8 czerwca obchodzony jest Dzień informatyka.
Z tej okazji wszystkim informatyczkom i informatykom, a także pasjonatom życzymy, żeby zawsze wszystko działało!
Zapytaliśmy nasze informatyczki i informatyków, dlaczego wybrali akurat tę dziedzinę nauki.
„Kartka z kalendarza” to cykl artykułów, które powstawały z okazji różnych nietypowych świąt. Autorami prezentowanych materiałów są studenci, doktoranci i pracownicy Wydziału Nauk Ścisłych i Technicznych UŚ.
fot. archiwum UŚ
prof. dr hab. MICHAŁ BACZYŃSKI
profesor, Instytut Matematyki, Instytut Informatyki
Nauka | Moja Pasja
Kartka z Kalendarza – Dzień kultury fizycznej
Dlaczego wybrałem informatykę?
Wszystko rozpoczęło się w liceum. Pomimo iż były to lata 80-te ubiegłego wieku, moje liceum „Pik” w Katowicach (aktualnie VIII Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Katowicach) dysponowało komputerami typu ZX Spectrum. Uczęszczałem do klasy o profilu matematyczno-fizycznym i na lekcjach informatyki pisaliśmy pierwsze programy komputerowe w języku BASIC, patrząc z perspektywy czasami już dość zaawansowane. Ciekawostką jest, że na komputerze ZX Spectrum słowa kluczowe języka BASIC były umieszczone i skojarzone z odpowiednimi przyciskami na klawiaturze komputera. Zeszyt do informatyki ze szkoły średniej mam do dziś w domu i kilkanaście lat temu sprawdziłem na emulatorach ZX Spectrum, że wszystkie programy działają bez zarzutu. Oczywiście w tamtym okresie moje zainteresowanie komputerami niejednokrotnie sprowadzało się do grania w gry komputerowe z kolegami na różnych komputerach, począwszy od ZX Spectrum, poprzez Atari, Commodore, a kończąc na Amidze.
Mój pierwszy komputer otrzymałem, będąc na II lub III roku studiów matematycznych. Był to komputer IBM klasy 386DX. Jeżeli mnie pamięć nie myli, to dysk twardy miał pojemność 80 MB (podzielony był na dwie partycje!), zaś pamięć operacyjna RAM miała 2 lub 4 MB. Systemem operacyjnym był DOS 5.0, którego wersja instalacyjna była umieszczona na 3 dyskietkach 3,5 cali, które do dziś posiadam (sam jestem ciekaw czy dyskietki da się jeszcze odczytać J). Wówczas tak naprawdę zacząłem wiązać swoją przyszłość z informatyką i na studiach wybrałem specjalność zastosowania matematyki (na kierunku matematyka nie było wówczas specjalności informatycznej, która pojawiła się kilka lat później). Wiele godzin spędziłem na czytaniu dokumentacji DOS-a oraz konfigurowaniu mojego komputera. Wtedy to zacząłem programować w języku Pascal. Pamiętam zaawansowane laboratoria programowania, które prowadził dr Marek Wojtylak oraz dr Andrzej Biela. Ten drugi wykładowca akademicki stał się później opiekunem mojej pracy magisterskiej zatytułowanej „Metoda rozkładu programów”. Integralną częścią pracy był program komputerowy napisany w jeżyku Pascal. Jeszcze na studiach sprzedałem kilka programów bazodanowych napisanych w języku Clipper (stosowne oprogramowanie sam zakupiłem).
Będąc na studiach doktoranckich, nauczyłem się obsługiwać i konfigurować system LaTeX, służący m.in. do składania tekstów naukowych, przeszedłem szkolenia z obsługi systemu operacyjnego Solaris 2.x oraz obsługi systemu zarządzania bazami danych ORACLE 8i. W tym okresie zainteresowałem się też zaawansowanymi algorytmami i kilkukrotnie wziąłem udział w corocznych konkursach programistycznych zatytułowanych „Pogromcy algorytmów”, które potem zmieniły nazwę na „Potyczki Algorytmiczne” (konkursy trwają do dziś). Pamiętam dobrze wielogodzinne dyskusje z kolegą na temat zadań i ich rozwiązań, tym razem pisanych w języku C++. Później przyszedł czas na zapoznanie się z językiem Java, a od kilku lat programuje praktycznie tylko w języku Python, aczkolwiek w zeszłym roku odkryłem język Julia.
