| Tomek Grząślewicz |
Dwadzieścia lat temu zmarł Jacques Derrida, jeden z najbardziej wpływowych filozofów XX wieku, doktor honoris causa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (1997). O życiu i twórczości Derridy rozmawiamy z dr. Aleksandrem Kopką z Instytutu Filozofii UŚ, autorem książki Inne życia. Polityka i etyka żałoby w pismach Jacques’a Derridy, która ukazała się w 2024 roku nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego.
Tomek Grząślewicz: W jakich okolicznościach formowała się osobowość Jacques’a Derridy? Czy mógłbyś nakreślić obraz wczesnych lat jego życia?
Dr Aleksander Kopka: Jacques, a właściwie Jackie Derrida, urodził się w Algierze w 1930 roku, czyli w setną rocznicę inwazji Francji na Algierię. Pochodził z rodziny Żydów sefardyjskich, której korzenie sięgały podobno aż Toledo. Był on więc arabskim Żydem z francuskim obywatelstwem, które uzyskał na mocy zwierzchnictwa kolonialnego Francji (co ciekawe, muzułmańska ludność Algierii nie mogła wówczas cieszyć się takimi przywilejami i miała co najwyżej status obywateli drugiej kategorii). Jego dorastanie przypadło na okres drugiej wojny światowej. W tym czasie doznał przejawów wzmożonego antysemityzmu związanego z polityką antyżydowską rządu Vichy, m.in. przez pewien czas odmówiono mu dostępu do edukacji publicznej. Po latach wspominał również, że wyjątkowo bolesnym doświadczeniem było stosowanie wobec niego słowa Żyd w formie obelgi. Za młodu Derrida marzył o karierze piłkarskiej, podobnie jak Albert Camus. Ostatecznie jednak górę wzięło jego zamiłowanie do literatury i filozofii. Był on uczniem niezwykle błyskotliwym, zafascynowanym twórczością André Gide’a, Paula Valéry’ego czy wspomnianego Camusa. W wieku 19 lat po raz pierwszy opuścił rodzinną Algierię i udał się do Paryża, aby kształcić się w kierunku filozoficznym. We Francji szybko objawił się jego wielki talent, podobnie jak zamiłowanie do kwiecistego stylu oraz nieszablonowego myślenia. W recenzji jednego z młodzieńczych esejów postawiono mu nawet zarzut, że zamiast dostosować się do zasad filozoficznych wymyśla własne reguły. Ostatecznie jego plany się powiodły i najpierw jako student, a później wykładowca kontynuował karierę akademicką w słynnej École normale supérieure, stając się jedną z najważniejszych, a zarazem najbardziej kontrowersyjnych postaci współczesnej filozofii. Pomimo swoich zasług Derrida czuł się człowiekiem odtrąconym przez system uniwersytecki we Francji i często spotykał się z – wynikającym głównie z ignorancji – niezrozumieniem bądź wrogością konserwatywnych środowisk akademickich, które widziały w nim osobę chcącą zrujnować filozofię. Wspominam o tym, ponieważ sam Derrida uważał, że należy przykładać wielką wagę do roli biografii w refleksji filozoficznej, co zresztą najlepiej widać w jego własnej myśli. Przejawia się to chociażby w jego osobliwym stosunku do języka francuskiego oraz kwestii inności, w nieufności względem wspólnotowej przynależności czy w radykalnej krytyce polityki homogenizującej społeczeństwo, a tym samym redukującej lub odtrącającej inność, jak np. etnonacjonalizm
Tomek Grząślewicz: Najsilniej kojarzymy Derridę z pojęciem dekonstrukcji, które zrobiło wielką karierę w różnych kontekstach współczesnej myśli humanistycznej. W największym skrócie możemy chyba powiedzieć, że dekonstrukcja polega na traktowaniu tekstu ze swoistą podejrzliwością oraz na szukaniu ukrytych w nim znaczeń?
