Przejdź do treści

Uniwersytet Śląski w Katowicach

  • Polski
  • English
search
Wydział Nauk Ścisłych i Technicznych
Logo Europejskie Miasto Nauki Katowice 2024

Nauka | Moja pasja – dr hab. Anna Bajorek, prof. UŚ

28.06.2022 - 10:45 aktualizacja 30.06.2022 - 11:43
Redakcja: magdakorbela
Tagi: fizyka, Instytut Fizyki, moja historia, nauka moja pasja, pasja

Kultura FIZYCZNA!
W ogólnej opinii badacze nauk ścisłych omijają (ruchem jednostajnym przyspieszonym?) sport szerokim łukiem. Gdyby jednak połączyć fizykę (!) i sport, co wtedy powstanie?

Zapraszamy do zaskakującej lektury.

NAUKA | MOJA PASJA


Nauka – według definicji ze Słownika Języka Polskiego to ogół wiedzy ludzkiej ułożonej w system zagadnień, ale także zespół poglądów stanowiących usystematyzowaną całość i wchodzących w skład określonej dyscypliny badawczej.
Nauka to także czynność: uczenie się czegoś lub uczenie kogoś.
Zapraszamy do lektury cyklu Nauka | Moja Pasja, w którym nasi badacze prezentują, nad czym pracują oraz pokazują, że nauka i proces badawczy mogą wciągnąć na dobre.

dr hab. ANNA BAJOREK, prof. UŚ
Instytut Fizyki im. A. Chełkowskiego


fot. archiwum prywatne


Kultura FIZYCZNA!

Według Wielkiego Słownika Języka Polskiego słowo „PASJA” to inaczej zamiłowanie lub głębokie zaangażowanie i zainteresowanie czymś, co bardzo lubimy robić i czemu chcemy poświęcać czas. Czy zatem fizyk może stwierdzić, że dyscyplina naukowa, którą reprezentuje jest wyznacznikiem jego głębokiego zainteresowania? Oczywiście, że powinien tak stwierdzić, bo bez zainteresowania i zaangażowania trudno o efektywną pracę, która daje satysfakcję i wymierne efekty. Idąc tym tropem, spróbuję odpowiedzieć na proste pytanie: skąd w ogóle wzięło się moje zainteresowanie fizyką?

Już w dzieciństwie interesowały mnie wszelkie nowinki techniczne, a pisanie wypracowań szkolnych na ten temat nie było dla mnie żadnym problemem. Zapewne również dlatego wszystkie filmy z serii Jamesa Bonda z nieodzownym wątkiem Q (od ang. Quartermaster) i prezentacją zaawansowanych technologicznie „zabawek” wykorzystywanych przez agenta 007 zawsze wzbudzały moją ciekawość. W liceum miałam to szczęście trafić na dobrą nauczycielkę z pasją, więc moje lekcje fizyki były niezwykle ciekawe. Już sam podział klasy na grupy laboratoryjne spowodował, że mieliśmy czas na samodzielne lub w parach wykonywanie prostych eksperymentów pod okiem Pani Ewy, która nauczyła nas jak w praktyce analizować błędy pomiarowe. Ta licealna wiedza zaprocentowała na pierwszym roku studiów szczególnie w trakcie zajęć z pracowni fizycznej podczas pierwszych sprawozdań z poszczególnych ćwiczeń, co nie było dla mnie wielkim problemem. Jednak każdy, kto studiował fizykę powie, że nie są to proste i łatwe studia. Oczywiście to prawda, ale są to też studia, gdzie nie trzeba „wkuwać” na pamięć wielu stron tekstu. Wystarczy omawiane zagadnienia jedynie zrozumieć. Taki tryb pracy utwierdził mnie w przekonaniu, że wybór kierunku studiów był dobry, mimo że pierwotnie nie planowałam zostać fizykiem. Studiowanie dla mnie to też akademik i funkcjonowanie w grupie, często międzynarodowej. To także długie godziny spędzone na wspólnej nauce do kolokwiów i egzaminów, czyli kolejna po liceum nauka pracy zespołowej. Dla przyszłego naukowca takie doświadczenie okazało się bezcenne.

