Dr Matylda Sęk-Iwanek | archiwum prywatne
| Weronika Cygan |
Niekoniecznie musi grać pierwsze skrzypce, ale jako stale obecny element w tle może zostać uznany za pełnoprawnego bohatera. Miasto w komiksie nierzadko przemawia do nas własnym głosem i buduje tożsamość postaci w nie mniejszym stopniu niż wypowiadane przez nie dialogi.
Spójrzmy na miasto z różnych ujęć, oczami trzech komiksowych celebrytów: – Perspektywa Supermana jest boska, absolutna, to widok z góry. Batman zazwyczaj skrywa się przyczajony na jednym z gargulców, zawsze pogrążony w mroku i nocy. W przypadku Spider-Mana mówimy o perspektywie rozbujanej liny, pajęczej nici używanej przez niego do przemieszczania się po mieście, która powoduje, że obraz bywa krzywy, fragmentaryczny i dynamiczny – opisuje dr Matylda Sęk-Iwanek z Wydziału Humanistycznego UŚ. W swojej pracy pt. Pejzaże miasta w komiksie. Studia nad komiksem badaczka przyjrzała się temu, w jaki sposób ukazywane są przestrzenie w historiach rysunkowych oraz jakie treści i przekaz mogą się kryć za tymi przedstawieniami.
Nierzadko artyści tworzący komiks zamieszczają w swych pracach nawiązania do autentycznych miejscowości. Czasem są to wierne próby ukazania jakiegoś miejsca, a innym razem ledwie poprzestają na inspiracji. Spora część tytułów opiera się znów w zupełności na wyobraźni. Rysownik, decydując się na takie, a nie inne przedstawienie okolicy, zawsze jednak chce nam w ten sposób coś konkretnego przekazać.
– To mogą być projekty bardzo złożone, intymne obrazy miasta, nieraz związane z odtworzeniem rzeczywistych miejsc. Mogą to również być przestrzenie zupełnie fikcyjne, które ukazują nasze zbiorowe marzenia, ale też lęki – tłumaczy kulturoznawczyni.
Zarówno w Gotham City Batmana, jak i w Metropolis Supermana dopatrzyć się możemy skojarzeń z Nowym Jorkiem. W pierwszym przypadku byłaby to nocna wizja amerykańskiej aglomeracji z jej mrocznymi alejkami, w drugim widzielibyśmy jego dzienne, bardziej pogodne i zadbane oblicze. Dr Matylda Sęk-Iwanek zauważa, że obie te wizje odpowiadają powszechnemu postrzeganiu miast Stanów Zjednoczonych, gdzie główne ulice, szerokie arterie sprawiają wrażenie uporządkowanych i bezpieczniejszych od ciemniejszych i opuszczonych zaułków.
– Z jednej strony to odzwierciedlenie tego, co nas w kulturze amerykańskiej zachwyca, a z drugiej tego, czego się w niej obawiamy – dodaje badaczka.
Aby jednak nie kreować mylnego przekonania, że komiks tylko suberbohaterami stoi, przenieśmy się z amerykańskiego na bliższe nam, europejskie podwórko. Wielu rysowników chętnie oprowadza nas po Paryżu czy Londynie, a czynią to nieraz z niezwykłą troską o szczegóły. Tak jest choćby w pozycji pt. W głowie Sherlocka Holmesa, który naukowczyni z UŚ przywołuje jako przykład bardzo dokładnego zmapowania stolicy Anglii z jej uliczkami i kamienicami. Obrazy, jakie oglądamy – w tym mapa miasta – są osadzone w głowie detektywa, co dodatkowo oferuje czytelnikowi nietuzinkową perspektywę widzenia.
Zdarzają się też historie alternatywne, jak np. V jak Vendetta. Na podstawie komiksu nakręcono zresztą film pod tym samym tytułem, który zyskał dużą popularność. To również opowieść o Londynie, tym razem dystopijna – fabuła rozgrywa się w Wielkiej Brytanii rządzonej przez totalitarystów.
Warto docenić edukacyjny walor komiksu, a dostrzec go możemy nawet w tytułach dość swobodnie podchodzących do materiału źródłowego. Pełne humoru przygody Asteriksa i Obeliksa pozwalają nam obcować z tak różnymi od siebie kulturami Galów oraz Rzymian.
– Każde z miast, do jakich ci bohaterowie się udają, oddaje nastrój rzeczywistej miejscowości, w której ta historia jest osadzona. Często lokacje bywają ukazane w krzywym zwierciadle, z przymrużeniem oka, ale dzięki nim poznajemy prawdziwe miejsca i panujące w nich zwyczaje – tłumaczy dr Matylda Sęk-Iwanek.
Okładka „Batman Comic Book”, jednej z serii komiksowych wydawanej przez DC Comics od 1939 roku | Herbert S. Fine (Jerry Siegel) and Joe Shuster, Public domain; Wikimedia Commons
Artyści tworzący komiksy historyczne lubią sięgać po ikonicznie obiekty, które prezentowane w różnych kontekstach przenoszą nas w odmienne czasy i wydarzenia. Paryża nie byłoby bez wieży Eiffle’a czy Łuku Triumfalnego.
– Ta symboliczna przestrzeń, w historii przybliżającej nazistowską okupację miasta, zostaje odebrana rodzimym mieszkańcom. Łuk Triumfalny stanowi serce francuskiej stolicy, stąd rozchodzą się główne ulice – zauważa kulturoznawczyni.
