Portret Marii Klementyny Sobieskiej (1702–1735) wykonany przez Martina van Meytensa, a następnie skopiowany przez E. Gilla. Dzieło znajduje się w zbiorach National Portrait Gallery w Londynie
| Maria Sztuka |
Tylko kilka kobiet spoczywa w bazylice Świętego Piotra. Jedną z nich jest wnuczka króla Jana III, Maria Klementyna Sobieska, żona tytularnego króla Anglii, Szkocji i Irlandii Jakuba Stuarta. Choć zajmowała znaczące miejsce w historii Europy, w literackich przekazach traktowana była marginalnie, krzywdząco i niesprawiedliwie.
Kres czarnej legendzie Sobieskiej kładzie monografia pt. Maria Klementyna Sobieska, królowa i Służebnica Boża autorstwa prof. dr hab. Aleksandry Skrzypietz i dr. Stanisława Jujeczki (Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego, 2022). Po blisko trzech wiekach historycy przywrócili właściwe miejsce królowej de iure i w oparciu wyłącznie o materiały źródłowe pokazali jej prawdziwe oblicze. Podczas Poznańskich Targów Książki monografia otrzymała wyróżnienie w konkursie Stowarzyszenia Wydawców Szkół Wyższych im. ks. Edwarda Pudełki. Publikacja wzbudziła ogromne zainteresowanie w Oławie, czego efektem stała się kolejna książka prof. A. Skrzypietz Z Oławy na angielski tron? Maria Klementyna Sobieska (Wydawnictwo Cum Laude, 2023), skrócona wersja monografii dedykowana mieszkańcom miasta, w którym przyszła na świat wnuczka polskiego króla.
Poszyty
Zainteresowanie dziejami rodu Sobieskich prof. Aleksandra Skrzypietz z Instytutu Historii UŚ zawdzięcza swojemu mistrzowi, znakomitemu historykowi śp. prof. dr. hab. Michałowi Komaszyńskiemu, który prowadził badania nad życiem i panowaniem Sobieskich. Niemal ćwierć wieku temu badaczce udało się dotrzeć do materiałów poświęconych rodzinie Jana III przechowywanych w Narodowym Archiwum Historycznym w Mińsku. Zbiory z oławskiego archiwum Sobieskich od dawna uznawano za zaginione. Po II wojnie światowej wywieziono je z Berlina i ślad po nich zaginął. U schyłku poprzedniego stulecia okazało się, że znajdują się na Białorusi. Udało się zwalczyć przeszkody i niedostępne przez ponad pół wieku dokumenty stały się kanwą kilkudziesięciu bardzo istotnych dla polskiej historii publikacji autorstwa pani profesor.
– W trakcie tej żmudnej, ale przynoszącej zadziwiające odkrycia kwerendy, trafiłam na trzy grube poszyty listów Marii Klementyny, zawierające jej korespondencję z ojcem. Wynika z niej, że królowa utrzymywała także stały kontakt z siostrami, ale tych listów nie znalazłam. Wierzę, że czekają na odkrycie i nie tracę nadziei, że kiedyś do nich dotrę – mówi historyczka.
Czarna legenda
Maria Klementyna urodziła się w Oławie, jej dzieciństwo upłynęło na Śląsku należącym wówczas do Habsburgów. Połowę życia spędziła w Rzymie, poprzez swoje małżeństwo była królową de iure Anglii, Szkocji i Irlandii. Upomnieć się więc o nią mogliby historycy polscy, niemieccy, włoscy i angielscy, brak jednak wiarygodnych źródeł sprawił, że nie była postacią szeroko opisywaną. Jedynie Karol Szajnocha wydał korespondencję przedmałżeńską Marii Klementyny i jej narzeczonego Jakuba Edwarda Stuarta. Historycy anglosascy pisali zaś o Sobieskiej jako żonie Jakuba bądź matce ostatnich Stuartów, posiłkując się przekazami szpiegów hanowerskich.
– Z oczywistych względów były to źródła stronnicze – podkreśla badaczka. – Tymczasem autorzy bezkrytycznie z nich korzystali i opisywali sytuację na rzymskim dworze Stuarta w jak najgorszym świetle. Głównym elementem ich zainteresowania stał się pikantny (ich zdaniem) moment, kiedy królowa skłócona z mężem opuściła rodzinę i przeniosła się do klasztoru. Pisano, że przyczyną ich sporu była jej bezpodstawna zazdrość lub że Sobieska oszalała.
Tymczasem korespondencja królowej, również ta przechowywana w Królewskim Archiwum w Kew (dokumenty Stuartów), zaprzecza tej opowieści. Listy Marii Klementyny ze zbiorów anglosaskich uważano jednak za falsyfikaty. Kwerenda w Mińsku i w Londynie nie pozostawiła wątpliwości, że anglosascy historycy się mylili, a korespondencja królowej jest oryginalna. Odnaleziony natomiast w archiwum watykańskim list, w którym papież wyraża zgodę, aby wpisać go na listę chrzestnych, pozwolił ostatecznie ustalić datę urodzin „królewnisi”, jak nazywano w Rzeczypospolitej wnuczki królewskie. Przyszła ona na świat w 1701 roku, a nie – jak błędnie podawano – w 1702. W Oławie, a nie w Italii.