Przygodę z laboratoryjnym życiem fizyka eksperymentalnego rozpoczęłam w zasadzie od laboratorium magisterskiego, wykonując pierwsze samodzielne poważne eksperymenty do pracy magisterskiej w Zakładzie Fizyki Ciała Stałego, którego szefem był wówczas prof. August Chełkowski. To był niezwykle ciekawy czas, który mogłam potraktować w kategoriach naukowej zabawy. Temat pracy dotyczył międzymetalicznych faz Laves’a, czyli związków na bazie ziem rzadkich, które można wykorzystywać jako magnetokaloryki czy materiały do gromadzenia wodoru. Po studiach magisterskich kontynuowałam moją naukową przygodę pod kierunkiem prof. Grażyny Chełkowskiej na studiach doktoranckich, dalej zgłębiając tajniki właściwości fizycznych związków międzymetalicznych chociaż o nieco innej, bardziej skomplikowanej strukturze krystalicznej niż regularne fazy Laves’a. Skoro laboratorium magisterskie potraktowałam w kategorii naukowej zabawy, to praca doktorska jedynie spotęgowała te doznania, a ilość godzin w laboratorium była wówczas niepoliczalna. Elementem kluczowym mojej pracy doktorskiej oprócz wybranych związków lantanowców były również wybrane związki aktynowców i ten etap realizowałam we współpracy z dwoma polskimi jednostkami naukowymi INTBiS we Wrocławiu i w PAN w Poznaniu. Motywem przewodnim była analiza struktury elektronowej. Już po pierwszym roku miałam możliwość kilkumiesięcznej pracy w zespole międzynarodowym w grupie prof. Manfreda Neumana na Uniwersytecie w Osnabrück w ramach programu Erasmus. Ten wyjazd umożliwił mi również dobre zapoznanie się z techniką fotoemisji rentgenowskiej od strony praktycznej, technicznej i merytorycznej, w której grupa prof. Neumana była wówczas jednym z europejskich liderów. Tam też mogłam wykonać część eksperymentów do pracy doktorskiej.

Po ukończeniu studiów doktoranckich przez kilka lat pracowałam jako fizyk, a następnie jako adiunkt. Transformacji z pracownika technicznego na dydaktyczno-badawczego towarzyszyła również transformacja moich zainteresowań naukowych, którą można krótko podsumować jako drogę od fizyki ciała stałego do nanofizyki i nanotechnologii. Część tej drogi odbyłam w trakcie pobytów w ośrodkach naukowych w Niemczech (FC Jülich) i we Francji (Uniwersytet w Le Mans) oraz w trakcie wyjazdów zagranicznych na konferencje naukowe. W tym czasie zaangażowałam się również w organizację studiów z nanofizyki i opiekę organizacyjną oraz merytoryczną nad studentami polskimi i francuskimi. Aby wykorzystać dobrze moje umiejętności, dodatkowo ukończyłam kurs języka francuskiego i zdałam francuski państwowy egzamin na stopniu średniozaawansowanym. Pod moim kierunkiem zostało zrealizowanych kilka prac magisterskich z nanofizyki z podwójnymi dyplomami, a wyniki uzyskane we współpracy międzynarodowej zostały w wielu przypadkach opublikowane. Ta współpraca trwa nadal, podobnie jak nadal trwa moja przygoda w świecie nauki o rozmiarach nano. Obecnie zajmuję się różnymi rodzajami układów nanometrycznych, w tym nanocząstkami, otrzymywanych różnymi metodami w tym tzw. HEBM (High Energy Ball Milling), nanokompozytami na bazie nanorurek czy tlenku grafenu itp., które mogą mieć potencjalne zastosowanie w wielu dziedzinach, w tym m.in. jako materiały w hipertermii magnetycznej. Współpracuję również z wieloma ośrodkami naukowymi z całego świata, w czym zapewne pomaga mi studenckie doświadczenie zdobyte w grupach międzynarodowych.  W ostatnim czasie część badań wykonuję również na synchrotronie SOLARIS na linii badawczej PHELIX, analizując strukturę elektronową materiałów nanokompozytowych, szukając połączenia czy efektów synergii pomiędzy poszczególnymi elementami kompozytów.

