6 sierpnia
DZIEŃ PIWA I PIWOWARA
O piwie opowie dziś prof. dr hab. Robert Musioł z Instytutu Chemii UŚ, który w ramach zajęć z zakresu chemii żywności przeprowadza eksperymenty na tym popularnym napoju.
„Kartka z kalendarza” to cykl artykułów, które powstawały z okazji różnych nietypowych świąt. Autorami prezentowanych materiałów są studenci, doktoranci i pracownicy Wydziału Nauk Ścisłych i Technicznych UŚ.
fot. archiwum prywatne
prof. dr hab. ROBERT MUSIOŁ
profesor,
Instytut Chemii
Wyświetl publikacje
Ambasador kierunku chemia
Nauka | Moja Pasja
Kartka z kalendarza – Dzień chemika
Kartka z kalendarza – Walentynki
Kartka z kalendarza – Dzień Miłośników Książek
Kartka z kalendarza – Movember – miesiąc świadomości męskich nowotworów
Złoty trunek
Dziś piwo nie cieszy się szczególnym poważaniem. Zbyt często może, kojarzy nam się z radośnie nieskładnymi okrzykami imprezowiczów, niewyszukanym poziomem telewizyjnych reklam oraz, co gorsza, efektem wytężonej pracy nerek ulicznych piwoszy. Powszechna dostępność, podporządkowanie produkcji wyłącznie zasadom ekonomii oraz gustom masowego odbiorcy odbija się na jakości i nie podnosi prestiżu tego popularnego napoju. W efekcie, pisząc dziś te słowa, odczuwam niechęć do stosowania oklepanych zamienników w postaci „złocistego trunku” czy „napoju bogów”.
Jednak niesłusznie! Piwo w pełni zasługuje na szacunek i większą świadomość konsumentów. Choćby, z uwagi na liczącą tysiące lat tradycję i spienioną obecność przy wielu ważnych wydarzeniach. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że piwo pełniło rolę paliwa rozwoju cywilizacyjnego, przynajmniej do czasu, gdy zostało zastąpione przez ropę naftową. Wystarczy wspomnieć, że według śladów archeologicznych, piwo jest wynalazkiem znacznie starszym niż koło, a niektórzy badacze wręcz sugerują, że pierwsze koła potrzebne były właśnie do transportowania kadzi z piwem.
Kolejne wynalazki, do których powstania przyczyniło się piwo, to pieniądze oraz pismo. W starożytności handel opierał się na wzajemnej wymianie towarów. Niestety, czasem może być trudno znaleźć kogoś chętnego do wymiany krowy za parę butów. Przydatny jest zatem towar, który dla wszystkich jest i atrakcyjny i przedstawia dużą wartość, a jednocześnie łatwo się dzieli na mniejsze porcje. W starożytnym Egipcie takim pierwowzorem pieniądza stało się właśnie piwo, którym opłacano między innymi robotników budujących piramidy.
fot. gliniana tabliczka z informacją o wysokości wynagrodzenia w zapisie klinowym
Od razu widać też, potrzebę kolejnych rozwiązań związanych z nowym środkiem płatniczym. Mianowicie łatwego zapisu komu, za jaką pracę, oraz ile konkretnie się tego piwa należy. W tamtych, szczęśliwych czasach biurokracja była dopiero w powijakach i obciążała najbardziej samych biurokratów. Wszystkie informacje bowiem, utrwalano na glinianych tabliczkach, przy pomocy specjalnych symboli. Przykładowo symbol piwa stosowany w Sumerze przypominał dzban gliniany w jakim trunek ten, był w owych czasach przechowywany. Dla uproszczenia dokumentacji (to kolejny starożytny, dawno już zapomniany zwyczaj) zaczęto stosować prostsze, bardziej abstrakcyjne symbole, które nie przypominały już oryginalnych przedmiotów, ale były łatwiejsze w zapisie. Od takich abstrakcyjnych symboli do pierwszych liter już prosta droga. Warto jednak zauważyć, że i dziś symbol kufla zwieńczonego czapą piany jest doskonale znany na całym świecie.