Bajeczny początek
Była córką królewicza Jakuba, syna króla Jana III Sobieskiego, siostrą cioteczną cesarza i królowej hiszpańskiej, siostrzenicą cesarzowej wdowy oraz palatyna reńskiego, diuszesy Parmy i kilku biskupów Rzeszy. Polskiej krwi, jak wyjaśnia Aleksandra Skrzypietz, dziedziczonej po Janie III, miała w sobie zaledwie czwartą część, tyle samo krwi francuskiej po babce Marii Kazimierze, a w połowie była Niemką – po matce Jadwidze Elżbiecie von Pfalz-Neuburg. Znakomite koneksje rodzinne i duży posag, który – jak się spodziewano – miała otrzymać, stawiały Marię Klementynę w rzędzie najatrakcyjniejszych panien w Europie. Dwór oławski przychylił się do oferty małżeńskiej złożonej przez Jakuba, syna obalonego króla Jakuba II Stuarta. Decyzja ta zaniepokoiła jednak ówczesnego króla Anglii Jerzego I, który obawiał się, że zrodzony z tego związku męski potomek może ubiegać się o powrót na tron. Wspólnie z cesarzem Karolem VI Habsburgiem starali się więc przeszkodzić mariażowi. Jadącą do Italii na spotkanie z narzeczonym Marię Klementynę cesarz uwięził w Innsbrucku, ale pół roku później pozostający w służbie Jakuba irlandzcy oficerowie wykradli „królewnisię” i przewieźli do Bolonii, gdzie odbył się jej ślub per procura. Narzeczony przebywał wówczas w Hiszpanii. Ceremonię ślubną powtórzono już z jego udziałem 3 września 1719 roku w Montefiascone. Wkrótce małżonkowie udali się do Rzymu, korzystając z zaproszenia papieża Klemensa XI, który tytułował ich władcami Anglii, Szkocji i Irlandii. Niebawem przyszli na świat ich synowie: w 1720 roku Karol Edward, a pięć lat później Henryk Benedykt. Małżeńska idylla nie trwała jednak długo z powodu sporu o wychowanie synów – Jakub ograniczył matce kontakty z dziećmi i nagle, a na pewno zbyt wcześnie, powierzył wychowanie starszego syna męskim opiekunom. Ta sytuacja, narastające napięcie na dworze i intrygi doradców męża doprowadziły królową do wybuchu. Jesienią 1725 roku Maria Klementyna na znak protestu przeniosła się do klasztoru benedyktynek od św. Cecylii na Zatybrzu. Niespełna dwa lata później powróciła do męża, ale – choć podjęła królewskie i małżeńskie obowiązki – poświęciła się przede wszystkim modlitwie, ascezie i działalności charytatywnej. Umarła w 1735 roku, mając zaledwie 33 lata.
Droga na ołtarze
Pogrzeb Marii Klementyny był wielkim wydarzeniem w Rzymie. Kondukt wyruszył z bazyliki Świętych Dwunastu Apostołów do bazyliki Świętego Piotra na Watykanie. W trakcie ostatniej ceremonii królową żegnały tłumy. Jak wspominał dominikanin ojciec Piotr Cangiassi, spowiednik królowej: „Wszyscy na ulicy powtarzali, że jest świętą”. Miejsce jej pochówku nadal upamiętnia pomnik zamówiony przez papieża.
Jakub Stuart rozważał kanonizację swojego ojca Jakuba II, ale ostatecznie stwierdził, że większym wsparciem synów w aspiracjach powrotu do dziedzictwa na wyspach brytyjskich byłaby kanonizacja ich matki. Współautor biografii Marii Klementyny, dr Stanisław Jujeczka, adiunkt w Instytucie Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego, w rzymskim Archivio di Stato znalazł źródła (ponad 1,5 tysiąca stron), które relacjonowały zeznania świadków w przygotowywanym procesie beatyfikacyjnym Marii Klementyny. W XVIII wieku od śmierci do beatyfikacji musiało upłynąć wiele lat. Tymczasem po klęsce, jaką w staraniach o tron poniósł w 1745 roku Karol Edward, sprawa Stuartów zaczęła gasnąć. Z niewiadomych powodów młodszy syn królowej Henryk Benedykt nie zabiegał o wyniesienie matki na ołtarze, choć jako kardynał miał zapewne możliwości.
Benedyktyńska praca
Lekturę listów Sobieskiej Aleksandra Skrzypietz wspomina z uśmiechem, choć przyznaje, że ich czytanie było niemal bolesne. Ze starannego, wyraźnego duktu pisma Maria Klementyna potrafiła przechodzić do rozmazanych, niewyraźnych i rozchybotanych liter, licznych skreśleń i kleksów. Dla wnikliwego i wrażliwego badacza są one dowodem głębokich emocji, a nie braku staranności. Uwag odnoszących się do życia samej autorki jest w tych listach niewiele – podkreśla autorka monografii – co sprawia, że staje się ona prawie bezcielesna. Najczęstszym językiem, którym królowa posługiwała się w korespondencji, był francuski, pisała także po włosku i angielsku. Nie znała natomiast języka polskiego.
Prof. A. Skrzypietz w swojej pracy badawczej koncentruje się na dotarciu do człowieczeństwa opisywanych postaci, uważa bowiem, że tylko wnikliwe odczytywanie ich radości, pragnień, wątpliwości, które nimi targały, pozwala zrozumieć ich sukcesy i porażki. Listy Marii Klementyny obnażają dramatyczną sytuację na rzymskim dworze Stuartów. Kochana przez ludzi, uwielbiana przez tych, którym niosła pomoc, szanowana przez dostojników Kościoła, Sobieska nie znalazła zrozumienia u tych, którzy byli jej najbliżsi – u ojca i męża.
Artykuł pt. „Kres czarnej legendy Marii Klementyny Sobieskiej” został opublikowany w majowym numerze „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” nr 8 (308).