Stopień doktora uzyskałem w naukach matematycznych, jednakże już wtedy moje zainteresowania badawcze oscylowały na pograniczu zastosowań matematyki oraz informatyki. Aktualnie dotyczą one inteligencji obliczeniowej, w tym przede wszystkim systemów rozmytych. Interesują mnie również analiza danych oraz sieci neuronowe. Habilitację uzyskałem już w naukach technicznych w dyscyplinie informatyka.
Jednocześnie lubię uczyć, w tym informatyki. Jeszcze na studiach doktoranckich prowadziłem zajęcia z metod numerycznych oraz metod programowania, później z baz danych i matematycznych podstaw informatyki, a aktualnie od wielu lat prowadzę zajęcia z programowania oraz algorytmiki na różnym poziomie zaawansowania.
fot. archiwum prywatne
Dlaczego wybrałem informatykę?
Z komputerami zetknąłem się po raz pierwszy dawno, dawno temu w szkolnym laboratorium pomiarów i automatyki w technikum. Był tam mocno niekompletny komputer analogowy przekazany przez Politechnikę Śląską do wykorzystania. Nie było chętnych, więc mogłem do woli eksperymentować poza zajęciami, a dało się na nim zrobić całkiem sporo po podłączeniu oscyloskopu gdzie trzeba. Instrukcji nie było 🙂 Kilka lat później udało mi się po raz pierwszy podziałać na maszynie cyfrowej – komputerze ODRA. Potem były kolejne ODRY i RIAD-y rodzimej produkcji, wreszcie pojawił się też oryginalny mainframe IBM z systemem operacyjnym VM/SP na pokładzie. Na maszynie wirtualnej w tym systemie udało mi się poskładać od zera i uruchomić starszy system VM/370, dostępny o dziwo w wersji źródłowej, w asemblerze. Chyba właśnie wtedy stałem się przynajmniej częściowo “informatykiem”, cokolwiek by to nie miało znaczyć, wcześniej korzystałem jedynie z wszystkich dostępnych mi komputerów i gotowych systemów do obliczeń i przetwarzania danych. Do RIAD-ów dołączony został też teleprocesor – wpierw do obsługi lokalnej sieci terminalowej, a potem do przyłączenia do krajowej akademickiej sieci komputerowej KASK. Mainframe IBM-a dawał już znacznie większe możliwości pracy w sieci, w tym dostęp do globalnej sieci EARN/BITNET, a pośrednio do coraz bogatszych zasobów Internetu. Na tym etapie pojawił się również pierwszy uczelniany serwer uniksowy, pracujący pod kontrolą systemu SCO Unix, który należało doposażyć w oprogramowanie ułatwiające życie wczesnym internautom: klienta poczty elektronicznej, USENET News, Gopher-a, wygodniejsze w obsłudze edytory tekstu, etc., etc.
Zająłem się więc wtedy uzdatnieniem dostępnego oprogramowania otwartoźródłowego w ramach dodatkowej pracy w ówczesnym uczelnianym centrum obliczeniowym. Należało też zabrać się za uczelnianą sieć komputerową. Pojawienie się Linuksa i innych systemów otwartoźródłowych, dostępnych dla każdego wraz z kompletem oprogramowania, w połączeniu z dostępem do Internetu, zmieniło wkrótce wszystko. Pracy też przybyło 🙂
Dla chemika/fizyka teoretyka komputery to chleb powszedni, więc dodatkowe doświadczenie i zdobyte umiejętności przydawały się wielokrotnie. Z upływem czasu coraz częściej okazywało się, że znacznie większe zapotrzebowanie jest na to, co mogę zrobić „informatycznego” dla prowadzonych w danym miejscu badań naukowych niż na same badania. Miałem wielkie szczęście przebywać na stażu podoktorskim w jednym z nielicznych miejsc na świecie gdzie chemicy-teoretycy zajmowali się zastosowaniami mechaniki kwantowej w przestrzeni fazowej, czyli tym, co mnie zafascynowało na etapie doktoratu. Jednocześnie w tym samym miejscu, kilka budynków dalej, mieścił się ośrodek obliczeniowy UNI-C, wyposażony w komputery, o których w Polsce można było tylko pomarzyć. Nic tylko liczyć 🙂 Jednak dość szybko okazało się, że przełożenie opracowanej teorii na obliczeniową praktykę jest nierealne dla typowych układów „chemicznych”, które znacznie lepiej było traktować tradycyjnymi metodami na dostępnych komputerach. Ale oprogramowanie do tych obliczeń było mocno nieoptymalne, szczególnie na nowszym sprzęcie, ponadto wiele czynności należało zautomatyzować dla mniej technicznych użytkowników, sfrustrowanych stopniem skomplikowania co obszerniejszych pakietów oprogramowania. Na tym etapie „informatyka” pochłonęła mnie już na dobre, i to tym bardziej, gdy okazało się, że opracowana teoria nadaje się również do wielu innych celów niż założone badanie rozkładów gęstości elektronowych w atomach i molekułach.