Dr Aleksander Kopka: Rzeczywiście, w podejściu dekonstrukcyjnym mamy do czynienia z hiperkrytyczną czujnością i podejrzliwością wobec logocentrycznych, binarnych hierarchii, które rządzą tekstem i które staramy się zdestabilizować, ukazując jednocześnie punkty oporu niepasujące do dominującego odczytania. W tym sensie dekonstrukcja jest praktyką subwersywną. Ostatecznie jednak dekonstrukcja polega na afirmacji. Jest odpowiedzią na wezwanie tego, co inne; co nie daje się zredukować do tożsamości, systemu czy zestawu reguł, lecz nieustannie się różni, a przez to pozostaje ostatecznie nieuchwytne. Bez odniesienia do owej inności nie byłoby jednak mowy o jakimkolwiek doświadczeniu lektury, poszukiwaniu odpowiedzi czy znaczeń. Jednym z błędnych przeświadczeń na temat Derridy jest to, że uważa on, że nie istnieje nic poza językiem. Tymczasem właśnie praktyka dekonstrukcyjna polega na poszukiwaniu tego, co inne (w tym także tego, co inne wobec języka), oraz wykraczaniu poza narzucone nam schematy właśnie w imię innego. Tego typu działalność ma zawsze swe polityczne i etyczne stawki.
Prof. Jacques Derrida | fot. PAP/Roman Koszowski
Tomek Grząślewicz: Lubimy szufladkować. Dotyczy to muzyki, literatury, filmu i filozofii oczywiście też. O Jacques’u Derridzie często mówi się w kontekście poststrukturalizmu, zestawiając jego nazwisko w jednym rzędzie z innymi, w szczególności francuskimi myślicielami mniej więcej z tego samego pokolenia, takimi jak Roland Barthes czy Michel Foucault. Do jakiego stopnia takie zestawienie jest uprawnione? Co Derrida ma wspólnego z wymienionymi filozofami, a jakie elementy zdecydowanie go od nich odróżniają?
Dr Aleksander Kopka: Stosunek Derridy do współczesnych mu myślicielek i myślicieli – z którymi miał okazję współpracować, wchodzić w polemikę, a często przyjaźnić się – był bardzo osobliwy. Uważał się on za świadka, najpóźniej urodzonego i najbardziej melancholijnego z grona, które często – i zdaniem Derridy: myląco – nazywa się we francuskiej refleksji humanistycznej pokoleniem lat sześćdziesiątych. Derrida zwracał uwagę, że pomimo istotnych różnic media w swej ignorancji traktowały ich często jako przedstawicieli jednego nurtu. Niemniej jednak stwierdza on, że łączy go z tym ludźmi pewien etos pisania i myślenia, wyczulenie na kwestie heterologiczne, paradoksy i aporie, na kwestię tego, co wyparte bądź wykluczone. Myślę też, że tym, co Derrida ma wspólnego z innymi przedstawicielkami i przedstawicielami pokolenia lat sześćdziesiątych, jest pewien sposób rygorystycznego badania dyskursów oraz krytycznej refleksji nad różnego rodzaju instytucjami, wśród których znajduje się literatura, filozofia akademicka czy – jak w przypadku prac Foucaulta – m.in. więziennictwo oraz psychiatria. Derrida poświęcił zresztą Barthes’owi i Foucaultowi, których uważał za drogich mu przyjaciół, piękne pośmiertne teksty. Równie problematyczne jest traktowanie Derridy jako przedstawiciela nurtu poststrukturalistycznego. Słowo to zostało spopularyzowane w Stanach Zjednoczonych i tam też łączono je z dekonstrukcją. Derrida przyznaje, że w nastawieniu dekonstrukcyjnym należy oczywiście skupić uwagę na strukturach (czy mowa tu o strukturach filozoficznych, językowych, politycznych czy kulturowych), ale jednocześnie należy je podważać i rozspajać. Mamy tu więc do czynienia z ambiwalentnym ruchem dekonstrukcji. Ukazując historyczne i kontekstualne uwikłanie struktur, jesteśmy w stanie zrozumieć, w jakich okolicznościach mogły one się ukonstytuować, i odpowiednio je przekształcić, nie sprowadzając ich zarazem do jakiegoś prostego elementu. Derrida z dużą podejrzliwością podchodzi zresztą do wszystkiego, co chciałoby uchodzić za definitywny punkt odniesienia, fundament, zasadę, niepodzielne źródło czy ostateczny cel.