Jestem fizykiem ciała stałego skupionym obecnie na nanofizyce i nanotechnologii. Nauka to bez wątpienia moja pasja, ale to pasja, która zabiera mnóstwo czasu. Jednak żeby znaleźć odpowiedni balans, trzeba również mieć pasje pozanaukowe. Jeżeli zatem pasja oznacza zainteresowanie czymś, co bardzo lubimy robić i czemu chcemy poświęcać czas, to moją pasją jest nie tylko nauka. Jest nią również sport, chociaż nieco z innej niż standardowa, perspektywy. Oglądając jako dziecko relację z igrzysk olimpijskich, zawsze zastawiałam się, jak wygląda organizacja tak dużej imprezy sportowej od środka. A że marzenia się spełnia, to wiele lat później mogłam wykorzystać sportową pasję i sprawdzić się jako redaktor – dziennikarz sportowy jednego z najlepszych sportowych serwisów siatkarskich. Potem był finały EuroBasket 2009 roku w Spodku i pierwsza praca przy organizacji takiego wydarzenia w charakterze lidera grupy wolontariuszy w obszarze mediów, którą to rolę powierzył mi jeden z najlepszych dziennikarzy sportowych w Polsce. To był prawdziwy sprawdzian i wyzwanie, ale doświadczenie zdobyte w trakcie szkoleń i samych zawodów zaprocentowało w następnych latach.

Wiadomo, że umysł ścisły sprawdza się doskonale w sytuacjach zadaniowych, które wymagają natychmiastowych i często nieszablonowych rozwiązań. Takie sytuacje są zupełnie normalne w niejednym biurze prasowym wielkiej imprezy sportowej, w których miałam okazję pracować. Wyobraźcie sobie możliwość podejrzenia, jak działa studio telewizyjne, jak przygotowuje się od zera transmisję z zawodów sportowych, jak wygląda „backstage” takich wydarzeń, gdzie macie możliwość współpracować z najlepszymi dziennikarzami sportowymi z całego świata oraz z najlepszymi sportowcami świata, którymi niejednokrotnie musicie się „zaopiekować” w trakcie konferencji prasowej, zrobić z nimi wywiad w strefie mediów lub ułatwić kontakt z dziennikarzami, którzy nie mają dostępu do pewnych stref, a ty akurat go masz.  Jeżeli do tego dodacie dynamiczny zespół wspaniałych ludzi, to praca w takim miejscu jest nie tylko prawdziwym wyzwaniem, ale przede wszystkim czystą przyjemnością i doskonałym oderwaniem od laboratoriów, publikacji i każdego aspektu życia naukowca oraz zwykłym „ładowaniem akumulatorów” na dalsze wyzwania uniwersyteckie.

Największe spełnione do tej pory marzenie sportowe? Na pierwszym miejscu zdecydowanie Siatkarskie Mistrzostwa Świata 2014: poprzez trzy tygodnie wakacyjne spędzone z reprezentacją Brazylii i Niemiec aż po finał. Zobaczyć na żywo, jak reprezentacja Polski zdobywa po wielu latach Mistrzostwo Świata, to bezcenne chwile.

Jedno jest pewne, sport to czysta fizyka. Zatem oglądając na żywo z nieco innej perspektywy niż zwykły widz czy to mecz siatkarski czy zawody lekkoatletyczne, zawsze się zastanawiam, na ile parametry fizyczne sportowców plus warunki zewnętrzne w danej chwili (temperatura otoczenia, wilgotność powietrza, siła wiatru itp.) oraz tak zwana dyspozycja dnia, pozwolą wykorzystać prawa fizyki do uzyskiwania jak najlepszych wyników sportowych. Mimo, że prawa fizyki są niezmienne to piękno i nieprzewidywalność sportu tylko dodaje im uroku, a jako naukowiec potrafię to docenić.

Read English

return to top