek, bo wiadomo, że nie dotrą do adresatów.
Bagaże naukowców ze Śląska wypchane były po brzegi podstawowymi lekami, którymi wspomogli siostry zakonne opiekujące się chorymi. O katastrofalnych skutkach społecznych alarmują organizacje międzynarodowe. W 2021 roku Bank Światowy określił kryzys ekonomiczny w Libanie jako jeden z trzech największych od 1850 roku załamań gospodarczych na świecie. A jeszcze w latach 90. ubiegłego stulecia Liban był postrzegany jako przykład sukcesu gospodarczego. Zniweczyły go wojny domowe.
Sytuacja wyznaniowa w Libanie jest niezwykle złożona. Ten niewielki kraj liczy około 7–8 milionów ludności, faktycznej liczby mieszkańców nie sposób podać dokładnie z powodu potężnej emigracji Libańczyków m.in. do Kanady, USA, Meksyku, a także z uwagi na stale rosnącą liczbę uchodźców z Syrii. W Libanie współistnieje 18 społeczności religijnych. Ponad 50 proc. stanowią wyznawcy islamu, a w zastraszającym tempie maleje liczba chrześcijan, choć na początku XXI wieku zbliżała się do 40 proc.
Maronici
Wśród chrześcijan najpotężniejszą grupę stanowią maronici. Początki Kościoła maronickiego sięgają VI wieku, kiedy to zamieszkujący Liban i Syrię chrześcijanie zaczęli gromadzić się wokół zbudowanego w 452 roku nad rzeką Orontes klasztoru zwanego Beit Marun. Nazwa wywodzi się od imienia syryjskiego mnicha, Jana Marona, pierwszego maronickiego patriarchy (zm. w 410 roku), pustelnika, kapłana i nauczyciela, cudotwórcy i uzdrowiciela, a także organizatora życia duchowo-klasztornego. Jego świętość czci Kościół katolicki i prawosławny. Maronici to katolicy z własnym obrządkiem, a więc porządkiem liturgicznym, duchowością i tradycją. W Libanie zajmują szczególne miejsce, pod względem liczebności wciąż pozostają drugą grupą wyznaniową.
Już pierwsze kontakty z Kościołem maronickim w Libanie ujawniły zaskakującą Europejczyków odmienność. Nie jest to chrześcijaństwo bizantyjskie, greckie czy słowiańskie. To kościół wschodni, arabski. Aby go zrozumieć, trzeba, zdaniem naukowca, nie tylko poznać kulturę Libańczyków i ich historyczne tradycje, zwyczaje, ale trzeba wejść w ich mentalność. Bezpośrednie kontakty z maronitami pozwoliły badaczom zrozumieć ich specyfikę. Teolog podkreśla przede wszystkim ich niezwykłą wytrwałość. Historia Kościoła maronickiego jest pasmem wielowiekowych prześladowań ze strony muzułmanów, Turków osmańskich, Mongołów, druzów… Maronici nie tylko przetrwali te ataki, ale zachowali także swoją bardzo wysoką pozycję i niezmienny autorytet. Strzegą ich niepisane, ale honorowane regulacje prawne, w myśl których np. prezydentem Republiki musi być maronita. Są mocni – to ich kolejna cecha, na którą wskazuje ksiądz doktor. Chroniąc się przed prześladowcami, szukali schronienia w Górach Libanu, ukrywali się wśród trudno dostępnych skał i w gęsto porośniętych lasach. Jednym z najważniejszych miejsc osadniczych pierwszych chrześcijańskich klasztorów na świecie stała się Dolina Święta (Kadisza). Okalające ją strome zbocza i klify stanowiły naturalne mury obronne, a liczne jaskinie dawały schronienie. Żywili się tym, co udało się wyhodować na niewielkich tarasach, uprawiali pszenicę, winorośl, drzewa oliwne. W niedostępnych miejscach wznosili klasztory, już w XVII wieku maronickich mnichów w Dolinie Świętej odwiedzali nie tylko legaci z Watykanu, przybywali tu poeci, historycy, geografowie, duchowni, wielu z nich osiedlało się w dolinie. Autorytet maronickich duchownych rósł w siłę. Trudności, zagrożenie, walka z wrogiem i siłami przyrody stały się źródłem ich mocy i ogromnego hartu – przekonuje naukowiec.
