|dr hab. Robert Krzysztofik, prof. UŚ|
Epidemia wirusa SARS-CoV-2, która od marca 2020 roku w gwałtowny i niewątpliwie niekorzystny sposób zmieniła życie mieszkańców Polski i większości krajów świata, stawia przed badaczami nowe wyzwania. Możemy podzielić je na dwie grupy. Pierwsza z nich obejmuje sposób realizacji badań oraz metod dzielenia się wiedzą ze studentami i innymi badaczami. Przeniesienie znacznej części kontaktów międzyludzkich na poziom relacji internetowych czy telefonicznych, przy jednoczesnym znaczącym ograniczeniu czy wręcz wyeliminowaniu kontaktów en face rodzi wiele problemów, ograniczeń i zmian. Sprostanie tym zmianom powoduje stres społeczny (wyrażany lub tłumiony), pytania o przyszłość, czy coraz częstsze refleksje skupiające się na pytaniu: jak funkcjonować w czasie epidemii i jak nasze codzienne życie będzie wyglądało „po”?
Niewątpliwe zmiany, które nastąpią już w tym roku w systemie szkolnictwa wyższego, a już wyartykułowane możliwościami jakie stwarza tarcza antykryzysowa 2.0 (tzw. antywirusowa), spowodują, iż polska nauka, w tym i Uniwersytet Śląski w Katowicach będą funkcjonować w nowym systemie dostosowawczym. Pozornie – w mojej ocenie – są w nim jakiekolwiek pozytywne elementy. Połączenie ograniczeń wynikających z samej epidemii i z tygodnia na tydzień coraz trudniejszej sytuacji budżetowej państwa nie pozostaną bez wpływu na sposób funkcjonowania uczelni i możliwości realizacji części zaplanowanych przedsięwzięć – naukowych, dydaktycznych czy organizacyjnych.
Wspomniany pakiet zmian zawarty w tarczy antykryzysowej 2.0 ma w głównej mierze charakter administracyjny, skoncentrowany jest bowiem na uelastycznieniu organizacji i zarządzania zmianą w tej niewątpliwie skomplikowanej sytuacji. Trudno z punktu widzenia naukowca reprezentującego dziedzinę nauk społecznych powiedzieć dziś, co będzie gorsze, czy ograniczenia wynikające z problemów natury organizacji warsztatu naukowego, tak bardzo opartego na relacjach interpersonalnych, czy też spodziewane ograniczenia w systemie finansowania nauki, których doświadczymy zapewne w roku bieżącym i w latach następnych.
Przeciwności, przed którymi stoi świat polskiej nauki, stwarzają jednak szansę i potrzebę większego zaangażowania w to, co jako badacze możemy wnieść w ramach szeroko pojętego wsparcia dla społeczeństwa w ogóle i społeczności lokalnych. Niewątpliwie takie są też oczekiwania po stronie społecznej. Jakkolwiek najbardziej oczekiwaną informacją jest ta dotycząca szczepionki i leku na Covid-19, to niemniej ważne są próby odpowiedzi na wiele innych kwestii i pytań związanych z epidemią oraz jej konsekwencjami.
Pytań o społeczne, gospodarcze i funkcjonalne konsekwencje epidemii w Polsce i pandemii na świecie jest wiele. Jak wspomniałem, są one zarówno na poziomie prostych pojedynczych interakcji międzyludzkich, jak i globalnego wymiaru handlu czy chociażby tak istotnych dla gospodarki światowych łańcuchów dostaw. Polska, jako ograniczone „ogniwo” w systemie światowym, jest od niego zależna, a z innej strony jest dla niego ważna. Od poprawy sytuacji na świecie zależeć będzie poprawa sytuacji w Polsce, a od poprawy ogólnej sytuacji w Polsce zależeć będzie poprawa sytuacji również w poszczególnych społecznościach lokalnych, gospodarstwach domowych czy w polskiej nauce, która dla społeczności akademickiej ma fundamentalne znaczenie.
Póki co musimy się mierzyć z innym – dramatycznym, jeśli się wgłębić – dylematem: czy pomimo ewidentnego stanu epidemicznego „otwierać” gospodarkę i niwelować przyjęte i funkcjonujące obostrzenia w przestrzeni publicznej kosztem potencjalnie dalszych, w tym śmiertelnych zakażeń? Czy też mieć jednak większy wzgląd na zdrowie i życie kilku milionów osób szczególnie narażonych na konsekwencje zdrowotne epidemii? To tylko jedno z trudnych pytań. Za nim pojawiają się kolejne. Jak zarządzać systemem społeczno-ekonomicznym tkwiącym w tym dylemacie?