W międzyczasie pojawiło się duże zapotrzebowanie na studia informatyczne, również na naszym ówczesnym Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii. Należało więc przygotować odpowiednie siatki studiów i przymierzyć się do prowadzenia zajęć, kolejno dla fizyki informatycznej (sic!), informatyki w Katowicach, wreszcie informatyki stosowanej w Chorzowie. Przypadły mi tam w udziale m.in. zajęcia z systemów operacyjnych, sieci komputerowych, architektury komputerów, wypełniając szczelnie czas, który mogłem poświęcić na prowadzenie zajęć na naszej uczelni. Na szczęście mogłem w pozostałym czasie przebywać za granicą, w zupełnie innym świecie, zajmując się w dalszym ciągu tym, co mnie najbardziej interesowało.
I tak już zostało 🙂
Czy chciałem kiedykolwiek zostać informatykiem ? Niestety, muszę stwierdzić, że nie. Informatyka, a właściwie stosownie wdrożona „nauka komputerowa” (computer science), pojawiła się po drodze jako efekt uboczny prowadzonych działań. Była ona po prostu niezbędna do efektywnej pracy. Co ciekawe, pierwszym zadaniem jakie otrzymałem do wykonania jako świeżo upieczony pracownik Zakładu Chemii Teoretycznej, było… udoskonalenie algorytmu optymalizacji. Potem należało usprawnić jeszcze algorytm diagonalizacji macierzy w tymże oprogramowaniu, bo zaimplementowany był koszmarnie wolny. A od kolejnych usprawnień i podobnych działań nie udało mi się już nigdy uwolnić 🙂
fot. archiwum prywatne
dr inż. PRZEMYSŁAW KUDŁACIK
adiunkt, informatyka techniczna i telekomunikacja
wyświetl publikacje
Ambasador kierunku informatyka
Kartka z Kalendarza – Dzień projektanta stron internetowych
Kartka z Kalendarza – Dzień bez komputera
Dlaczego wybrałem informatykę?
Decyzję o tym, że będę informatykiem, podjąłem już tak dawno temu, że jej nie pamiętam 🙂 choć w szkole podstawowej podobała mi się elektronika. Wtedy nie było jeszcze średnich szkół informatycznych. W elektronice chyba najbardziej lubiłem lutowanie, ponieważ po pierwsze można było się ogrzać w zimowe wieczory (dawno temu, w blokach z wielkiej płyty nie było zbyt „szczelnie”), a po drugie połączyć ze sobą różne metalowe elementy. Na samym początku bardzo rzadko coś działało, jednak produkcja oświetlenia bateryjnego, mikro-rzutników, czy „jeździdełek” opartych o niewielkie silniczki wychodziła mi całkiem dobrze. Patrząc z tej perspektywy, mogę powiedzieć, że moja droga była wyznaczona dość wcześnie w konkretnym kierunku, stąd poszedłem do technikum elektronicznego, ale pod koniec szkoły podstawowej pojawił się już pierwszy PCet. Z bratem chcieliśmy Amigę, jednak darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda…
Pamiętam do dzisiaj mój pierwszy program. Kolega miał znacznie wcześniej ZX Spectrum, dlatego te pierwsze kilka linii w Basic’u wyrysowujące okrąg na ekranie, leciałem uruchomić z kartką dwie ulice dalej. Inni mieli Atari, Commodore i do nich chodziło się po prostu pograć… o ile program udało się poprawnie wgrać z taśmy magnetofonowej. Dyski twarde tym maszynom były jeszcze obce.