Specyfiką maronitów jest także naturalne powiązanie monastycyzmu z życiem świeckim. W doświadczeniu europejskim życie zakonne kojarzy się z odosobnieniem oddalonym od zaludnionych osad. W Libanie klasztory wznoszone były często niedaleko od świeckich domostw. Mnisi, choć zachowywali izolację, prowadzili jednak posługi duszpasterskie. Duch monastyczny przekładał się na życie świeckich – twierdzi teolog, wyjaśniając, że analogicznie jest to cecha charakteryzująca także egipskich Koptów, dla których ideałem życia jest bycie miniaturką klasztoru.
Zespół studyjny przed jednym z klasztorów skalnych | archiwum prywatne
Kult św. Szarbela
Pod koniec XIX wieku rozwinął się kult maronickiego mnicha i pustelnika Szarbela Makhloufa (1828–1898). Przyzywanie jego wstawiennictwa – wyjaśnia ks. dr P. Sawa – owocuje bardzo licznymi, udokumentowanymi uzdrowieniami. W 1965 roku papież Paweł VI beatyfikował duchownego, a w 1977 roku kanonizował.
W pierwszej dekadzie XXI wieku kult zakonnika zagościł także w Polsce. W wielu miejscach znajdują się już relikwie św. Szarbela. Dotarcie do głębi przesłania mnicha cudotwórcy było jednym z celów podróży do Libanu ks. dr. P. Sawy. Pojawiły się jednak obawy, że skupienie się ludzi na fenomenach w oczekiwaniu cudowności zawęzi obszar badawczy i ograniczy zrozumienie sensu przesłania, dlatego tak cenna jest współpraca z filozofem i politologiem profesorem Aleksandrem Bańką, autorem wielu publikacji poświęconych filozofii i duchowości chrześcijańskiej. Przed polskim Kościołem stoi bowiem bardzo istotne zadanie do wykonania: sprawić, aby ludzie koncentrowali się nie tylko na zjawiskowości, ale żeby zrozumieli i odkryli głębię przesłania oraz głębię doświadczenia.
– W Libanie jest wiele miejsc nienaruszonych przez wieki, co sprawia, że doznania duchowe są tam znacznie silniejsze. Pierwsze klasztory, pierwsze eremy… to niesamowite przeżycie – przekonuje badacz z Wydziału Teologicznego.
Zachowanie w stanie niezmiennym od kilkunastu wieków maronickich budowli jest świadectwem ich skromności, konsekwencją nieustannych ucieczek i szukania schronień w miejscach niedostępnych. Maronici zabierali ze sobą tylko najpotrzebniejsze sprzęty, naczynia liturgiczne, narzędzia. Do XVIII wieku siedzibą patriarchy była uboga chata wykuta w skale w górach, czemu ogromnie dziwili się apostolscy legaci przyzwyczajeni do rzymskiego przepychu. Opuszczając jednak skromne progi patriarchy, dawali mu piękne świadectwo: drewniane pastorały, ale złote serce.
***
Przetarte szlaki w Libanie, cenne kontakty, głębokie przeżycia duchowe zaowocują wkrótce nowym projektem badawczym. Wtórować mu będzie dobrze zorganizowana i przemyślana pomoc humanitarna. – Wszyscy musimy zmierzyć się z ogromnym wyzwaniem: jak powstrzymać exodus chrześcijan z Bliskiego Wschodu, z „biblijnej ojczyzny” – zapowiada ks. dr Przemysław Sawa.
Artykuł pt. „Libańscy maronici” został opublikowany w lutowym numerze „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” nr 5 (305).