W większości krajów, w tym w Polsce, przyjęto najbardziej ostrożną politykę „drobnych kroków”. Jej plusem jest to, że pokazuje nadzieję w gospodarce, w życiu społecznym, w relacjach interpersonalnych. Ale ma też mankament, o którym wspomniałem już wcześniej przy okazji sytuacji w polskiej nauce w nadchodzących miesiącach – jest to polityka silnie dostosowawcza. Wszyscy ją tolerujemy, rozumiemy, ale tak naprawdę ma w odczuciu społecznym i w większości indywidualnych przypadków charakter pejoratywny (komuż się podobają nałożone ograniczenia, informacje o ludzkich tragediach czy doświadczane także indywidualnie niekorzyści życia codziennego). I do tego horrendalne koszty finansowe.
W przypadku znaczącej części przedsięwzięć gospodarczych opartych na bezpośrednim kontakcie międzyludzkim, które najbardziej odczuły konsekwencje tzw. lockdownu czy też społecznej kwarantanny, są one wręcz katastrofalne. Można w tym miejscu zadać pytanie o to, czy istnieje jakiś inny optymalny model zarządzania kryzysem? W moim przekonaniu nie. Nie jesteśmy bowiem przygotowani infrastrukturalnie i kadrowo ani na „model szwedzki”, ani na „model włoski”. Ten ostatni jest też, w moim przekonaniu, nieakceptowalny z etycznego punktu widzenia. Na najlepszy chyba jak dotąd „model tajwański” nie byliśmy przygotowani organizacyjnie i częściowo infrastrukturalnie. Przyjęta polityka dostosowawcza radzenia sobie z epidemią i jej konsekwencjami oparta na „małych krokach” w tej sytuacji wydaje się być jedyną słuszną. Jeśli dodatkowo oparta jest na wiedzy naukowej, eksperckiej i dobrych praktykach sprawdzonych w warunkach podobnych do Polski, to stanowi tak naprawdę jedyne remedium do czasu upowszechnienia leku i szczepionki przeciwko Covid-19.
Jakkolwiek problem, z którym się zetknęliśmy, ma charakter hierarchiczny (świat – Europa – Polska – region – miejscowość – gospodarstwo domowe), to wiele spraw pozostaje i pozostawać będzie do rozwiązania na tych najniższych szczeblach organizacji przestrzennej życia człowieka. Dla naukowców pracujących w jednej z największych metropolii w Europie i w regionie, który niestety jest jednym z najbardziej dotkniętych konsekwencjami epidemii wirusa SARS-CoV-2, są to niewątpliwie wyzwania. Z uwagi na specyfikę zjawisk próby sprostania temu wyzwaniu podjął się także Instytut Geografii Społeczno-Ekonomicznej i Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.
Od wielu lat badacze pracujący w Instytucie zajmują się wszystkimi ważnymi problemami społeczno-ekonomicznymi Polski i regionu, zarówno w ujęciach wyjaśniającym, jak i empirycznym. W Instytucie powstawały i powstają – czasami prekursorskie w polskim środowisku geograficznym – prace poświęcone kurczeniu się miast, depopulacji czy transformacji gospodarczej. Były one zawsze odpowiedzią na realne problemy regionu i kraju, a wyniki badań publikowane w czasopismach wysoko punktowanych, monografiach naukowych czy realizowane także w ramach projektów międzynarodowych utwierdzały w słuszności dokonanych wyborów badawczych. Mając na względzie skalę zagrożeń wynikających z epidemii SARS-CoV-2, również teraz Instytut włączył się aktywnie w działalność naukową, która w ramach dyscyplinowych kompetencji i przy współpracy z osobami reprezentującymi inne dyscypliny chciałaby mieć realny wkład w empiryczne i wyjaśniające rozpoznanie problemu na poziomie regionalnym. Założeniem przedsięwzięcia jest z jednej strony pogłębienie wiedzy i, co niemniej ważne, wspomniane społeczne oczekiwania. Z uwagi na specyfikę badań geograficznych skoncentrowanych m.in. na zjawiskach i procesach demograficznych, a z drugiej strony analizach funkcjonalnych i strukturalnych w przestrzeni zurbanizowanej, widzimy swoją rolę w wyjaśnianiu szeroko pojętego tła przestrzennego epidemii i jej wielowymiarowych konsekwencji ujętych w ramach tradycyjnej i tzw. eksperymentalnej metodologii. Podejmując się wyzwań w realizacji trudnych i skomplikowanych problemów, staramy się zawsze równoważyć potrzebę geograficznych poszukiwań naukowych ze społecznymi oczekiwaniami i zaufaniem, którymi jako badacze jesteśmy obdarzani.