Kiedy mieliśmy już własny komputer w domu, to wszystko się zmieniło. Pierwszego programu na PC nie pamiętam, ale pamiętam pierwszy tekstowy quiz, który bardzo ładnie wyświetlał pytania, przechodził do kolejnych części, jednak sumowanie punktów należało już do użytkownika, ponieważ nieznane mi było pojęcie zmiennej. Oj, jakby wtedy był dostępny ChatGPT, lub przynajmniej Internet, to byłoby znacznie prościej.
Od tamtych czasów świat informatyki bardzo się zmienił. Usieciowił się, zinternetowił. Wydaje się, że dziś wszystko kręci się wokół usług zdalnych. Rodziły się one i burzliwie rozwijały w czasach, gdy uczęszczałem do szkoły średniej i na studia. Dziś informatyka jest tak szeroką dziedziną, że nie jest możliwe pozostanie specjalistą w każdej ścieżce. Nie jest to rzecz zła, tylko naturalna cecha rozwoju dowolnej gałęzi inżynierii czy ogólnie wiedzy.
Co podoba mi się w byciu informatykiem? Kiedyś w rozmowie ze znajomym (również w naszym zawodzie) usłyszałem, że informatyka to szczególna specjalizacja, w której poznaje się bardzo wiele różnych dziedzin otaczającego świata. Wynika to z faktu, iż głównym zadaniem informatyki to wsparcie i rozwiązywanie otaczających nas problemów. Tworząc metodę, aplikację, rozwiązanie, należy się z problemem dogłębnie zapoznać, zrozumieć i przekształcić elementy na wirtualny model. Myślę, że to jest w tej dziedzinie bardzo cenne.
Osobiście uważam się bardziej za programistę i mnie od samego początku fascynowało tworzenie rozwiązań. Wyszukiwanie metod, bibliotek oraz implementacja. To niesamowite, jak można w zasadzie stworzyć „coś z niczego”. Program, jako ciąg informacji powstaje w postaci niematerialnej, modyfikuje dane, przekazuje je z jednej strony na drugą. W rezultacie jednak powstaje aplikacja, usługa, czyli coś co można zobaczyć, wejść z nimi w interakcję, a poprzez współczesne interfejsy można ich nawet dotknąć. W tworzeniu oprogramowania dzisiaj ogranicza nas w zasadzie jedynie kreatywność. Zatem nie ma na co czekać. Idę coś tworzyć…
fot. archiwum prywatne
Dlaczego zostałem informatykiem?
Chyba nie mogło być inaczej. Od kiedy pamiętam, interesowałem się elektroniką. Z pasją rozkręcałem wszelkie urządzenia, które znalazły się w zasięgu mojego wzroku. Rodzice zauważyli, że z tym się nie wygra, więc dostarczali kolejne ofiary: zepsute magnetofony, radia, stare telewizory i wiele innych urządzeń, które skrupulatnie rozkładałem na czynniki pierwsze. I nigdy ich nie składałem z powrotem. Z elementów pobranych od dawców starałem się – z większym bądź mniejszym skutkiem – budować inne urządzenia. Ofiar tego procederu nie zliczę, ale nadal od czasu do czasu zdarza mi się natknąć na pojedyncze „organy” różnych urządzeń, będące „pamiątkami” z dzieciństwa. Brzmi to trochę jak wyznanie seryjnego mordercy (urządzeń), ale istotą jest to, że zawsze byłem ciekawy, jak coś jest zbudowane, dlaczego i jak działa.