Tomek Grząślewicz: Co Jacques Derrida może powiedzieć na ważne dla nas tematy? Takie, które nas stale nurtują i z tego względu zawsze będą aktualne?
Dr Aleksander Kopka: Bardzo dużą uwagę poświęca Derrida zagadnieniu demokracji, przy czym zgodnie z praktyką dekonstrukcyjną stara się je wyswobodzić z hierarchicznych i logocentrycznych, patriarchalnych i paternalistycznych determinacji, które skupiają się na suwerenności i niepodzielności władzy, możliwości panowania i posiadania ostatecznej racji. Oczywiście z krytykowanym przez Derridę paradygmatem powiązany jest cały kanon zachodniej filozofii politycznej, którego pojęcia i założenia należy pod tym kątem dokładnie przestudiować. Ostatecznie Derrida nie definiuje, czym miałaby być owa „demokracja, która nadchodzi”. Niemniej jednak ma ona stanowić wezwanie do pomyślenia bezwarunkowej sprawiedliwości oraz przekształcania naszej rzeczywistości politycznej w poczuciu odpowiedzialności za każdego innego. Derrida łączy z demokracją otwarcie na historyczność polityczności, czyli widzi w niej ustrój, który opiera się wszelkiej determinacji i pozwala na nieskończone przekształcenia oraz bezwarunkową, racjonalną krytykę instytucji politycznych, podważając tym samym różnego rodzaju naturalistyczne, idealistyczne czy ontoteologiczne wyobrażenia o porządku politycznym. Nie oznacza to jednak, że demokracja jest jakimś odległym zadaniem, które możemy odłożyć w czasie. Wprost przeciwnie, zdaniem francuskiego myśliciela należy działać tu i teraz – w obliczu katastrof, klęsk, kryzysów, wojen – gdyż tego wymaga od nas odpowiedzialność za innego. Dlatego też Derrida był zażartym krytykiem modelu demokracji liberalnej sprzężonej z ideą wolnego rynku, który funkcjonuje równolegle z niespotykanym dotąd na żadną skalę realnym cierpieniem ludzkim i nie tylko ludzkim, o czym francuski filozof pisze chociażby w Widmach Marksa.
Od lewej: prof. Jacques Derrida, uhonorowany tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Śląskiego 11 grudnia 1997 roku, i rektor UŚ prof. Tadeusz Sławek | fot. PAP/Roman Koszowski
Tomek Grząślewicz: Dlaczego głównym tematem twojej nowej książki Inne życia. Polityka i etyka żałoby w pismach Jacques’a Derridy stało się akurat pojęcie żałoby u Jacques’a Derridy?
Dr Aleksander Kopka: Zagadnienie żałoby pozwala nam ująć dorobek Derridy z kilku niezwykle istotnych perspektyw, począwszy od biograficznej, poprzez fenomenologiczno-transcendentalną, aż po etyczno-polityczną. Nie jest to, rzecz jasna, jedyny sposób, w jaki można czytać Derridę, ani ostatecznie uprzywilejowana ścieżka dojścia do jego myśli. Bardzo dobrze uwidacznia ono natomiast napięcie między uniwersalistyczną ambicją wykładni filozoficznej a radykalną wyjątkowością każdej istoty żywej, między powszechnym prawem a sprawiedliwością i odpowiedzialnością za jednostkowego innego, nieuchronnym zacieraniem się śladów a pracą pamięci. W końcu też ukazuje ono strukturę naszego życia, nie tylko u swego zarania naznaczonego przez śmierć, ale nieustannie i nieredukowalnie odnoszącego się do śmiertelnych innych. Dla Derridy bowiem każda relacja z innymi jest relacją żałobną, co sprawia, że nasze życie jest nieuchronnie życiem w żałobie. Nie jest to oczywiście nic negatywnego, gdyż francuski myśliciel traktuje żałobę jako warunek dla afirmacji życia, wchodząc tym samym w polemikę z Freudem, który w najlepszym przypadku postrzega ją jako proces dochodzenia do siebie po śmierci bliskiej osoby. Z żałobą wiąże Derrida także to, co nazywa testamentarnym pragnieniem pozostawienia po sobie śladów, które jest nieodłączną częścią doświadczenia śmierci, a tym samym i życia. Ślady to chociażby jego teksty, za których przetrwanie, interpretację, selekcję czy archiwizację odpowiadają po jego śmierci – i poza jego kontrolą – już tylko inni, na przykład pisząc na jego temat książkę bądź wspominając go w rozmowie.
