| dr Małgorzata Kłoskowicz |
Gdy członkowie „Niemego” Chóru Uniwersytetu Śląskiego przedstawiają się na scenie, używają znaku języka migowego, który w dosłownym tłumaczeniu oznacza: wyłącz głos. – Pewnie wiele osób zastanawia się, dlaczego w naszej nazwie pojawia się słowo niemy i dodatkowo jest w cudzysłowie. To ważne. Osoby głuche nie są nieme, mają możliwość wypowiadania się, zabierania głosu, alternatywna jest jedynie forma komunikacji. Jesteśmy zatem „niemi” tylko dla osób nieznających języka migowego, którym chcemy choć trochę przybliżyć świat głuchych – mówi dr Anna Wojtas-Rduch z Wydziału Sztuki i Nauk o Edukacji. Pomysłodawczyni i dyrygentka chóru opowiada m.in. o tym, w jaki sposób dzięki wyjątkowej inicjatywie głusi mogą doświadczyć muzyki.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: „Niemy” Chór Uniwersytetu Śląskiego funkcjonuje już od prawie siedmiu lat. Państwa działania przyciągają przede wszystkim studentów chcących nauczyć się języka migowego oraz osoby głuche, z myślą o których podjęto tę inicjatywę. W koncertach udział biorą także osoby słyszące, nieznające tego języka, lecz chcące doświadczyć muzyki w nowy, ciekawy sposób. Jak to się zaczęło? Skąd pomysł na to, aby łączyć świat osób głuchych i słyszących poprzez… muzykę?
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Nasza działalność rozpoczęła się tak naprawdę od moich zainteresowań językiem migowym. Od wielu lat opiekuję się Kołem Naukowym Pedagogów na Uniwersytecie Śląskim w Cieszynie. W 2016 roku podczas jednego ze spotkań rozmawiałam ze studentami o planach koła. Oni dobrze wiedzieli o mojej pasji. Był grudzień, postanowiliśmy opracować kolędę Cicha noc w języku migowym. Podczas próby zobaczyła nas moja koleżanka, pani dr Magdalena Bełza-Gajdzica, i powiedziała, że wyglądamy jak… chór. Od tego wszystko się zaczęło.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Przyznam, że zaskoczyła mnie nazwa chóru. Jeszcze kilkanaście lat temu spotykałam się w komunikacji z określeniem osoba głuchoniema, potem dowiedziałam się, że nazwa ta jest bardzo źle odbierana przez osoby głuche. Dlatego zaskoczyło mnie, że na Uniwersytecie Śląskim działa „niemy” chór…
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Długo zastanawialiśmy się nad nazwą, konsultowaliśmy ją zresztą z osobami głuchymi. Rzeczywiście, określenia niemy czy głuchoniemy w społeczności osób głuchych ma wydźwięk pejoratywny. Wiem, że wiele osób zastanawia się, dlaczego w naszej nazwie pojawia się to słowo i dodatkowo jest w cudzysłowie. To ważne. Osoby głuche nie są nieme, mają możliwość wypowiadania się, zabierania głosu, alternatywna jest jedynie forma komunikacji. Jesteśmy zatem „niemi” tylko dla osób nieznających języka migowego, którym chcemy choć trochę przybliżyć świat głuchych. Kiedy przedstawiamy się na scenie, mamy specjalny znak dosłownie oznaczający wyłącz głos. To jest nazwa używana w komunikacji z osobami głuchymi. Jeśli jest taka potrzeba, zawsze też tłumaczymy, skąd się wzięło określenie „niemy”.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: W chórze miga obecnie 25 osób. Są to przede wszystkim studenci cieszyńskiego wydziału Uniwersytetu Śląskiego, ale nie tylko.
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Jesteśmy chórem uniwersyteckim. Wiadomo, że studenci po skończeniu studiów opuszczają mury uczelni, a u nas często ta przygoda dla nich się nie kończy, zostają w chórze i „migają” dalej. Chór tworzą zatem studenci, absolwenci, pracownicy naszej uczelni, a także kilku pasjonatów języka migowego spoza uniwersytetu.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Jak się domyślam, nie bez znaczenia jest klimat Cieszyna i wspomnienie przyjemnego czasu studiowania…
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: O, na pewno tak. Ale mam nadzieję, że nie tylko to (śmiech). Na próbach tworzymy atmosferę rodzinną. Chór jest taką małą wspólnotą. Zwracamy się do siebie po imieniu. Łączymy teorię z praktyką. Dla wielu osób to działanie stało się pasją. Połknęli bakcyla, tym bardziej cieszy mnie, że nawet gdy są już absolwentami, zostają z nami, dalej występują. Czują to, kochają te dwa światy – język migowy i muzykę.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: To Pani zaraziła ich swoją pasją.