Miałem to szczęście, że kiedy dorastałem, dorastały też komputery. Kiedy w domu pojawił się pierwszy komputer: Meritum II (chwała polskim inżynierom!) ze stacją dysków wielkości pralki (i tak samo głośną) oraz monochromatycznym monitorem Neptun, byłem już po okresie „dekonstruktywizmu”, więc sprzęt ocalał. Gier na ten komputer nie było za wiele. Pamiętam jedną: czarny ekran, tryb tekstowy, bujające się liany i małpa, którą trzeba było skakać. Całe szczęście monitor miał zielony kineskop, więc poczułem ten klimat puszczy amazońskiej… I co robić z takim sprzętem? Na szczęście miałem też książkę (tak, Internetu nie było…) na temat programowania. Po kilku stronach byłem gotowy na pierwszy program. Wpisałem:
10 PRINT „CZESC”
20 GOTO 10
RUN i Enter. I to był ten moment. Zrozumiałem, że to urządzenie jest wyjątkowe — można się z nim dogadać i sprawić, by działało tak, jak chcę.
W następnych latach pojawiały się kolejne komputery, z których najmilej wspominam Commodore C64 (mam do dziś!) i Amigę. Mimo bogatych walorów rozrywkowych tych komputerów już na zawsze pozostały we mnie chęć i potrzeba programowania. Dzięki temu, że były to stosunkowo proste maszyny, mogłem je poznać od podstaw: zarówno sprzętowo, jak i programistycznie. Jak wspomniałem, zawsze byłem ciekawy, jak coś jest zbudowane i jak działa. Nie zmieniło się to również w chwili, gdy na moim biurku pojawił się pierwszy PC. Nie będę przywoływał jego parametrów (choć pamiętam), bo z dzisiejszej perspektywy są śmieszne, ale był to sprzęt zdecydowanie bardziej skomplikowany niż wcześniej wspominane ośmio- i szesnatobitowce. W związku z tym rozsądnie było odejść od kodu maszynowego i asemblera w stronę języków wyższego poziomu. Były C, C++, Pascal. Szybko pojawiło się środowisko Delphi, które zmieniło sposób myślenia o tworzeniu oprogramowania. Nastały czasy PHP, Javy, JavaScriptu i innych wynalazków, których część przetrwała do dziś, a część zniknęła w mrokach dziejów (nieodżałowany Flash).
Naturalną koleją rzeczy było zgłębianie baz danych, mechanizmów komunikacji sieciowej, zwiedzanie przestworzy technologii webowych, ale też podziemi systemów wbudowanych. Cały czas trzeba trzymać rękę na pulsie, bo pojawiają się nowe technologie, języki i narzędzia. I tu mała dygresja: rozpoczynający teraz swoją przygodę z programowaniem mają do wyboru tak wiele możliwości, że łatwo się pogubić i zabrnąć w ślepą uliczkę. Na początek polecam Pythona jako sposób na naukę programistycznego myślenia oraz zabawę w czystym C na Arduino, żeby poznać ograniczenia sprzętu i poczuć do niego należyty respekt.
To niezwykłe, ale mimo upływu czasu i ciągłych zmian technologicznych do programowania podchodzę z tym samym entuzjazmem, co za czasów pierwszych linijek kodu w BASIC-u. W tym świecie nie można się nudzić, a czas poświęcony na naukę, zdobywanie doświadczenia i walkę z popełnianymi błędami wynagradza satysfakcja z tego, że kolejny raz udało się sprawić, by maszyna nas posłuchała.
fot. Tomasz Kawka | archiwum UŚ
Dlaczego wybrałem informatykę?
Od zawsze marzyłem o tym, żeby być informatykiem. Choć dzisiaj ten termin jest raczej używany jako określenie szerokiej grupy zawodowej niż jednej konkretnie zdefiniowanej profesji, to na początku lat 90. każda osoba zajmująca się komputerami była określana takim mianem. W mojej wyobraźni była to osoba z dużą wiedzą na temat sprzętu i oprogramowania, włącznie z jego tworzeniem. Przynajmniej w ten sposób rozumiałem ów zawód, który później stał się moją ścieżką życiową.
Jak większość ludzi, moje pierwsze doświadczenia z komputerami były związane z grami na konsoli Pegasus i komputerze Amiga 1200. Jednak kluczowym czynnikiem, który pomógł mi wkroczyć na ścieżkę miłości do komputerów, był otaczający mnie świat. Miałem szczęście dorastać wśród starszych kolegów, którzy mieli doświadczenie z Commodore 64 i Atari. Pokazali mi piękną stronę komputerów, którą można było kreować poprzez programowanie. Byłem zafascynowany i z czasem zrozumiałem, że ta pasja towarzyszyć mi będzie przez całe życie.