Tomek Grząślewicz: W listopadzie 2024 roku na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach odbędzie się konferencja pt. „After-words / After-worlds. The Legacy of Jacques Derrida” (gra słów w nazwie wydarzenia jest bardzo zgodna z duchem pisarstwa francuskiego filozofa – przyp. red.). Czego możemy się po tej konferencji spodziewać?
Dr Aleksander Kopka: Przede wszystkim fantastycznych wstąpień. Odwiedzą nas znamienite gościnie i wspaniali goście. Anne Berger, Vicki Kirby, Nicholas Royle czy Jeremy Gilbert należą do pierwszej ligi badaczek i badaczy myśli Derridiańskiej lub – jak w przypadku Gilberta – filozofii politycznej silnie inspirowanej poststrukturalizmem. Po wtóre, będzie to okazja do tego, aby uwypuklić wkład, jaki nasze środowisko akademickie miało we wprowadzeniu Derridy do dyskursu filozoficznego i literaturoznawczego w Polsce. Pod tym względem Uniwersytet Śląski w Katowicach był i jest kluczowym ośrodkiem, skupiającym tak ważne dla recepcji myśli Derridy postacie, jak prof. Tadeusz Sławek, prof. Krzysztof Kłosiński, prof. Adam Dziadek czy prof. Piotr Łaciak. Kłosiński i Dziadek to zresztą również tłumacze tekstów Derridy. Z kolei prof. Krystyna Kłosińska jako pierwsza w Polsce wprowadziła teorię dekonstrukcji do refleksji feministycznej. Konferencja będzie także okazją do żywej dyskusji nad tym, co w refleksji politycznej oraz etycznej pozostało po Derridzie i czy jesteśmy nadal w stanie z jego pomocą otworzyć nowe polityczne horyzonty i wyrwać się z intelektualnego impasu charakterystycznego dla epoki późnego kapitalizmu. Liczę na to, że przeprowadzimy skuteczne próby repolityzacji myśli Derridy, która ucierpiała na tym, że była wprowadzana do Polski w dobie hegemonii paradygmatu liberalnego, co moim zdaniem zamknęło istotne kierunki w jej interpretacji. To, co obecnie niezwykle mnie interesuje i czemu w najbliższych latach będę poświęcał swą uwagę, jest próba przemyślenia dorobku Derridy w duchu filozofii Marksa i marksizmu. Jestem przekonany, że myśl Derridy w połączeniu z perspektywą klasową i Marksową krytyką kapitalizmu może stanowić wyjątkowo owocną kombinację, w szczególności w kontekście wyłaniania się nowych, wrogich wobec logiki kapitału podmiotowości politycznych. Wszakże w jednym z wywiadów Derrida stwierdza, że to, co nazywa demokracją, która nadchodzi, można równie dobrze określić mianem społeczeństwa bezklasowego, o ile przemyśleniu ulegnie samo pojęcie klasy społecznej.
Tomek Grząślewicz: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Artykuł pt. „Dziedzicząc po Derridzie” ukazał się w październikowym numerze „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” nr 1 (321).
Dr Aleksander Kopka | fot. archiwum prywatne