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Dla mnie muzyka zawsze była ważna. Gram na różnych instrumentach, na saksofonie, gitarze, na pianinie. Mieliśmy zespół rodzinny, śpiewam także w chórze wokalnym. Doświadczyłam takiej współpracy, takiej wyjątkowej atmosfery ludzi o podobnych zainteresowaniach, dlatego chcę tworzyć coś podobnego, chcę w ten sposób przyciągać ludzi.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Brzmi zachęcająco. Czy można zostać członkiem chóru, nie znając języka migowego?
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Przychodzą do nas osoby, które nie znają tego języka. Pomalutku uczą się go, „śpiewając” w takim właśnie chórze. Jest to wyjątkowa forma nauki. Mogę zapewnić, że szalenie skuteczna. Obserwuję to u studentów, którzy uczą się polskiego języka migowego na zajęciach i dodatkowo powtarzają sobie materiał mimochodem w chórze podczas prób i koncertów. To bardzo pomaga. Sami to dostrzegają na przykład podczas egzaminów.
Występ „Niemego” Chóru Uniwersytetu Śląskiego | fot. Justyna Bronowska
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Na świecie jest kilkaset języków migowych, Pani Doktor wspomniała o polskim. Czy w naszym kraju istnieje tylko jeden sposób komunikowania się osób głuchych?
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Na początku działania chóru posługiwałam się systemem językowo-migowym. Jest to sztuczny system będący próbą odzwierciedlenia gramatyki języka polskiego. Nie jest do końca zrozumiały dla wszystkich osób głuchych, dlatego zdecydowaliśmy się na polski język migowy, który jest naturalnym językiem głuchych. Polski język migowy jest językiem wizualno-przestrzennym, którym posługuje się społeczność osób niesłyszących w Polsce. To język, który posiada własną (niezależnie od języka polskiego) gramatykę i słownik. Można powiedzieć, że język migowy jest językiem żywym, stale się rozwijającym i wzbogacającym, jest naturalnym językiem służącym jak każdy inny język do komunikowania się, wyrażania myśli i uczuć.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Porozmawiajmy teraz o repertuarze. Wspomniała Pani Doktor o kolędzie Cicha noc. Wykonują Państwo również utwory znane z popkultury czy folkloru. Z czego wynika ta różnorodność?
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Nasz repertuar jest rzeczywiście różnorodny. Do tej pory opracowaliśmy 40 utworów. Od listopada ubiegłego roku intensywnie przygotowywaliśmy się do koncertu muzyki filmowej „Gramy, śpiewamy, migamy”. Występowaliśmy z Artis Symphony Orchestra. Uczestnicy koncertu mogli zobaczyć w naszej interpretacji m.in. Hallelujah Leonarda Cohena czy Gabriel’s Oboe Ennio Morriconego. Ciekawostką był temat muzyczny z filmu Forrest Gump, wykonany w całkowitej ciemności, aby publiczność mogła doświadczyć muzyki tak, jak osoby niewidome. Chcieliśmy, aby koncert był otwarty dla osób z różnymi niepełnosprawnościami. Był też chłopak z zespołem Downa, który marzył o tym, żeby dyrygować orkiestrą, i tego dnia spełnił swoje marzenie dzięki dyrygentowi Jean-Claudowi Hauptmannowi z Artis Symphony Orchestra – a wszystko to do ścieżki dźwiękowej z filmu Piraci z Karaibów. Nasz repertuar zależy zatem od wydarzenia. Jeśli jest to inauguracja roku akademickiego, wiemy, że będzie np. pieśń hymniczna Gaudeamus igitur. Występowaliśmy podczas mszy prymicyjnej naszego absolwenta Pawła Kasprzaka, wtedy wykonywaliśmy pieśni religijne. Zupełnie inne utwory można było usłyszeć i zobaczyć podczas Śląskiego Festiwalu Nauki Katowice…
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: W jaki sposób przygotowują się Państwo do koncertów?
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Najpierw poznajemy utwór, musimy mieć słowa po polsku, ponieważ, jak już wspominałam, posługujemy się polskim językiem migowym. Nowością jest badanie zrytmizowania znaków. Innymi słowy, chcemy się zmieścić w takcie. To coś innego niż tłumaczenia symultanicznie, jesteśmy o pół kroku do przodu (tłumaczymy w punkt). Tworzę obecnie śpiewnik pieśni ludowych, w którym nad oryginalnym zapisem nutowym znajdzie się zapis nutowy dla głuchych. Nuta niesie w sobie informacje o wysokości i długości trwania dźwięku. Wysokości nie uda nam się oddać, ale już drugi parametr jest w zasięgu naszych dłoni. Naszym celem będzie więc zrytmizowanie miganych słów, aby jeszcze lepiej oddać charakter utworu. Osoby głuche poznają więc nie tylko tekst, lecz również rytm. Co ciekawe, wiele daje im obserwowanie orkiestry, ale nie tylko. Czują drgania, np. teatry zwykle są takimi miejscami, gdzie znakomicie czuje się muzykę ciałem. Jest tam sporo drewna, które świetnie przewodzi drgania. Dzięki temu głusi mogą doświadczać muzyki wielowymiarowo. To jest moim zdaniem coś!