Dla mnie informatyka to fundament rozwoju dzisiejszego świata. Nie sposób wyliczyć, jak wiele zawdzięczamy cyfryzacji i komputerom — od codziennej rozrywki po globalną komunikację i dostęp do wiedzy, a także realne wsparcie dla szpitali i lekarzy w leczeniu pacjentów. Dla mnie prywatnie informatyka daje możliwość zaspokojenia mojej twórczej i kreatywnej strony. Programowanie jest dla mnie najważniejsze. Pozwala mi wyjść poza granice tego, co już znamy i tworzyć coś nowego. Zacząłem od prostego BASIC-a, potem przeszedłem do tworzenia stron internetowych. Przełomowym momentem były artykuły w magazynie „Chip” i pełna wersja zintegrowanego środowiska do programowania Delphi 6 udostępniona w 2001 roku. To był strzał w dziesiątkę, który mnie całkowicie wciągnął. Od tamtej pory wiedziałem, że chcę robić programowanie w życiu.
Dzięki temu, że trzymałem się właściwej ścieżki, pierwszą pracę jako programista dostałem zaraz po maturze, co umożliwiło mi rozpoczęcie studiów informatycznych w tym samym roku. Tak oto po wielu latach moja miłość do informatyki nie przemija. Ciągle znajduję w niej spełnienie i radość. Od kilku lat mam również przyjemność dzielić się tą pasją ze studentami.
fot. archiwum prywatne
TOMASZ KAPCIA
student kierunku informatyka
Dlaczego wybrałem informatykę?
Od wczesnego dzieciństwa komputer stanowił stałą część mojego dnia. Uwielbiałem grać w gry: najpierw edukacyjne z gazetek, poprzez wyścigówki takie jak Maluch Racer, aż po najnowsze tytuły. To właśnie gry wywołały we mnie fascynację komputerami. Zaczęło się od samodzielnych napraw, gdy moje gry czy programy nie działały poprawnie. Potem dotarłem do optymalizacji działania gier i systemu. Ostatecznie zetknąłem się ze składaniem komputerów. Wtedy prawdziwie przepadłem – oddychałem wręcz nowinkami technologicznymi, dobieraniem części i składaniem komputerów dla znajomych oraz podkręcaniem własnej maszyny. Odkąd pamiętam uwielbiałem rozkładać technologie i procesy na czynniki pierwsze, a komputery i powiązanie z nimi oprogramowanie stanowiły zajmujące zagadki logiczne i optymalizacyjne.
Jednak prawdziwy przełom nadszedł w gimnazjum. Wtedy na lekcjach informatyki zaczęliśmy poznawać języki HTML i CSS, by tworzyć proste strony internetowe. Poziom satysfakcji jaki uzyskałem z tworzenia ich, był nie do opisania – do dziś nie jestem w stanie go dość dobrze wyjaśnić. Sądzę, że może to być związane z tempem, w jakim z niczego jest się w stanie stworzyć coś użytkowego nie tylko dla siebie, ale też dla innych. Jedyne czego jestem pewien to tego, że po jednej z takich lekcji wyszedłem powoli z sali, jakby w szoku, i mimowolnie powiedziałem do siebie: „Chcę w przyszłości tworzyć strony internetowe”. Od tamtej pory wszystkie kroki jakie podejmowałem, dążyły właśnie do tego rezultatu.
Podjąłem naukę w technikum o profilu technik informatyk, gdzie uzyskałem wiedzę i poznałem języki, z których korzystam do dziś. Niefortunne zdarzenia, jakimi były strajk nauczycieli z tego okresu oraz wybuch pandemii, dały mi na tyle dużo czasu, że zdołałem podjąć się pracy w zawodzie jako programista stron internetowych pomimo zajęć szkolnych.