W Polsce także mamy trochę projektów skoncentrowanych wokół miast. Mogą one stanowić znakomitą reklamę i zachętę, by odwiedzić przestrzeń ukazaną w komiksie. Cykl pt. Wydział 7 jest trochę jak Archiwum X, ale osadzone w realiach PRL-u. Akcja rozgrywa się w okolicach Wrocławia, przy czym bohaterowie odwiedzają nie tylko miejscowości Dolnego Śląska. Inną ciekawą pracą jest antologia Śląski Wyspiański, którą wypuścił Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. Górnośląskie akcenty odnajdziemy również w komiksach Helena Wiktoria autorstwa Katarzyny Witerscheim.
Dr Matylda Sęk-Iwanek jest związana ze Śląską Akademią Komiksu, w ramach której organizowane są spotkania z rysownikami i scenarzystami. Mówi o ogromnej pracy, jaka stoi za historiami obrazkowymi, i o tym, jak wiele uwagi artyści poświęcają temu, by nie umknął im żaden detal przy odtwarzaniu prawdziwych lokacji.
– Katarzyna Witerscheim opowiadała nam kiedyś, jak dokładnie sprawdzała wygląd monety w konkretnym roku, wiedząc, że w pewnym okresie nastąpiły zmiany w jej biciu. Gdybyśmy chcieli ją ujrzeć w komiksie, musielibyśmy sięgnąć po lupę, ale ona tam widnieje. Tak samo jest z przestrzeniami miejskimi. We wspomnianym wcześniej komiksie osadzonym w głowie Sherlocka Holmesa wykorzystano autentyczne mapy z epoki. Wszystko zostało przerysowane – dodaje badaczka.
Osoby tworzące historie obrazkowe przekopują się często przez stosy archiwalnych planów budynków, starych fotografii, aby z pietyzmem odtworzyć wygląd jakiegoś obiektu, czy szukając informacji o noszonych w danym okresie strojach. Kulturoznawczyni podkreśla, że artyści coraz częściej pracują z mapami Google i spacerują po wirtualnych ulicach, aby zobaczyć, jak postać powinna przemieszczać się po okolicy.
Choć komiks nie jest wcale nowym sposobem wyrazu artystycznego, to stosunkowo świeża jest dziedzina zajmująca się badaniem tej gałęzi sztuki. Coraz więcej osób dostrzega, że jest to medium dojrzałe i poważne, stanowiące nieocenione źródło wiedzy o tożsamości kulturowej. Niejednokrotnie komiks pełni funkcję kapsuły pamięci, gdzie przechowywane są przestrzenie, które z jakichś powodów już nie istnieją. Jednocześnie jako dzieła nieodzwierciedlające nigdy rzeczywistości jeden do jednego są zawsze formą reinterpretacji przestrzeni przefiltrowanej przez oko rysownika czy scenarzysty.
Kulturoznawczyni stale podkreśla bogactwo środków wyrazu oraz swobodę twórczą, jakie oferuje komiks. Ta mnogość różnych form historii obrazowych sprawiła, że w swej książce Pejzaże miasta w komiksie dr Matylda Sęk-Iwanek zmuszona była przeprowadzić dość surową selekcję źródeł.
– Nie badałam np. japońskiej mangi, bo ona wymaga innych narzędzi badawczych. Nie pochylałam się też nad komiksami internetowymi, których jest mnóstwo (wiele z nich naprawdę świetnych), wybrałam jedynie to, co się pojawiło na rynku w postaci książki. Nie badałam komiksów niezależnych.
Dwie pierwsze strony „The Reign of the Superman”, opowiadania Jerry’ego Siegela z ilustracjami Joe’ego Shustera (1933) | National Archives and Records Administration, Public domain; Wikimedia Commons
Głównym celem publikacji nie miało być wyłącznie ukazanie różnorodnych wizji miasta w komiksach, wyjaśnia naukowczyni, a raczej przedstawienie metod badawczych przydatnych przy analizowaniu wybranych motywów w komiksie, niekoniecznie związanych jedynie z pejzażami.
– Możemy równie dobrze badać wątki kobiece, wojny, smutku, radości itd. Pomocne w tym będą te same narzędzia, którymi ja poszukiwałam śladów miasta – dodaje badaczka.
Mając na uwadze wciąż rozwijające się w Polsce komiksoznawstwo, dr Matylda Sęk-Iwanek wspólnie z innymi specjalistami z dziedziny postanowili założyć Polskie Towarzystwo Badań nad Komiksem. Ogólnokrajowe grono naukowców, doktorantów, studentów, ale też osób niekoniecznie związanych ściśle z uczelniami, będzie realizować wspólne projekty badawcze. Tak duże przedsięwzięcie ma na celu m.in. nadanie rozpędu wciąż młodej dyscyplinie.
– Mamy nadzieję stać się bardziej widoczni na mapie polskiej nauki. Zamierzamy też roztoczyć opiekę na młodszymi naukowcami, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z badaniem komiksów. Zaczynamy już prowadzić rozmowy z towarzystwami z innych krajów, które działają na podobnej zasadzie. Liczymy na międzynarodową współpracę – podsumowuje.
Rynek komiksu jest niezwykle płodny, więc materiału do badań z pewnością nie zabraknie. Kolejne zagadnienia naukowe tylko czekają na pionierów, gotowych poświęcić się ich zgłębianiu.
Artykuł pt. „Gdyby nie Gotham City, nie byłoby Batmana” został opublikowany w kwietniowym numerze „Gazety Uniwersyteckiej UŚ” nr 7 (307).