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Który z utworów lubi Pani Doktor najbardziej?
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: To trudne pytanie… Każdy utwór ma coś w sobie. Na pewno dużym wyzwaniem był Skyfall Adele, czyli absolutny hit, muzyka z filmu z serii o przygodach Jamesa Bonda. To jeden z moich ulubionych. Wspomnę też o Belle z musicalu Dzwonnik z Notre Dame. W tym przypadku występowały na scenie trzy solistki naszego chóru, to dla każdego dyrygenta duże emocje, ale też duma i radość. Moje serce skradła także Modlitwa o pokój wykonywana przez Stanisławę Celińską. Wzruszający utwór.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Wspomniała Pani Doktor o tym, że koncerty, podczas których występujecie, są dla szerokiego grona odbiorców, nie tylko dla głuchych. Muzyka rzeczywiście łączy.
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Łączymy teorię z praktyką. Już w 2017 roku przygotowaliśmy projekt, który otrzymał wyróżnienie w kategorii Projekt Roku w konkursie dla kół naukowych StRuNa 2017, organizowanego pod patronatem ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Wtedy zaczęliśmy pisać o metodzie badania w działaniu. Chodzi o to, żeby wprowadzić jakąś zmianę w społeczeństwie. My otwieramy kulturę muzyczną dla osób niesłyszących, ale nie tylko. Uświadamiamy także społeczeństwo na temat alternatywnych form komunikacji, w tym przypadku mowa oczywiście o języku migowym. Na pewno duże znaczenie ma też możliwość nauki tego języka podczas wykonywania opracowanych przez nas utworów, o czym wspominałam już wcześniej. Chcemy uświadamiać ludzi, że głusi chcą i mogą mieć dostęp do kultury, że są otwarci na muzykę. Co ciekawe, swoimi przemyśleniami dzielą się również osoby słyszące, które przychodzą na nasze koncerty. Okazuje się, że i oni nagle głębiej doświadczają muzyki, mocniej się wzruszają.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Czy zdarzyło się Państwu wystąpić w nietypowych miejscach?
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Bisowaliśmy w… zakładzie karnym, gdzie mieliśmy koncert. Było to interesujące spotkanie. Potem mogliśmy porozmawiać z więźniami z oddziału zamkniętego, którzy dopytywali o różne rzeczy, m.in. o to, jak pracujemy i jak się przygotowujemy. Głusi z kolei byli ciekawi, czy więźniowie migają między sobą, żeby przekazać sobie tajne informacje (śmiech). Jesteśmy również otwarci na współpracę. Ostatnio czytałam wywiad z panią dr Anną Watołą z UŚ, która na końcu wspomniała, że chętnie włączyłaby nasz chór w swoje działania „afrykańskie”. Co za fantastyczny pomysł!
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Skoro rozmawiamy o współpracy, chciałam zapytać, czy na świecie działa więcej „niemych” chórów?
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: W brytyjskiej edycji programu Mam talent występował kiedyś podobny chór, ale jego członkami były dzieci niesłyszące. Próbowałam z nimi nawiązać kontakt, wszystko wskazuje jednak na to, że niedługo po programie zawiesili działalność. Wiem też o chórze w Irlandii, który dosyć prężnie działa, w najbliższym czasie zamierzam się z nimi skontaktować. Kto wie, może kiedyś moglibyśmy wystąpić razem albo zrealizować wspólny projekt badawczy. Pomysłów jest wiele.
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Można Państwa zobaczyć na Facebooku i Instagramie, mają tam Państwo swoje kanały. A na żywo? Kiedy planowany jest najbliższy koncert?
DR ANNA WOJTAS-RDUCH: Teraz zaczęliśmy wakacje. Od września rozpoczniemy ostatni etap przygotowań do uroczystej międzyuczelnianej inauguracji roku akademickiego 2023/2024. Tam będzie można nas zobaczyć. Kolejna możliwość to oczywiście końcówka roku i Śląski Festiwal Nauki KATOWICE, na który już teraz serdecznie zapraszamy!
DR MAŁGORZATA KŁOSKOWICZ: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Artykuł pt. „Muzyka «słuchana» wzrokiem i ciałem” został opublikowany w lipcowym numerze „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” nr 10 (310).