Nauka jednak na tym się nie skończyła – po ukończonym technikum zdecydowałem się wybrać Uniwersytet Śląski ponad Politechnikę Śląską ze względu na atmosferę i nastawienie do studenta, i zdecydowanie była to dobra decyzja. Istotnie uzupełniłem swoją wiedzę o działaniu komputerów i języków programowania, a dzięki temu zyskałem umiejętności, które bezpośrednio przekładają się na jakość mojego kodu. Zyskałem niezbędne umiejętności miękkie, które moim zdaniem są kluczem w rozróżnieniu programistów na poziomie junior od wyższych. Dzięki prowadzącym, którzy umożliwili mi rozwój we własnym tempie i aktywnie go wspierali, uzyskiwałem maksimum z każdej chwili spędzonej na uczelni.
I wciąż mi mało 😀 Dziś w ramach projektu „Uczelnie Przyszłości” zapoznaję się również z aplikacjami mobilnymi oraz hybrydowymi, by stworzyć z tego autorskie oprogramowanie SaaS, z którego mam nadzieję przyjdzie wszystkim Wam skorzystać 😉
fot. archiwum prywatne
DOMINIKA BRYŁA
studentka kierunku informatyka
Dlaczego wybrałam informatykę?
Od zawsze miałam mnóstwo pomysłów na to, czym chciałabym się zajmować na studiach. Zastanawiałam się, jak połączyć wszystkie te różnorodne zainteresowania, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że zostanę informatykiem. Mimo to, komputery zawsze mnie przyciągały. Wszystko wydawało mi się logiczne i proste, a rozwiązywanie bardziej lub mniej złożonych problemów nie sprawiało mi trudności.
Kiedy pytano mnie o moje dwa ulubione przedmioty w szkole, zawsze bez wahania odpowiadałam „WF” i „informatyka”. Jednak nigdy nie przyszło mi do głowy, że wybiorę jakieś studia związane z którąś z tych dziedzin.
Moja droga na studia informatyczne rozpoczęła się w technikum, gdzie uczyłam się na kierunku reklamy. Podczas analizy sposobów promocji naszej szkoły, zauważyłam, że problemem był przestarzały i mało intuicyjny wygląd strony internetowej placówki. To właśnie od tego momentu zaczęło mnie bardziej fascynować tworzenie prostych stron internetowych, mimo że już wcześniej miałam z nimi do czynienia w gimnazjum. Wybór kierunku informatyka stosowana okazał się strzałem w dziesiątkę.
Na studiach informatycznych miałam szansę zgłębić wiele różnych technologii. Odkryłam, że moje zainteresowania nie ograniczają się jedynie do tworzenia interfejsów użytkownika, jak początkowo myślałam. Jednym z największych źródeł mojej radości na studiach było tworzenie mobilnego robota. To doświadczenie dostarczyło mi ogromnej satysfakcji, a do dziś dumnie obserwuję, jak mój robot porusza się po pomieszczeniu. Codziennie poszerzam moją wiedzę w dziedzinie informatyki i z zainteresowaniem zgłębiam nowe technologie.
Świat IT okazał się dla mnie ogromnym wyzwaniem, ale jednocześnie moją pasją. Uwielbiam tworzyć, a informatyka daje mi nieograniczone możliwości, aby z kilku linijek kodu powstał projekt z wieloma funkcjonalnościami. Ponadto, informatyka umożliwia mi połączenie wszystkich moich pasji, szczególnie że obecnie świat informatyki coraz częściej przenika naszą codzienność.
fot. archiwum prywatne
inż. ALEKSANDER BIES
student kierunku informatyka
Dlaczego wybrałem informatykę?
Po ukończeniu gimnazjum postanowiłem podjąć naukę w technikum informatycznym. Na pytania ciekawych znajomych – dlaczego właśnie tam – żartując, odpowiadałem, że to szkoła najbliżej mojego domu, można dojść po jednym chodniku, nie trzeba przechodzić przez jezdnię, więc jest bezpiecznie. Było w tym wprawdzie trochę prawdy, ale głównie nie oto chodziło. Mieszkam w Piekarach Śląskich, gdzie kiedyś znajdowały się dwie kopalnie. Były to wiodące zakłady pracy, które zatrudniały większość mieszkańców. Pracował tam mój dziadek, rodzice i wujkowie, więc będąc małym chłopcem, również wiązałem moje plany na życie z górnictwem. Przyszłość stała się jednak inna, kopalnie zostały zlikwidowane, więc trzeba było zastanowić się, co dalej.