Przez tysiąclecia piwo towarzyszy, szczególnie naszej europejskiej, cywilizacji w sposób prawdziwie demokratyczny, niezależnie od stanu, płci, a nawet wieku. Szacuje się, że w średniowieczu spożycie piwa na głowę znacznie przekraczało dzisiejsze standardy, nawet największych miłośników tego trunku, jakimi są dziś Czesi. Jednym z powodów takiej powszechności było jego prozdrowotne działanie. Wobec braku, podstawowej choćby, wiedzy o mikrobiologii, nasi przodkowie boleśnie nauczeni doświadczeniem wiedzieli, że „kto pije wodę – jest chory, kto pije piwo – jest zdrowy”. Proces produkcji, antyseptyczne działanie alkoholu oraz składników ziołowych w piwie powodowały, że nawet przygotowane z zanieczyszczonej wody, było smaczne i w pełni bezpieczne. Od starożytności było wykorzystywane w praktykach medycznych jako składnik wielu receptur.
Purystom i wojującym abstynentom przypominam, że na codziennym stole gościło piwo, znacznie słabsze, ale bardziej treściwe (gęste, niefiltrowane, a przez to pożywne) jak na nasze obecne standardy. Zwyczaj podawania tzw. małego piwa (słabszego, zazwyczaj nie przekraczającego 2% zawartości alkoholu) dzieciom utrzymywał się jeszcze w późniejszych czasach. Można wręcz przyznać, że nasi pradziadowie nie wyobrażali sobie życia bez tego napoju. Potwierdzają to, słowa polskiego księcia Leszka Białego [1184~1185-1227 r.], który odmówił papieżowi udziału w krucjacie do Ziemi Świętej, gdyż: on pić prostej wody nie może, przyzwyczajonym będąc do piwa, którego w Palestynie nie dostanie. Nie dostałby z pewnością polskiego piwa, a było ono, już wtedy znane i doceniane, nie tylko nad Wisłą. Niecałe pół wieku po tych wydarzeniach, Hipolit Aldobrandini znany później jako papież Klemens VIII, stał się wielkim miłośnikiem polskiego piwa, które poznał, pełniąc rolę nuncjusza apostolskiego w Będzinie i Bytomiu. Nasze piwo, najwyraźniej pomogło mu w karierze, bowiem wracając do Watykanu zabrał ze sobą kilka beczek tego napoju, a po trzech latach został wybrany papieżem.
Również Stany Zjednoczone Ameryki, kraj kojarzący się raczej z coca-colą, zawdzięczają wiele, ze swojej historii, piwu oraz piwowarom. Nawet lądowanie statku Mayflower w 1620 r. wiąże się, według niektórych podań, z wyczerpującymi się zapasami piwa na pokładzie. Pierwotnie osadnicy mieli płynąć dalej, jednak zła pogoda, uszkodzenia statku oraz kończące się zapasy piwa skłoniły ich do wcześniejszego lądowania w okolicach Cape Cod. Trudno w to bezkrytycznie uwierzyć, ale należy pamiętać, że wówczas piwo było ważnym składnikiem marynarskiej diety, pozwalającym utrzymać ich nie tyle w dobrym nastroju, co przede wszystkim dobrym zdrowiu. W zapiskach kapitana, Jamesa Cooka, można odnaleźć przykłady warzenia piwa, z dodatkiem igieł i pąków świerkowych, jako remedium na szkorbut.
Wielu Ojców Założycieli było miłośnikami piwa wyrabianego wówczas tradycyjnie w domach. Istnieją źródła, potwierdzające warzenie piwa przez Thomasa Jeffersona, a Samuel Adams był właścicielem odziedziczonej po ojcu słodowni. Niedawno były prezydent Barack Obama powrócił do tradycji, jako pierwszy prezydent warzący piwo w Białym Domu. Do dziś na stronie White House, dostępny jest przepis na piwo jego autorstwa. Pomyśleć tylko, że Donald Trump deklarował kiedyś, że piwa nie lubi i nie pije.
Jak zatem powstaje takie piwo?
Wykorzystuje się przede wszystkim słód jęczmienny, w którym, podczas zacierania (po zmieszaniu z wodą i w odpowiedniej temperaturze), zachodzą procesy rozkładu skrobi na cukry proste. Aromat i charakterystyczną goryczkę uzyskuje się, gotując brzeczkę (ciecz otrzymaną w poprzednim etapie) z chmielem, po czym oddaje się całość pod władanie drożdży piwnych. Te zaś przerobią cukry proste na alkohol i dwutlenek węgla, zapewniając piwu właściwy smak, wygląd, oraz… wpływ na nastrój. Z racji koniecznego etapu gotowania nazywamy przygotowywanie piwa warzeniem (war – dawniej: wrzątek), a całość otrzymanego w ten sposób płynu – warką.
Zdjęcia: archiwum prywatne Robert Musioł