W moim przypadku wybór padł na informatykę. Dzięki niej nasze życie jest łatwiejsze, pomaga nam ona w wielu rzeczach, nawet tych najprostszych. Dzisiejszy świat trudno już właściwie wyobrazić sobie bez maszyn cyfrowych i kontrolującego je oprogramowania. Wciąż rośnie zapotrzebowanie rynku na wysokiej klasy specjalistów, którzy dzięki swojej wiedzy i dużemu doświadczeniu potrafią projektować, budować oraz programować systemy komputerowe.
Kolejnym argumentem za wyborem przeze mnie właśnie informatyki był fakt, że jest to dynamicznie rozwijająca się dziedzina. W dzisiejszych czasach technologia zmienia się bardzo szybko, co wymaga od specjalistów w dziedzinie informatyki ciągłego kształcenia się i rozwijania swoich umiejętności. Ważny argument to oczywiście ten zarobkowy. Niby pieniądze szczęścia nie dają, ale jak już płakać, to lepiej w Tesli niż w kartonie pod mostem. Dzięki temu, że kierunek informatyczny skupia się nie tylko na teorii, ale również na praktycznych umiejętnościach, absolwenci są w stanie szybko dostosować się do zmieniających się trendów oraz wymagań rynku pracy i mogą podjąć zatrudnienie w IT między innymi: przy projektowaniu, budowie i eksploatacji systemów informatycznych, tworzeniu i obsłudze stron internetowych, administrowaniu bazami danych, zarządzaniu projektami IT, a także obsłudze informatycznej przedsiębiorstw.
Informatycy mogą pracować w firmie na etacie lub prowadzić własną działalność gospodarczą i wykonywać usługi na umowę-zlecenie. Są też tacy, którzy wybierają drogę naukową, zostają na uczelniach, prowadzą badania, wykłady i realizują zajęcia ze studentami. Każdy informatyk po ukończeniu studiów pierwszego stopnia potrafi wykorzystać zdobytą wiedzę w pracy zawodowej z zachowaniem wszelkich zasad prawnych oraz etycznych i niezależnie od wyuczonej specjalizacji, stale musi śledzić dynamiczny postęp techniki oraz wdrażanie nowych technologii.
Po ukończeniu studiów inżynierskich na kierunku informatyka stosowana w Chorzowie podjąłem pracę w branży IT jako programista. Praca zawodowa otwiera oczy i pokazuje trochę inne podejście do zagadnień. Myślę, że gry i Internet, które stanowiły większość mojej interakcji z komputerem w młodszych latach, pomogły mi, gdy zacząłem stawiać pierwsze kroki w programowaniu. Przejście od fascynacji grami komputerowymi do samodzielnego kodowania to częsta ścieżka w tej branży. Muszę w tym miejscu nadmienić, że tematem mojej pracy inżynierskiej było zaprojektowanie i implementacja własnej gry survivalowej.
Po poznaniu JavaScript’a przyszedł czas na Pythona i tak po wielu wieczorach spędzonych przed kodem zostałem programistą. Pisanie kodu stało się jednym z moich głównych zainteresowań, gdyż pozwala ono na duży rozwój i daje możliwość rozwiązywania ciekawych oraz, co ważne, realnych problemów. Wiedzę zdobytą na studiach oraz tą, którą zdobywam, pracując zawodowo, wykorzystuję przy tworzeniu nowego podręcznika do programowania dla technikum, który ukaże się na rynku w nowym roku szkolnym. Będzie on testowany na moich uczniach w tarnogórskim „Mechaniku”, których od września ubiegłego roku przygotowuję do zawodu informatyka na kierunku technik programista.
Aktualnie uczęszczam na ostatni semestr studiów informatycznych II stopnia w Sosnowcu oraz rozważam rozpoczęcie prac badawczych w celu przygotowania rozprawy doktorskiej w dyscyplinie informatyka.
Na koniec zacytuję słowa, które wypowiedział Konfucjusz: „Wybierz pracę, którą kochasz, a nie przepracujesz ani jednego dnia więcej w Twoim życiu”. Ja wybrałem i jestem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że kiedyś powtórzę inną mądrość – Thomasa Edisona – „Nigdy nie przepracowałem choćby dnia. Zawsze to była zabawa”.